niedziela, 7 stycznia 2018

Recenzja Dary Anioła: Miasto kości (The Mortal Instruments: City of Bones) - yoy.tv

"Dary Anioła" wkrótce doczekają się szóstej już odsłony książkowej (premiera przewidywana jest na maj), czy jednak film może liczyć na tyle części… Nie jestem przekonany, a już na pewno nie są przekonani producenci, którzy wyłożyli 60 milionów dolarów, a w USA zwróciła się z tego ledwie połowa… W czym wina? Chyba trochę po stronie scenariusza, zbyt zawiłego i czasem niejasnego (zadanie było trudne – opowiedzieć skomplikowaną historię bohaterki i przedstawić wszystkie postacie, a jednocześnie zadbać o liczne sekwencje z efektami, choć wiele wątków skrócono, zabrakło metrażu…), wpływ na wszystko miał pewnie także wysyp podobnych filmów fantasy dla nastolatków, trwający już dobrych kilka lat: książki są wciąż kupowane, ale popularność ich ekranizacji stopniowo spada, bo też i co nowego można wymyśleć od strony wizualnej?


Główną bohaterką jest nastoletnia Clary, mieszkająca ze swą matką Jocelyn. Podczas wizyty w klubie dziewczyna jest świadkiem zabójstwa tajemniczego osobnika, którego ciało… rozpłynęło się po śmierci w powietrzu! Zabójcy przedstawiają się jako Nocni Łowcy, pół ludzie, pół anioły, których zadaniem jest chronić ziemie przed zamieszkującymi ją demonami. To, że Clary zobaczyła Nocnych Łowców, którzy dla zwykłego śmiertelnika są niewidzialni, świadczy o jej niezwykłości i przynależności do kasty pogromców zła. Wkrótce znika matka dziewczyny, a na Clary zaczyna dybać jakaś mroczna siła i Nocni Łowcy, Isabelle, Alec i Jace, staną się jej jedynym sprzymierzeńcem. Clary wkracza w alternatywny świat zamieszkały przez anioły, wróżki, wilkołaki, wampiry i demony…


I znów mamy miłosne rozterki nastolatki (i wzdychanie do dwóch przystojniaków), i kolejne istoty nie z tej ziemi ubierają się w modne skóry i mają fajne tatuaże, słowem – wyglądają jak zbuntowane nastolatki z bogatych domów, i znów jest alternatywny świat, o którym nie mamy pojęcia… Jeśli ktoś lubi takie klimaty, będzie usatysfakcjonowany – dostanie dokładnie to, czego chciał i oczekiwał, wszystko podane w miarę efektownie, modnie i upozorowane na „głębokie przemyślenia o ludzkiej naturze i świecie”. A mnie, podobnie jak – patrząc po frekwencji w kinach – wielu widzów, to już trochę zaczęło nudzić…

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 6 stycznia 2018

Recenzja Wielki Mike. The Blind Side (The Blind Side) - yoy.tv

Czarnoskóry Michael „Mike” Oher (Quinton Aaron) swoje dzieciństwo spędził na ulicy. Jego matka narkomanka niewiele mu dała, a już na pewno nie rodzinne ciepło. Wyższy i cięższy od swoich rówieśników Mike był zarazem trochę mniej od nich sprawny intelektualnie. Na szczęście chłopcem zainteresowała się żona milionera Leigh Anne Tuohy (nagrodzona Oscarem Sandra Bullock). To ona, wspierana przez męża (Tim McGraw) i dzieci (Lily Collins, Jae Head) zdecydowała się przygarnąć go i stworzyć mu prawdziwą rodzinę i dom. Jej determinacja i bezinteresowne zaangażowanie spowodowały, że Mike skończył szkołę i w końcu ujawnił swoje sportowe zdolności. W końcu został jednym z czołowych graczy w futbol amerykański...


Historia opowiedziana w „Wielkim Mike’u” zdarzyła się naprawdę i należy do kategorii takich, w których lubują się Hollywood i Amerykanie, a za ich pośrednictwem także cały świat. Bo opowiada o tym, że tak naprawdę ludzie są dobrzy i jeśli tylko o tym pamiętają, efekty mogą przejść wszelkie wyobrażenia. I właśnie dlatego warto pomagać innym.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 3 stycznia 2018

Recenzja Drapieżnik (The Flock) - yoy.tv

Errol od lat pracuje w Departamencie Bezpieczeństwa Publicznego. Jest kuratorem przestępców seksualnych – wśród jego "podopiecznych" są gwałciciele, zboczeńcy, maniacy seksualni. Lata przebywania z brutalnymi przestępcami zabiły w Errolu wszelkie ideały: przy każdej nadarzającej się okazji pacyfikuje ich brutalnie, nie waha się łamać prawa, wrabiać podejrzanych. W końcu miarka się przebiera – Errol zostaje wysłany na emeryturę… Ma trzy tygodnie na to, by zapoznać z warunkami pracy i przeszkolić młodą następczynię, Allison. Tymczasem znika młoda dziewczyna. Errol jest pewien, że stoi za tym jeden z jego najgroźniejszych „podopiecznych”…


Za kamerą stanął Andrew Lau (tak naprawdę Wai Keung Lau), autor znakomitej trylogii „Internal Affairs: Piekielna gra” (powstał także amerykański remake pierwszej części, „Infiltracja”). Znany z zamiłowania do „malowania kadrem” reżyser postanowił nakręcić dreszczowiec z ambicjami, film o najmroczniejszych zakątkach ludzkiej duszy, o utracie człowieczeństwa, najtrudniejszych wyborach, o tym, że mając nieustanny kontakt ze złem w końcu przestaniemy rozróżniać, czy nie przeszliśmy już na „ciemną stronę mocy”.


W tle oglądamy najgorsze ludzkie zboczenia i manie, gwałcicieli i pedofilów. Niestety, wszystko to przedstawiono nieco zawile, za dużo też tu filozofowania (mowa o dialogach). Treść nie współgra najlepiej z przeestetyzowaną stroną plastyczną, która zamiast budować klimat, jedynie zaciemnia całość opowieści. W roli Errola wystąpił, łamiąc nieco swój ekranowy image, Richard Gere – i jest to zupełnie niezła rola. Nie miała natomiast wielkiego pola do popisu odtwórczyni Allison, Claire Danes, z której scenarzyści zrobili wyłącznie ładnie wyglądającą młodą idealistkę, na przemian zastraszoną i wściekłą. Temat ciekawy, film jednak nie do końca spełnia – zważywszy na nazwisko reżysera – pokładane w nim nadzieje. Dla wielbicieli mocnego, mrocznego kina.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 30 grudnia 2017

Recenzja WALL·E - yoy.tv

Ludzie do 2105 roku tak zaśmiecili Ziemię, że życie na niej stało się niemożliwe. Wsiedli więc w luksusowy statek kosmiczny Aksjomat i na pięć lat polecieli w siną dal, przeczekać aż pozostawione na planecie roboty zlikwidują problem śmieci. Okazało się jednak, że zadanie przerosło możliwości mechanicznych sprzątaczy. Minęło 7 wieków, ludzie wciąż krążą po kosmosie w Aksjomacie, a na Ziemi został już ostatni robot, WALL-E (Wysypiskowy Automat Lekwidująco-Lewarujący, klasa E). Maszyna przez wieki stała się istotą myślącą i czującą, udomowiła karalucha, wyhodowała roślinkę. Jej życie odmieni przybycie statku z EWĄ, robotem mającym sprawdzić, czy Ziemia może ponownie zostać zasiedlona.


Pierwszy w historii kina film animowany, który zdobył aż 6 nominacji do Oscara (i ostatecznie wywalczył statuetkę dla najlepszego filmu animowanego roku)! Zasłużenie, „WALL-E” to bajka, ale jakże wiele przemycono w niej treści dla dorosłych – zagrożenie katastrofą ekologiczną, satyra na coraz bardziej leniwy tryb życia (opływający w luksusy pasażerowie Aksjomatu nie muszą praktycznie ruszać się z miejsca, stali się więc baryłkowatymi istotkami, które nie bardzo wiedzą, do czego służą nogi), na reklamę, na mody, konsumpcjonizm. Jest też wielka miłość, myśląca sztuczna inteligencja i przezabawny popkulturowy portret karalucha (czyli stworzenia, które przetrwa wszystko i nie można go zabić). Jakby tego było mało, miłośnicy X Muzy bez trudu zauważą, że poruszanie się robotów, ich relacje, zachowania wzorowano na grze najsłynniejszych komików kina niemego, Charlie’ego Chaplina i Bustera Keatona. Dzieło Andrew Stantona nie tylko bawi i uczy, są momenty, kiedy z napięcia przegryzamy wargi, śmiejemy się do rozpuku, a nawet dyskretnie ocieramy łezkę. Bez wątpienia jedna z najlepszych animacji ostatnich lat (przy okazji wielki sukces finansowy: film kosztował co prawda aż 180 milionów dolarów, ale na całym świecie w samych kinach zarobił ponad pół miliarda).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 26 grudnia 2017

Recenzja Dzień świra - yoy.tv

Gorzka komedia o sfrustrowanym polskim inteligencie dobiegającym pięćdziesiątki. Akcja rozgrywa się w czasie jednej doby – towarzyszymy bohaterowi od momentu, gdy pogrążony w półśnie walczy z niechęcią do kolejnego dnia, aż po wieczorną modlitwę, w której prosi o nieszczęście dla uciążliwego sąsiada.


„Jestem śmiertelnie zmęczony, chociaż niczego w życiu nie dokonałem” – mówi o sobie Adaś Miauczyński (Marek Kondrat), numeroman, hipohondryk, lekoman, rozwodnik bez sukcesów życiowych (pracuje za marne pieniądze jako nauczyciel polskiego), niezadowolony z nastoletniego syna (w tej roli syn Koterskiego Michał). Każdy dzień to dla bohatera droga przez mękę natrętnie powtarzanych czynności. Miota się między momentami rozpaczy a wybuchami agresji.


Oba stany potrafią w nim wywoływać rzeczy z pozoru błahe – robotnicy za oknem, którzy hałasują od rana, narzekania matki (Janina Traczykówna), sąsiad słuchający Chopina. „Jednak Adaś nie jest świrem, jest po prostu wrażliwym człowiekiem, którego denerwuje to, że życie składa się w większości z detali, że rzeczy wielkie stanowią w nim niewielki procent. Takim świrem jest przecież czasem każdy z nas” – pisano po premierze filmu.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 23 grudnia 2017

Recenzja Kevin sam w Nowym Jorku (Home Alone 2: Lost in New York) - yoy.tv

Dwa lata po ogromnym sukcesie "Kevina" reżyser produkcji – Chris Columbus – postawił na kontynuację filmu. Tym razem głównym tłem wydarzeń stał się Nowy Jork. Rodzina McCallisterów postanawia spędzić Święta Bożego Narodzenia na Florydzie. Podczas zamieszania na lotnisku mały Kevin (Macaulay Culkin) wsiada jednak do innego samolotu. W efekcie tego sam jak palec trafia do Nowego Jorku, gdzie ponownie będzie musiał zmierzyć się z podrzędnymi włamywaczami, chcącymi zemścić się za zeszłoroczną wpadkę i pobyt w więzieniu...


Jak widać, fabuła nie odbiega zbytnio od swego pierwszego schematu. Zmienia się jedynie miejsce akcji filmu. Sam scenariusz również nie powala. Spora ilość gagów i przeróżnych kwestii to zwyczajnie istna powtórka z rozrywki. Czy ma to jednak jakieś większe znaczenie? Oczywiście że nie! Po co oryginalność, skoro żołądek i tak skręca się ze śmiechu? Tymczasem pomijając absolutny brak nowości, film zachwyca przede wszystkim wspaniałym aktorstwem. Po raz kolejny znakomicie spisali się Macaulay Culkin, John Heard i Catherine O'Hara, nie wspominając już o świetnych kreacjach Pesciego i Sterna w roli fajtłapowatych, choć bardzo ambitnych włamywaczy. W stałą obsadę rewelacyjnie wpasował się również Tim Curry i nie mniej zabawny Rob Schneider. Wielkim atutem produkcji można nazwać także fantastyczny klimat i świetny świąteczny nastrój. To właśnie dzięki nim film co roku przyciąga przed ekrany wiele milionów widzów. Ponadto ciekawie prezentuje się miła dla ucha ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa jak i niezwykłe zdjęcia Julio Macata. Sama reżyseria również bez zarzutów. Columbus po raz kolejny pokazał nam precyzyjne ujęcia, piękne scenografie i naprawdę dobrze nakręcone sceny na długo zapadające w pamięci.


"Kevin sam w Nowym Jorku" to najogólniej pozbawiony większych wad sequel, który wraz z poprzednikiem wprost emanuje świątecznym ciepłem, tworząc prawdziwą bożonarodzeniową klasykę dla całej rodziny. Film wprost bombarduje widza humorem i różnymi gagami, dowodząc przy tym, że prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu. Serdecznie polecam więc wszystkim sympatykom Świąt i tego fantastycznego, szczerze magicznego klimatu.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 22 grudnia 2017

Recenzja Osaczeni (Entrapment) - yoy.tv

Ona - obiecująca, piękna i młoda (ale już nie za bardzo), on - już w latach, ale wciąż atrakcyjny i uważany za superseksownego. Stawka też niemała: miliardy dolarów. Wartość dodatkowa, choć oczywista: miłość. Czy może być lepszy pomysł na przebój kinowy?


W tym przypadku chodzi o Catherine Zeta-Jones, która gra piękną i przebiegłą agentkę ubezpieczeniową, próbująca wytropić, czy pewien znany i wciąż podejrzewany, ale nieuchwytny włamywacz (to rola Seana Connery'ego) rzeczywiście ukradł cenny obraz. Jednak to tylko przykrywka, ponieważ tak naprawdę kobieta ma zupełnie inny cel: chce namówić mężczyznę na skok stulecia (i to dosłownie, ale nie każcie mi tłumaczyć o co chodzi). Stawka jest niezwykle wysoka - 20 miliardów dolarów.


Ten film bardziej był potrzebny Catherine Zeta-Jones, niż Connery’emu. On swoje już zagrał, pozycję zawodową miał ustaloną. Ale ona dopiero zaczynała karierę, dlatego "Osaczeni" byli dla niej ważni. Od ich realizacji mogła mówić, że grała z Jamesem Bondem. Do tej roli Connery’ego nawiązuje pierwsza scena filmu, w której włamywacz wstukuje kod bezpieczeństwa 1007, czyli "pierwszy 007". Jednak scena miłosna między Catherine a Seanem została w 2003 roku uznana przez czytelników amerykańskiego magazynu "Film" za drugą, najgorszą scenę miłosną w historii kina. Pierwsze miejsce przypadło Sharon Stone i Joemu Pesci w "Kasynie" (1995).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv