Na zamkniętym osiedlu w Arabii Saudyjskiej zamieszkałym przez pracowników zachodnich firm i ich rodziny dochodzi do samobójczego zamachu terrorystycznego. Ginie ponad 100 osób, są setki rannych.
Na miejsce przyjeżdża amerykańska ekipa śledcza, którą dowodzi agent specjalny Ronald Fleury (Jamie Foxx). Pomagają mu medyk sądowy Janet Mayes (Jennifer Garner), spec od materiałów wybuchowych Grant Sykes (Chris Cooper) oraz analityk wywiadu Adam Leavitt (Jason Bateman). Nie mają łatwego zadania: rząd Arabii Saudyjskiej uważa, że to ich wewnętrzna sprawa, miejscowa policja jest wrogo nastawiona, a postępujący upływ czasu dodatkowo powoduje zacieranie śladów. Na szczęście zdobywają też sojusznika: jest nim pułkownik Al Ghazi (Ashraf Barhom)...
Na wstępie i na zakończenie są w "Królestwie" ostre, dynamiczne sceny. Pośrodku - żmudne śledztwo, przepychanki i podchody mniej lub bardziej dyplomatyczne. Ale dzięki temu film jest frapujący, zaskakujący. Bo pokazuje, że w tym świecie proste rozwiązania rodem z westernów nie mają już zastosowania: trzeba być i tygrysem i lisem zarazem. Bo to jest królestwo dzikich, bezwzględnych zwierząt - kto tego nie zrozumie, zginie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 30 stycznia 2016
czwartek, 28 stycznia 2016
Recenzja Brzydka prawda (The Ugly Truth) - yoy.tv
Ona – kobieta sukcesu, nieudolnie poszukująca ideału na romantycznych kolacjach. On – wulgarny telewizyjny showman, który w niebanalny sposób próbuje wytłumaczyć samotnym i zdesperowanym, że centrum dowodzenia mężczyzn czai się w rozporku. Jaka jest prawda?
Otóż prawda jest taka, że poranny program, którego Abby (Katherine Heigl) jest producentką notuje coraz niższą oglądalność. Przełożony naszej bohaterki bojąc się o przyszłość swoich dzieci i wątpiąc w skuteczność materiału o sercowych perypetiach burmistrza ściąga do redakcji Mike'a (Gerard Butler). Bezczelnie bezpośredni prowadzący w kilka minut ratuje program obnażając na antenie potrzeby mężczyzn. Bo panowie drogie panie, to istoty z natury proste, a ich środowisko naturalne to nie kolacja przy świecach i skrzypku ale basen z kisielem i dwoma roznegliżowanymi dziewczynami...
Losy głównych bohaterów krzyżują się nie tylko na gruncie zawodowym. Mike decyduje się pomóc Abby w zdobyciu swojego pana idealnego. Bo pan idealny się pojawi. Oj, i to jaki... Przystojny lekarz lubiący koty i świetnie władający nicią dentystyczną. Będzie przesyłał jej bukiety ciętych kwiatów, zabierał na romantyczne pikniki i karmił obrzydliwym kawiorem. A ona? Ona nie będzie narzekać, kawior wypluje dyskretnie i zgodnie z poradami Mike'a jej piersi cały czas będą radośnie wołały „halo!”.
Wbrew pozorom akcja nie rozgrywa się permanentnie w sypialnianym barłogu, a pary sporadycznie rzucają się na siebie w miażdżące usta objęcia. Pikantnie i perwersyjnie jest natomiast w warstwie dialogowej. Jest zabawnie, ale nie żenująco. Wymiany zdań między głównymi antagonistami naszpikowane są grą słów, która niestety czasem umyka w tłumaczeniu.
Początkowa niechęć dwójki naszych bohaterów stopniowo przeradza się w swoistą przyjaźń. Nic nie jest tylko czarne lub białe. Mike czasem rezygnuje z wizerunku szowinistycznego macho, a Abby wbrew pozorom potrafi zerwać z postawą zimnej perfekcjonistki i dosadnie wypowiedzieć się o kroczu swojego mentora. A nasz „Mr. Perfect”? No cóż – jemu pozostało sumienne wywiązywanie się z roli bezpłciowego ideału.
Zgodnie z niepisanymi, ale powszechnie akceptowanymi zasadami komedii romantycznej – zakończenie historii jest oczywiste zanim jeszcze zabawa rozpocznie się na dobre. Dostajemy kolejną lekcję o przyciągających się przeciwieństwach i o tym, że miłość potrafi wybaczyć największe dziwactwa. Jednak w tym przypadku, ta klasyczna lekcja zaserwowana nam przez Roberta Luketica („Legalna blondynka”), jest nieodparcie zabawna i pomimo banalnej fabuły – wciągająca.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Otóż prawda jest taka, że poranny program, którego Abby (Katherine Heigl) jest producentką notuje coraz niższą oglądalność. Przełożony naszej bohaterki bojąc się o przyszłość swoich dzieci i wątpiąc w skuteczność materiału o sercowych perypetiach burmistrza ściąga do redakcji Mike'a (Gerard Butler). Bezczelnie bezpośredni prowadzący w kilka minut ratuje program obnażając na antenie potrzeby mężczyzn. Bo panowie drogie panie, to istoty z natury proste, a ich środowisko naturalne to nie kolacja przy świecach i skrzypku ale basen z kisielem i dwoma roznegliżowanymi dziewczynami...
Losy głównych bohaterów krzyżują się nie tylko na gruncie zawodowym. Mike decyduje się pomóc Abby w zdobyciu swojego pana idealnego. Bo pan idealny się pojawi. Oj, i to jaki... Przystojny lekarz lubiący koty i świetnie władający nicią dentystyczną. Będzie przesyłał jej bukiety ciętych kwiatów, zabierał na romantyczne pikniki i karmił obrzydliwym kawiorem. A ona? Ona nie będzie narzekać, kawior wypluje dyskretnie i zgodnie z poradami Mike'a jej piersi cały czas będą radośnie wołały „halo!”.
Wbrew pozorom akcja nie rozgrywa się permanentnie w sypialnianym barłogu, a pary sporadycznie rzucają się na siebie w miażdżące usta objęcia. Pikantnie i perwersyjnie jest natomiast w warstwie dialogowej. Jest zabawnie, ale nie żenująco. Wymiany zdań między głównymi antagonistami naszpikowane są grą słów, która niestety czasem umyka w tłumaczeniu.
Początkowa niechęć dwójki naszych bohaterów stopniowo przeradza się w swoistą przyjaźń. Nic nie jest tylko czarne lub białe. Mike czasem rezygnuje z wizerunku szowinistycznego macho, a Abby wbrew pozorom potrafi zerwać z postawą zimnej perfekcjonistki i dosadnie wypowiedzieć się o kroczu swojego mentora. A nasz „Mr. Perfect”? No cóż – jemu pozostało sumienne wywiązywanie się z roli bezpłciowego ideału.
Zgodnie z niepisanymi, ale powszechnie akceptowanymi zasadami komedii romantycznej – zakończenie historii jest oczywiste zanim jeszcze zabawa rozpocznie się na dobre. Dostajemy kolejną lekcję o przyciągających się przeciwieństwach i o tym, że miłość potrafi wybaczyć największe dziwactwa. Jednak w tym przypadku, ta klasyczna lekcja zaserwowana nam przez Roberta Luketica („Legalna blondynka”), jest nieodparcie zabawna i pomimo banalnej fabuły – wciągająca.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 25 stycznia 2016
Recenzja John Q - yoy.tv
Pragnąc ratować śmiertelnie chorego syna John decyduje się na desperacki krok i wzięcie zakładników w szpitalnej izbie przyjęć.
John Quincy Archibald ma chorego synka. Podczas wizyty w szpitalu dowiaduje się, że życie dziecka może uratować tylko natychmiastowy przeszczep serca… Problem w tym, że John, człowiek uczciwy i pracujący, ale ubogi, nie ma ubezpieczenia gwarantującego sfinansowanie takiej operacji. Mężczyzna próbuje na różne sposoby znaleźć pieniądze, a kiedy te zawodzą… kupuje broń, bierze zakładników i barykaduje się w szpitalu, chcąc wymusić na dyrekcji przeprowadzenie zabiegu.
Film Nicka Cassavetesa („Pamiętnik”, „Bez mojej zgody”) porusza ważny dla Amerykanów problem – szacuje się, że ponad 50 milionów obywateli tego kraju nie ma ubezpieczenia i za każdą wizytę w szpitalu musi płacić ze swojej kieszeni. A są to kwoty ogromne… „John Q” narobił więc sporo szumu w mediach, stał się także argumentem w debacie politycznej (w roli cameo wystąpiła Hilary Clinton domagająca się zmian w prawie ubezpieczeniowym, na ekranie zobaczymy przemawiającego George’a W. Buska, Ala Gore’a).
Pomijając to wszystko, to chwytający za serce dramat sensacyjny, w którym wiodącym wątkiem nie jest relacja porywacz-porwani, a desperacki – i wiadomo, że w pewnym sensie skazany na porażkę, krok Johna jest wszak sprzeczny z prawem – walka ojca o życie dziecka. Grający tytułową postać Denzel Washington znakomicie nadaje się do tej roli, everymana, który musi stanąć do walki z systemem, który zdolny jest do największych poświęceń dla najbliższych. Choć poniekąd staje po „ciemnej stronie mocy”, nie ma chyba nikogo, kto by mu nie kibicował…
Rola Washingtona jest bez wątpienia największym atutem tego precyzyjnie zrealizowanego filmu. A wady? Też są – zbyt czarno-biały jest schemat pokazywania Johna i bezdusznej policji, czasem reżyser zapędza się na grunt łzawego melodramatu, parę scen drażni próbami moralnego szantażu. Mimo wszystko plusów jest więcej i film z pewnością warto zobaczyć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
John Quincy Archibald ma chorego synka. Podczas wizyty w szpitalu dowiaduje się, że życie dziecka może uratować tylko natychmiastowy przeszczep serca… Problem w tym, że John, człowiek uczciwy i pracujący, ale ubogi, nie ma ubezpieczenia gwarantującego sfinansowanie takiej operacji. Mężczyzna próbuje na różne sposoby znaleźć pieniądze, a kiedy te zawodzą… kupuje broń, bierze zakładników i barykaduje się w szpitalu, chcąc wymusić na dyrekcji przeprowadzenie zabiegu.
Film Nicka Cassavetesa („Pamiętnik”, „Bez mojej zgody”) porusza ważny dla Amerykanów problem – szacuje się, że ponad 50 milionów obywateli tego kraju nie ma ubezpieczenia i za każdą wizytę w szpitalu musi płacić ze swojej kieszeni. A są to kwoty ogromne… „John Q” narobił więc sporo szumu w mediach, stał się także argumentem w debacie politycznej (w roli cameo wystąpiła Hilary Clinton domagająca się zmian w prawie ubezpieczeniowym, na ekranie zobaczymy przemawiającego George’a W. Buska, Ala Gore’a).
Pomijając to wszystko, to chwytający za serce dramat sensacyjny, w którym wiodącym wątkiem nie jest relacja porywacz-porwani, a desperacki – i wiadomo, że w pewnym sensie skazany na porażkę, krok Johna jest wszak sprzeczny z prawem – walka ojca o życie dziecka. Grający tytułową postać Denzel Washington znakomicie nadaje się do tej roli, everymana, który musi stanąć do walki z systemem, który zdolny jest do największych poświęceń dla najbliższych. Choć poniekąd staje po „ciemnej stronie mocy”, nie ma chyba nikogo, kto by mu nie kibicował…
Rola Washingtona jest bez wątpienia największym atutem tego precyzyjnie zrealizowanego filmu. A wady? Też są – zbyt czarno-biały jest schemat pokazywania Johna i bezdusznej policji, czasem reżyser zapędza się na grunt łzawego melodramatu, parę scen drażni próbami moralnego szantażu. Mimo wszystko plusów jest więcej i film z pewnością warto zobaczyć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
czwartek, 21 stycznia 2016
Recenzja Ip Man (Yip Man) - yoy.tv
Nie ulega wątpliwości, że azjaci produkują filmy akcji praktycznie taśmowo. Tym razem bardzo mocno skupili się nad swoim zadaniem, ponieważ stworzyli fenomenalną historię, która dosłownie wyrywa z fotela.
„Ip Man” jest pół-biografią mistrza Yip, który stworzył w Chinach podwaliny kung-fu, jakie znamy dzisiaj. Kiedy zakończył karierę nauczyciela, stał się mentorem samego Bruce’a Lee. Ów człowiek był najlepszym wojownikiem ze wszystkich i mieszkał w niewielkim miasteczku, które słynęło z dzielnicy szkół walk. Chociaż mistrzowie posiadali własne szkoły, Yip jednak nie chciał uczyć swojej techniki tudzież mieć uczniów. Podczas sparingu – z jednym z miejscowych mistrzów – wygrywa i fama o jego umiejętnościach szybko się roznosi. Wtedy do miasta przyjeżdża grupa bandytów, wyzywając po kolei każdego z właścicieli szkół walk.
Szef gangu pokonywał ich z łatwością, chciał więc zmierzyć się i z Yipem. Główny bohater upokorzył go na oczach miasta, lecz w dalszym ciągu, ignorując prośby, nie zamierzał otworzyć własnej placówki. Kiedy rozpętała się wojna japońsko-chińska, nadeszły czasy głodu oraz biedy. Mistrz, razem ze swoją rodziną, musiał mieszkać w zrujnowanym domu i oszczędzać na każdym posiłku dziennie. Wówczas, gdy Japończycy ciemiężyli jego rodaków w kopalni węgla, jeden z oficerów cesarskiej armii zaproponował walkę z adeptami karate. Za każdą wygraną można było dostać worek ryżu. Z początku Yip nie zgadza się na wyzwanie, jednak gdy w pojedynku ginie jego przyjaciel, postanawia się zemścić. Staje się nie tylko ikoną chińskiego wyzwolenia, ale również jedynym człowiekiem, który mógł wtedy bronić dumy miasta.
Film to piękne, zapierające dech w piersiach widowisko. Niesamowite choreografie potyczek sprawiają, że im jest ich więcej, tym bardziej nie możemy uwierzyć w poziom prezentowanego przez aktorów kaskaderstwa. Sceny walk przebijają nawet „Ong Baka”, który do tego czasu wydawał się nie do zdetronizowania. Akcja to jednak nie wszystko, piękne zdjęcia oraz muzykę wykonano z ogromnym „uczuciem” tudzież solidnością. Donnie Yen i reszta obsady wykazują się wielkim kunsztem aktorskim. Sama fabuła przedstawia widzom historię człowieka, który dzięki swojej odwadze i wierze we własne zasady, a także bezinteresowności w pomocy ludziom, staje się nie tylko bohaterem miasta, ale także katalizatorem w wyzwoleniu Chińczyków z okupacji.
„Ip Man” wprowadził sztuki walki na zupełnie inny poziom. Udowodnił ponadto, że techniki samoobrony to nie tylko brutalna siła, ale również połączenie ideologii, filozofii oraz tradycji.Owego filmu nie można zaszufladkować razem ze standardowym azjatyckim kinem akcji. To pozycja, obok której nie da się przejść obojętnie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
„Ip Man” jest pół-biografią mistrza Yip, który stworzył w Chinach podwaliny kung-fu, jakie znamy dzisiaj. Kiedy zakończył karierę nauczyciela, stał się mentorem samego Bruce’a Lee. Ów człowiek był najlepszym wojownikiem ze wszystkich i mieszkał w niewielkim miasteczku, które słynęło z dzielnicy szkół walk. Chociaż mistrzowie posiadali własne szkoły, Yip jednak nie chciał uczyć swojej techniki tudzież mieć uczniów. Podczas sparingu – z jednym z miejscowych mistrzów – wygrywa i fama o jego umiejętnościach szybko się roznosi. Wtedy do miasta przyjeżdża grupa bandytów, wyzywając po kolei każdego z właścicieli szkół walk.
Szef gangu pokonywał ich z łatwością, chciał więc zmierzyć się i z Yipem. Główny bohater upokorzył go na oczach miasta, lecz w dalszym ciągu, ignorując prośby, nie zamierzał otworzyć własnej placówki. Kiedy rozpętała się wojna japońsko-chińska, nadeszły czasy głodu oraz biedy. Mistrz, razem ze swoją rodziną, musiał mieszkać w zrujnowanym domu i oszczędzać na każdym posiłku dziennie. Wówczas, gdy Japończycy ciemiężyli jego rodaków w kopalni węgla, jeden z oficerów cesarskiej armii zaproponował walkę z adeptami karate. Za każdą wygraną można było dostać worek ryżu. Z początku Yip nie zgadza się na wyzwanie, jednak gdy w pojedynku ginie jego przyjaciel, postanawia się zemścić. Staje się nie tylko ikoną chińskiego wyzwolenia, ale również jedynym człowiekiem, który mógł wtedy bronić dumy miasta.
Film to piękne, zapierające dech w piersiach widowisko. Niesamowite choreografie potyczek sprawiają, że im jest ich więcej, tym bardziej nie możemy uwierzyć w poziom prezentowanego przez aktorów kaskaderstwa. Sceny walk przebijają nawet „Ong Baka”, który do tego czasu wydawał się nie do zdetronizowania. Akcja to jednak nie wszystko, piękne zdjęcia oraz muzykę wykonano z ogromnym „uczuciem” tudzież solidnością. Donnie Yen i reszta obsady wykazują się wielkim kunsztem aktorskim. Sama fabuła przedstawia widzom historię człowieka, który dzięki swojej odwadze i wierze we własne zasady, a także bezinteresowności w pomocy ludziom, staje się nie tylko bohaterem miasta, ale także katalizatorem w wyzwoleniu Chińczyków z okupacji.
„Ip Man” wprowadził sztuki walki na zupełnie inny poziom. Udowodnił ponadto, że techniki samoobrony to nie tylko brutalna siła, ale również połączenie ideologii, filozofii oraz tradycji.Owego filmu nie można zaszufladkować razem ze standardowym azjatyckim kinem akcji. To pozycja, obok której nie da się przejść obojętnie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
wtorek, 19 stycznia 2016
Recenzja Dzień próby (Training Day) - yoy.tv
Jake Hoyt, młody policjant z Los Angeles, marzy o karierze w wydziale do walki z narkotykami. W ciągu jednego dnia będzie musiał przekonać charyzmatycznego zwierzchnika, że nadaje się do tej pracy.
Młody policjant Jake (Ethan Hawke) trafia na staż pod skrzydła doświadczonego Alonzo (Denzel Washington), który ma co prawda dość niekonwencjonalne podejście do służby, ale zarazem osiąga imponujące wyniki. Kolejne 24 godziny w życiu Jake’a będą niezwykłym doświadczeniem - otrze się o śmierć i dowie się, jak cienka jest granica między egzekwowaniem prawa a bezprawiem. Wchodząc coraz głębiej w świat, który rządzi się własnymi prawami, musi się zastanowić nad jasnymi dotąd i oczywistymi pojęciami, takimi jak: etyka zawodowa, sprawiedliwość, prawość, zbrodnia.
Jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat: mocny, trzymający w napięciu. Brawurowa kreacja Denzela Washingtona przyniosła mu Oscara, nie gorszy Ethan Hawke musiał zadowolić się jedynie nominacją. Film jest tez zarazem potwierdzeniem reżyserskiej klasy Antoine’a Fuqua, twórcy równie widowiskowych “Łez słońca" (2003), “Króla Artura" (2004) i “Wezwania" (2007).
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Młody policjant Jake (Ethan Hawke) trafia na staż pod skrzydła doświadczonego Alonzo (Denzel Washington), który ma co prawda dość niekonwencjonalne podejście do służby, ale zarazem osiąga imponujące wyniki. Kolejne 24 godziny w życiu Jake’a będą niezwykłym doświadczeniem - otrze się o śmierć i dowie się, jak cienka jest granica między egzekwowaniem prawa a bezprawiem. Wchodząc coraz głębiej w świat, który rządzi się własnymi prawami, musi się zastanowić nad jasnymi dotąd i oczywistymi pojęciami, takimi jak: etyka zawodowa, sprawiedliwość, prawość, zbrodnia.
Jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat: mocny, trzymający w napięciu. Brawurowa kreacja Denzela Washingtona przyniosła mu Oscara, nie gorszy Ethan Hawke musiał zadowolić się jedynie nominacją. Film jest tez zarazem potwierdzeniem reżyserskiej klasy Antoine’a Fuqua, twórcy równie widowiskowych “Łez słońca" (2003), “Króla Artura" (2004) i “Wezwania" (2007).
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 16 stycznia 2016
Recenzja Choć goni nas czas (The Bucket List) - yoy.tv
Największym walorem "Choć goni nas czas" jest para głównych aktorów - rewelacyjnych Jacka Nicholsona i Morgana Freemana. Nie przełamują swych wizerunków, przeciwnie - utrwalają je. Grają dobrze znanymi minami, gestami i chwytami. Ale że film nastawiony jest głównie na rozrywkę - wszystko jest ok.
Edward Cole (Nicholson) i Carter Chambers (Freeman) mają zwykle odmienne zdanie. Różnią się charakterami, podejściem do życia, zasobnością portfela, kolorem skóry, słowem - niemal wszystkim. Łączy ich choroba, która może dopaść każdego, niezależnie od wyznania czy pieniędzy. Śmiertelnie chorzy na raka Edward i Carter postanawiają się porządnie i ostatni raz zabawić. Wspólnie sporządzają więc listę czynności, które chcieliby wykonać przed śmiercią.
Zwykle dla podstarzałych aktorów (a już zwłaszcza aktorek) niesłusznie brakuje miejsca w hollywoodzkiej machinie, która afirmuje młodość i urodę. Najlepszym tego przykładem Gene Hackman - wybitny aktor, będący w całkiem niezłej formie, jak sam mówi, przestał otrzymywać propozycje. Tym większe słowa uznania należą się Reinerowi. Młodzi przecież również chorują. Aby przejmująco opowiedzieć o umieraniu nie trzeba koniecznie mówić o ludziach starszych. "Choć goni nas czas" jest również filmem o oswajaniu świadomości śmierci - kwestii niechętnie podejmowanej przez współczesną kulturę. Dlatego najlepsze są początkowe sceny, w których bohaterowie przebywają na szpitalne sali. Z jednej strony otrzymujemy realia szpitalnej egzystencji, z drugiej - szereg prześmiesznych dialogów.
Film Reinera jest zabawny, świetnie zagrany i odważny. Mimo komediowej otoczki reżyser stara się powiedzieć coś istotnego - o przyjaźni, wartościach, Bogu. Odniusł on sukces, ponieważ poważne tematy zasłania inteligentnym dowcipem, dzięki czemu stają się one przystępniejsze.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Edward Cole (Nicholson) i Carter Chambers (Freeman) mają zwykle odmienne zdanie. Różnią się charakterami, podejściem do życia, zasobnością portfela, kolorem skóry, słowem - niemal wszystkim. Łączy ich choroba, która może dopaść każdego, niezależnie od wyznania czy pieniędzy. Śmiertelnie chorzy na raka Edward i Carter postanawiają się porządnie i ostatni raz zabawić. Wspólnie sporządzają więc listę czynności, które chcieliby wykonać przed śmiercią.
Zwykle dla podstarzałych aktorów (a już zwłaszcza aktorek) niesłusznie brakuje miejsca w hollywoodzkiej machinie, która afirmuje młodość i urodę. Najlepszym tego przykładem Gene Hackman - wybitny aktor, będący w całkiem niezłej formie, jak sam mówi, przestał otrzymywać propozycje. Tym większe słowa uznania należą się Reinerowi. Młodzi przecież również chorują. Aby przejmująco opowiedzieć o umieraniu nie trzeba koniecznie mówić o ludziach starszych. "Choć goni nas czas" jest również filmem o oswajaniu świadomości śmierci - kwestii niechętnie podejmowanej przez współczesną kulturę. Dlatego najlepsze są początkowe sceny, w których bohaterowie przebywają na szpitalne sali. Z jednej strony otrzymujemy realia szpitalnej egzystencji, z drugiej - szereg prześmiesznych dialogów.
Film Reinera jest zabawny, świetnie zagrany i odważny. Mimo komediowej otoczki reżyser stara się powiedzieć coś istotnego - o przyjaźni, wartościach, Bogu. Odniusł on sukces, ponieważ poważne tematy zasłania inteligentnym dowcipem, dzięki czemu stają się one przystępniejsze.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
czwartek, 14 stycznia 2016
Recenzja Ocean's Eleven: Ryzykowna gra (Ocean's Eleven) - yoy.tv
Danny Ocean (George Clooney) to jeden z najlepszych amerykańskich przestępców. Złodziej jakich mało. Kiedy po raz kolejny wychodzi z więzienia wpada mu do głowy genialny plan obrabowania skarbca, do którego spływają pieniądze z trzech najlepiej prosperujących kasyn w Vegas, których właścicielem jest
Terry Benedict (Andy Garcia). Wraz z Rusty'm Ryan'em (Brad Pitt) zbiera grupę, liczącą 9 członków, którzy mają im pomóc przy napadzie. Dzięki rabunkowi Danny nie tylko nieźle się wzbogaci, ale również odzyska miłość swojego życia - Tess (Julia Roberts).
Film zaczyna się bez żadnej torpedy, ale rozkręca bardzo szybko i zaczyna coraz bardziej wciągać. Trudno żeby tak nie było, skoro gra w nim plejada najlepszych gwiazd Hollywood. Clooney, Pitt, Roberts - te nazwiska już od dawna są znakiem dobrej jakości filmu. Ocean's Eleven nie odchodzi od reguły.
Fabuła jest dość prosta - 11 fachowców ma zamiar okraść skarbiec, którego praktycznie nie da się okraść. Jako, że Danny Ocean jest zasady "rzeczy niemożliwe spełniam od zaraz, cuda zajmują mi trochę więcej czasu" muszą dać radę. Zważając na to, jak zawiły jest ich plan mają duże szanse, żeby się powiódł.
Dzięki skomplikowanym planom grupa Danny'ego nie znudzi oglądających. I nie raz zaskoczy swą przebiegłością i sprytem. Jeśli jednak liczymy na niepowodzenia w akcji to nieco się zawiedziemy. Wszyscy wyjdą cało z tej operacji, a problemów w czasie jej wykonywania będzie jak na lekarstwo. Mało będzie momentów w których serce odmówi nam na moment posłuszeństwa, ale dzięki szybkości z jaką fabuła leci przed siebie ani na moment nie będziemy chcieli rzucić pilotem o telewizor wołając: jezu, niech im się coś wreszcie stanie!
Bohaterzy w filmie są po prostu niesamowici. Gdyby to nie oni, znane twarze z najlepszych filmów prawdopodobnie Ocean's Eleven nie byłoby tym samym arcydziełem. Ich popularność i charyzmat wielu przyciągnęła do kin i przed telewizory. . Ich gra aktorska, cięte dialogi, riposty - wszystko to dodaje filmowi walorów. Tak samo jak od razu zdobywa naszą sympatię tytułowa jedenastka tak samo odpycha nas od siebie właściciel kasyn i cel naszych ulubionych przestępców, Terry. Trudno nie wspomnieć również o Juli Roberts, która podbija nasze i Danny'ego serce w roli Tess. Była żona pana Ocean, kustoszka w muzeum przez prawie cały film opiera się zalotom eksmęża. No ale błagam Was - czy i jak można się długo opierać komuś, kto wygląda jak George Clooney?
Podsumowując: śmietanka Hollywood zrobiła z tego filmu dobre kino. Lekkie, przyjemne i rozrywkowe. Zagmatwany plan nie powoduje zagmatwanej fabuły a obraz, choć dość przewidywalny trzyma w napięciu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Terry Benedict (Andy Garcia). Wraz z Rusty'm Ryan'em (Brad Pitt) zbiera grupę, liczącą 9 członków, którzy mają im pomóc przy napadzie. Dzięki rabunkowi Danny nie tylko nieźle się wzbogaci, ale również odzyska miłość swojego życia - Tess (Julia Roberts).
Film zaczyna się bez żadnej torpedy, ale rozkręca bardzo szybko i zaczyna coraz bardziej wciągać. Trudno żeby tak nie było, skoro gra w nim plejada najlepszych gwiazd Hollywood. Clooney, Pitt, Roberts - te nazwiska już od dawna są znakiem dobrej jakości filmu. Ocean's Eleven nie odchodzi od reguły.
Fabuła jest dość prosta - 11 fachowców ma zamiar okraść skarbiec, którego praktycznie nie da się okraść. Jako, że Danny Ocean jest zasady "rzeczy niemożliwe spełniam od zaraz, cuda zajmują mi trochę więcej czasu" muszą dać radę. Zważając na to, jak zawiły jest ich plan mają duże szanse, żeby się powiódł.
Dzięki skomplikowanym planom grupa Danny'ego nie znudzi oglądających. I nie raz zaskoczy swą przebiegłością i sprytem. Jeśli jednak liczymy na niepowodzenia w akcji to nieco się zawiedziemy. Wszyscy wyjdą cało z tej operacji, a problemów w czasie jej wykonywania będzie jak na lekarstwo. Mało będzie momentów w których serce odmówi nam na moment posłuszeństwa, ale dzięki szybkości z jaką fabuła leci przed siebie ani na moment nie będziemy chcieli rzucić pilotem o telewizor wołając: jezu, niech im się coś wreszcie stanie!
Bohaterzy w filmie są po prostu niesamowici. Gdyby to nie oni, znane twarze z najlepszych filmów prawdopodobnie Ocean's Eleven nie byłoby tym samym arcydziełem. Ich popularność i charyzmat wielu przyciągnęła do kin i przed telewizory. . Ich gra aktorska, cięte dialogi, riposty - wszystko to dodaje filmowi walorów. Tak samo jak od razu zdobywa naszą sympatię tytułowa jedenastka tak samo odpycha nas od siebie właściciel kasyn i cel naszych ulubionych przestępców, Terry. Trudno nie wspomnieć również o Juli Roberts, która podbija nasze i Danny'ego serce w roli Tess. Była żona pana Ocean, kustoszka w muzeum przez prawie cały film opiera się zalotom eksmęża. No ale błagam Was - czy i jak można się długo opierać komuś, kto wygląda jak George Clooney?
Podsumowując: śmietanka Hollywood zrobiła z tego filmu dobre kino. Lekkie, przyjemne i rozrywkowe. Zagmatwany plan nie powoduje zagmatwanej fabuły a obraz, choć dość przewidywalny trzyma w napięciu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
wtorek, 12 stycznia 2016
Recenzja Wróg u bram (Enemy at the Gates) - yoy.tv
Organizacje rosyjskich weteranów protestowały przeciwko wprowadzanemu na ekrany rosyjskich kin filmu „Wróg u bram” twierdząc, że film przekłamuje historię!
Rok 1942, w oblężonym Stalingradzie toczą się uliczne walki. Jeden z radzieckich oficerów politycznych, Daniłow, dostrzega strzelecki talent młodego Wasilija Zajcewa i wpada na pomysł wykreowania go na wojennego bohatera. Zajcew, mający doskonałe wyniki w zabijaniu Niemców staje do snajperskiego pojedynku z najlepszym strzelcem wyborowym majorem Koenigiem.
Renesans kina wojennego zapoczątkował Steven Spielberg w 1998 roku który dosłownie zawojował kino „Szeregowcem Ryanem”. W tym samym roku premierę miała wojenno-poetycka „Cienka czerwona linia”. Jeanowi-Jacquesowi Annauda dwa lat później było już nieco łatwiej zrobić film, w którym wielka batalistyka jest tłem opowiadanej o ludzkich jednostkach historii. I to mimo gargantuiczności tych wojennych dzieł jest w tych filmach najważniejsze – opowiadają o zwyczajnych ludziach, ubłoconych, wątpiących, zdezorientowanych, zupełnie nie przypominających spiżowych pomników dawnego kina, gdzie żołnierz się „kulom nie kłaniał”.
W podobnej konwencji utrzymany jest „Wróg u bram”, film, którego główną treścią jest toczony w oblężonym Stalingradzie pojedynek dwóch wybitnych snajperów – młodego Rosjanina Wasilija Zajcewa i majora Koeniga. Ten pierwszy jest postacią historyczną; na jego karabinie pokazywanym do tej pory w muzeum miasta nie starczyłoby miejsca na kreski oznaczające zabitych wrogów, trzeba by byłoby wyryć ich aż 149! Jego antagonistą jest postać fikcyjna, choć miał swojego odpowiednika w postaci dowódcy niemieckiej szkoły snajperów Standartenfuhrera SS Heinza Thorwalda, który poległ w Stalingradzie. Legenda jakoby toczył się pojedynek między nimi można raczej włożyć między bajki, ale takie podnoszące morale opowieści produkowali przecież wtedy masowo radzieccy oficerowie polityczni.
Trzeba przyznać, iż w filmie Annauda te pojedynki, w których napięcie sięga zenitu są niezwykle emocjonujące i bardzo atrakcyjne wizualnie, a pomysłowość kamuflażu antagonistów, ich cierpliwość i brawura pięknie oddane dzięki doskonałym zdjęciom, robią olbrzymie wrażenie.
Obydwaj wykonawcy głównych ról, młodziutki wtedy Jude Law i Ed Harris, aktor o stalowym spojrzeniu chłodnych oczu dają prawdziwy popis sztuki aktorskiej. Nie mniejsze wrażenie niż pojedynki snajperów robią początkowe sekwencji filmu, w których atak na pozycje wroga to bieg przerażonych żołnierzy, z których co czwarty ma w reku karabin, ale żaden nie może się wycofać, bo to oznacza wyrok śmierci z rak podążających za nimi katów, którzy tak karzą tchórzostwo.
Widok oblężonego miasta jest surrealistyczny i niemal nierzeczywisty. Ale faktycznie bardzo bliski realnemu, bo Stalingrad stał się nie tylko polem bitwy, ale i cmentarzem, na którym wieczny spoczynek znalazła większość mieszkańców miast skoro jego liczba spadła z 850 tysięcy (wg danych z roku 1940) do 1500! Nie mówiąc o żołnierzach, których poległo prawie milion, z powodu ran, chorób i głodu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Rok 1942, w oblężonym Stalingradzie toczą się uliczne walki. Jeden z radzieckich oficerów politycznych, Daniłow, dostrzega strzelecki talent młodego Wasilija Zajcewa i wpada na pomysł wykreowania go na wojennego bohatera. Zajcew, mający doskonałe wyniki w zabijaniu Niemców staje do snajperskiego pojedynku z najlepszym strzelcem wyborowym majorem Koenigiem.
Renesans kina wojennego zapoczątkował Steven Spielberg w 1998 roku który dosłownie zawojował kino „Szeregowcem Ryanem”. W tym samym roku premierę miała wojenno-poetycka „Cienka czerwona linia”. Jeanowi-Jacquesowi Annauda dwa lat później było już nieco łatwiej zrobić film, w którym wielka batalistyka jest tłem opowiadanej o ludzkich jednostkach historii. I to mimo gargantuiczności tych wojennych dzieł jest w tych filmach najważniejsze – opowiadają o zwyczajnych ludziach, ubłoconych, wątpiących, zdezorientowanych, zupełnie nie przypominających spiżowych pomników dawnego kina, gdzie żołnierz się „kulom nie kłaniał”.
W podobnej konwencji utrzymany jest „Wróg u bram”, film, którego główną treścią jest toczony w oblężonym Stalingradzie pojedynek dwóch wybitnych snajperów – młodego Rosjanina Wasilija Zajcewa i majora Koeniga. Ten pierwszy jest postacią historyczną; na jego karabinie pokazywanym do tej pory w muzeum miasta nie starczyłoby miejsca na kreski oznaczające zabitych wrogów, trzeba by byłoby wyryć ich aż 149! Jego antagonistą jest postać fikcyjna, choć miał swojego odpowiednika w postaci dowódcy niemieckiej szkoły snajperów Standartenfuhrera SS Heinza Thorwalda, który poległ w Stalingradzie. Legenda jakoby toczył się pojedynek między nimi można raczej włożyć między bajki, ale takie podnoszące morale opowieści produkowali przecież wtedy masowo radzieccy oficerowie polityczni.
Trzeba przyznać, iż w filmie Annauda te pojedynki, w których napięcie sięga zenitu są niezwykle emocjonujące i bardzo atrakcyjne wizualnie, a pomysłowość kamuflażu antagonistów, ich cierpliwość i brawura pięknie oddane dzięki doskonałym zdjęciom, robią olbrzymie wrażenie.
Obydwaj wykonawcy głównych ról, młodziutki wtedy Jude Law i Ed Harris, aktor o stalowym spojrzeniu chłodnych oczu dają prawdziwy popis sztuki aktorskiej. Nie mniejsze wrażenie niż pojedynki snajperów robią początkowe sekwencji filmu, w których atak na pozycje wroga to bieg przerażonych żołnierzy, z których co czwarty ma w reku karabin, ale żaden nie może się wycofać, bo to oznacza wyrok śmierci z rak podążających za nimi katów, którzy tak karzą tchórzostwo.
Widok oblężonego miasta jest surrealistyczny i niemal nierzeczywisty. Ale faktycznie bardzo bliski realnemu, bo Stalingrad stał się nie tylko polem bitwy, ale i cmentarzem, na którym wieczny spoczynek znalazła większość mieszkańców miast skoro jego liczba spadła z 850 tysięcy (wg danych z roku 1940) do 1500! Nie mówiąc o żołnierzach, których poległo prawie milion, z powodu ran, chorób i głodu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
niedziela, 10 stycznia 2016
Recenzja Godziny strachu (Butterfly on a Wheel) - yoy.tv
Neila i Abby poznajemy w sielankowych sytuacjach życia rodzinnego. Zdają się mieć wszystko, co tylko dusza zapragnie: piękny dom, cudowną córkę i karierę (tę akurat ma tylko Neil, ale za to przebojowo pnie się po kolejnych szczeblach korporacyjnej kariery). Wszystko to stracą pewnej feralnej soboty, kiedy zostaną porwani przez psychopatę, który grozi im śmiercią córki, jeśli nie będą robić tego, co im zleci.
Tak oto zaczyna się kilka naprawdę szalonych godzin w życiu małżonków. Przekonają się, ile dla siebie znaczą i jak daleko posuną się, by ocalić najbliższych. Po drodze odkryją także prawdę o sobie i powiedzą kilka przykrych, ale szczerych zdań.
Obraz Godziny strachu oparty jest na bardzo ciekawym scenariuszu oraz przyzwoitej grze aktorskiej Gerard Butler, Maria Bello i Pierce Brosnan. Dobrze zarysowane postacie oraz ciekawa fabuła powinna przypaść do gustu miłośnikom solidnych thrillerów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Tak oto zaczyna się kilka naprawdę szalonych godzin w życiu małżonków. Przekonają się, ile dla siebie znaczą i jak daleko posuną się, by ocalić najbliższych. Po drodze odkryją także prawdę o sobie i powiedzą kilka przykrych, ale szczerych zdań.
Obraz Godziny strachu oparty jest na bardzo ciekawym scenariuszu oraz przyzwoitej grze aktorskiej Gerard Butler, Maria Bello i Pierce Brosnan. Dobrze zarysowane postacie oraz ciekawa fabuła powinna przypaść do gustu miłośnikom solidnych thrillerów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
piątek, 8 stycznia 2016
Recenzja Madagaskar (Madagascar) - yoy.tv
Twórcy wielkich przebojów kinowych: Shrek i Rybki z Ferajny serwują kinomaniakom kolejną komediową animację zatytułowaną Madagaskar. Bohaterami tego przezabawnego filmu jest czwórka przyjaciół z ZOO w Nowym Jorku: potężny lew ALEX, nerwowa żyrafa MELMAN, zebra MARTY i opiekuńcza hippopotamica GLORIA.
Wszystkie zwierzęta żyją sobie wygodnie i spokojnie w ZOO, dopóki spragniony dzikiej przyrody Marty nie wpadnie na pomysł by wyruszyć na zwiedzanie świata (wszystko, dlatego, że rozmawiał ze zwariowanymi i nieobliczalnymi pingwinami - podróżnikami). No i skończy się na tym, że cała czwórka wyląduje na egzotycznej wyspie Madagaskar...
Co zachwyca w tym obrazie? Właściwie to jego prostota, a zarazem efektowność. W rzeczywistości animacja jest dość prosta, widać wyraźne nawiązania do stylu dawnych kreskówek - z jednej strony mamy powiewającą grzywę Alexa na wietrze (dopracowana w najmniejszych...włoskach), a z drugiej prostacko „narysowane” pingwiny. Pingwiny-komandosy z Mission Impossible w tle robią piorunująco komiczne wrażenie. Ich przywódca Skipper to skrzyżowanie Halskiego z Ekstradycji z Franzem Mauerem z Psów, a jego drużyna przypomina grupę Jamesa Bonda.
Czy animacja może mieć jakieś przesłanie? Tutaj pokazane jest, że bez względu, kim jesteś, jaki masz charakter, co preferujesz na śniadanie, (bowiem lew Alex jest jedynym drapieżcą w tym całym towarzystwie) i jak wyglądasz możesz przyjaźnić się, z kim chcesz. W gruncie rzeczy każda z tych postaci jest zupełnie inna, każda jest barwna na swój sposób, każda z nich skrywa w sobie lęki i obawy, każda ma marzenia i do czegoś dąży, wreszcie każda ma swój własny świat - a w ostateczności trafiają w jeden wspólny i muszą się nauczyć na nowo w nim żyć i funkcjonować.
Madagaskar to świetna zabawa zarówno dla dzieci jak i starszych - Ci pierwsi będą śmiali się do rozpuku przy licznych potknięciach i bójkach, a Ci drudzy ubawią się przy tematach muzycznych i scenach parodiujących znane im już filmy. Polecamy wszystkim bez wyjątku!
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Wszystkie zwierzęta żyją sobie wygodnie i spokojnie w ZOO, dopóki spragniony dzikiej przyrody Marty nie wpadnie na pomysł by wyruszyć na zwiedzanie świata (wszystko, dlatego, że rozmawiał ze zwariowanymi i nieobliczalnymi pingwinami - podróżnikami). No i skończy się na tym, że cała czwórka wyląduje na egzotycznej wyspie Madagaskar...
Co zachwyca w tym obrazie? Właściwie to jego prostota, a zarazem efektowność. W rzeczywistości animacja jest dość prosta, widać wyraźne nawiązania do stylu dawnych kreskówek - z jednej strony mamy powiewającą grzywę Alexa na wietrze (dopracowana w najmniejszych...włoskach), a z drugiej prostacko „narysowane” pingwiny. Pingwiny-komandosy z Mission Impossible w tle robią piorunująco komiczne wrażenie. Ich przywódca Skipper to skrzyżowanie Halskiego z Ekstradycji z Franzem Mauerem z Psów, a jego drużyna przypomina grupę Jamesa Bonda.
Czy animacja może mieć jakieś przesłanie? Tutaj pokazane jest, że bez względu, kim jesteś, jaki masz charakter, co preferujesz na śniadanie, (bowiem lew Alex jest jedynym drapieżcą w tym całym towarzystwie) i jak wyglądasz możesz przyjaźnić się, z kim chcesz. W gruncie rzeczy każda z tych postaci jest zupełnie inna, każda jest barwna na swój sposób, każda z nich skrywa w sobie lęki i obawy, każda ma marzenia i do czegoś dąży, wreszcie każda ma swój własny świat - a w ostateczności trafiają w jeden wspólny i muszą się nauczyć na nowo w nim żyć i funkcjonować.
Madagaskar to świetna zabawa zarówno dla dzieci jak i starszych - Ci pierwsi będą śmiali się do rozpuku przy licznych potknięciach i bójkach, a Ci drudzy ubawią się przy tematach muzycznych i scenach parodiujących znane im już filmy. Polecamy wszystkim bez wyjątku!
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
środa, 6 stycznia 2016
Recenzja Hitch: Najlepszy doradca przeciętnego faceta (Hitch) - yoy.tv
Alex Hitchens jest doradcą do spraw uwodzenia kobiet i z każdego mężczyzny potrafi zrobić Romea i Casanovę w jednym. Nieoczekiwanie Alex zakochuje się w pięknej, lecz dość cynicznej dziennikarce.
Dla Aleksa Hitchensa zwanego Hitchem (Will Smith) najbardziej traumatycznym wspomnieniem jest zdrada ukochanej. To był dla niego tak wielki wstrząs, że postanowił nie tylko nigdy więcej nie uwierzyć żadnej kobiecie, ale także innych mężczyzn uchronić przed takimi doświadczeniami. Z upływem lat stał się najbardziej cenionym na Manhattanie doradcą mężczyzn w sprawach sercowych: za odpowiednią opłatą pomaga nieśmiałym zdobyć kobiety ich marzeń. Cóż, zawód jak każdy inny, ważne tylko, by zachować anonimowość.
Ale mnóstwo osób chciałoby się dowiedzieć, kim jest i jak wygląda słynny doradca. Jedną z nich jest Sara Melas (Eva Mendes), dziennikarka z plotkarskiej gazety. Tymczasem Hitach, ku swojemu zdziwieniu, zakochuje się w niej. I nie może jej zdobyć - wszystkie rady, które tak znakomicie działają w innych przypadkach, tu nie zdają egzaminu. Sara okazuje się kobietą, która w sprawach miłości wszystko ma skalkulowane…
To pierwsza komedia romantyczna, w której wystąpił Will Smith, wcześniej kojarzony raczej z rolami twardych facetów (choć ma w dorobku komedie: dwie części "Facetów w czerni" i "Bardzo dziki Zachód"). Pomysł okazał się trafiony, bo film znalazł się na 131. miejscu na liście najbardziej dochodowych filmów. Ale też trudno się dziwić: Smith należy do najseksowniejszych aktorów Hollywood, a jeśli u jego boku pojawia się piękna Eva Mendes, sukces jest właściwie zapewniony - panie będą chciały zobaczyć Willa, panowie Evę.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Dla Aleksa Hitchensa zwanego Hitchem (Will Smith) najbardziej traumatycznym wspomnieniem jest zdrada ukochanej. To był dla niego tak wielki wstrząs, że postanowił nie tylko nigdy więcej nie uwierzyć żadnej kobiecie, ale także innych mężczyzn uchronić przed takimi doświadczeniami. Z upływem lat stał się najbardziej cenionym na Manhattanie doradcą mężczyzn w sprawach sercowych: za odpowiednią opłatą pomaga nieśmiałym zdobyć kobiety ich marzeń. Cóż, zawód jak każdy inny, ważne tylko, by zachować anonimowość.
Ale mnóstwo osób chciałoby się dowiedzieć, kim jest i jak wygląda słynny doradca. Jedną z nich jest Sara Melas (Eva Mendes), dziennikarka z plotkarskiej gazety. Tymczasem Hitach, ku swojemu zdziwieniu, zakochuje się w niej. I nie może jej zdobyć - wszystkie rady, które tak znakomicie działają w innych przypadkach, tu nie zdają egzaminu. Sara okazuje się kobietą, która w sprawach miłości wszystko ma skalkulowane…
To pierwsza komedia romantyczna, w której wystąpił Will Smith, wcześniej kojarzony raczej z rolami twardych facetów (choć ma w dorobku komedie: dwie części "Facetów w czerni" i "Bardzo dziki Zachód"). Pomysł okazał się trafiony, bo film znalazł się na 131. miejscu na liście najbardziej dochodowych filmów. Ale też trudno się dziwić: Smith należy do najseksowniejszych aktorów Hollywood, a jeśli u jego boku pojawia się piękna Eva Mendes, sukces jest właściwie zapewniony - panie będą chciały zobaczyć Willa, panowie Evę.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 4 stycznia 2016
Recenzja Godzina zemsty (Payback) - yoy.tv
Są takie filmy sensacyjne, które niby niczym nowatorskim nie zaskakują, a jednak przyciągają uwagę widza i ogląda się je z wielką przyjemnością. Nie zmuszają do głębszych refleksji, ale można przy nich miło spędzić czas. Do takich właśnie filmów należy thriller Briana Helgelanda „Godzina zemsty”.
Portera (Mel Gibson) poznajemy od razu jako mało sympatycznego bohatera. Kradnie, szantażuje, a jego sposoby działania są często niezwykle brutalne. W dodatku jest zdenerwowany. Jego wspólnik Val Resnick (Gregg Henry) wrobił go i uwiódł mu żonę. Porter miał razem z nim ukraść 140 tysięcy dolarów i podzielić się po połowie. Jednak Val okazał się zdrajcą. Postanowił Portera zabić, a wszystkie pieniądze wziąć dla siebie. Potrzebne mu one były na spłatę długu u syndykatu o nazwie The Outfit. Resnick nie przewidział tylko jednego. Mianowicie tego, że Porter przeżyje i teraz zapragnie odzyskać utracone 70 tysięcy dolarów i nie cofnie się przed niczym. Nawet przed zadarciem z klanem.
Fabuła jest bez wątpienia mocną stroną tego filmu. Trzyma widza w napięciu i momentami zaskakuje. W odzyskaniu swojej należności Porterowi będzie przeszkadzało kilka osób. Sposoby, dzięki którym takich delikwentów się pozbędzie, są pomysłowe i ciekawe. „Godzina zemsty” zapewnia dobrą rozrywkę, a oglądanie umila scenariusz. Film został opatrzony mocno ironicznym humorem i bardzo dobrymi dialogami. Odpowiada za to nawet sam reżyser, który też brał udział w pisaniu scenariusza.
„Godzina zemsty” do gatunku sensacyjnego nie wnosi właściwie nic nowego, a sporo rzeczy, które tutaj widzimy, już gdzieś mogliśmy zobaczyć. Jednak w tym filmie wszystko zostało odświeżone i ładnie podane. Takie filmy też są potrzebne. Nie wszystko musi powalać jakimiś rewelacjami. W przypadku „Godziny zemsty” mamy do czynienia z bardzo dobrym, porządnie wykonanym filmem sensacyjnym dostarczającym rozrywki na wysokim poziomie. I o to chodzi.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Portera (Mel Gibson) poznajemy od razu jako mało sympatycznego bohatera. Kradnie, szantażuje, a jego sposoby działania są często niezwykle brutalne. W dodatku jest zdenerwowany. Jego wspólnik Val Resnick (Gregg Henry) wrobił go i uwiódł mu żonę. Porter miał razem z nim ukraść 140 tysięcy dolarów i podzielić się po połowie. Jednak Val okazał się zdrajcą. Postanowił Portera zabić, a wszystkie pieniądze wziąć dla siebie. Potrzebne mu one były na spłatę długu u syndykatu o nazwie The Outfit. Resnick nie przewidział tylko jednego. Mianowicie tego, że Porter przeżyje i teraz zapragnie odzyskać utracone 70 tysięcy dolarów i nie cofnie się przed niczym. Nawet przed zadarciem z klanem.
Fabuła jest bez wątpienia mocną stroną tego filmu. Trzyma widza w napięciu i momentami zaskakuje. W odzyskaniu swojej należności Porterowi będzie przeszkadzało kilka osób. Sposoby, dzięki którym takich delikwentów się pozbędzie, są pomysłowe i ciekawe. „Godzina zemsty” zapewnia dobrą rozrywkę, a oglądanie umila scenariusz. Film został opatrzony mocno ironicznym humorem i bardzo dobrymi dialogami. Odpowiada za to nawet sam reżyser, który też brał udział w pisaniu scenariusza.
„Godzina zemsty” do gatunku sensacyjnego nie wnosi właściwie nic nowego, a sporo rzeczy, które tutaj widzimy, już gdzieś mogliśmy zobaczyć. Jednak w tym filmie wszystko zostało odświeżone i ładnie podane. Takie filmy też są potrzebne. Nie wszystko musi powalać jakimiś rewelacjami. W przypadku „Godziny zemsty” mamy do czynienia z bardzo dobrym, porządnie wykonanym filmem sensacyjnym dostarczającym rozrywki na wysokim poziomie. I o to chodzi.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 2 stycznia 2016
Recenzja Dom snów (Dream House) - yoy.tv
Will Atenton przeprowadza się wraz z żoną i dwiema córkami do Nowej Anglii. Początkową euforię rodziny w nowym miejscu psuje wiadomość, że państwo Atenton’owie sprowadzili się do domu, w którym przed laty Peter Ward wymordował całą swoją rodzinę. Na domiar złego Will wraz z żoną zaczynają podejrzewać, że ktoś ich szpieguje. Mężczyzna będąc przekonany, że to Ward postanawia go odnaleźć. Podczas swojego śledztwa odkryje przerażającą prawdę, która na zawsze zmieni jego życie.
Szeroko reklamowany thriller Jima Sheridana z gwiazdorską obsadą. Zaczyna się dosyć typowo – szczęśliwa rodzinka przeprowadza się do nowego domu, położonego w spokojnej dzielnicy. Głowa rodziny ma nadzieję wykorzystać tę izolację od miejskiego zgiełku, aby napisać książkę. Jednak ich sielanka zostaje szybko przerwana, gdy Will nakrywa w swojej piwnicy grupę młodzieży odprawiającej jakiś rytuał. Dzieciaki przekazują mu przerażającą prawdę – w jego nowym domu przed laty miało miejsce zbiorowe morderstwo, którego sprawcą był mąż i ojciec ofiar.
Od tego momentu państwo Atenton dostają istnej obsesji na punkcie Petera Warda – czytają doniesienia w prasie na temat popełnionych przez niego mordów, dedukują gdzie dokładnie zginęli członkowie zabitej rodziny. Ale równocześnie czują się nieswojo w nowym lokum, przeraża ich mieszkanie na miejscu dawnej zbrodni. A widz zastanawia się, dlaczego do licha, się nie wyprowadzą?
Niby początkowo fabuła nie grzeszy oryginalnością, wszystko to w takiej czy innej formie widzieliśmy już wcześniej. Co więcej powolne tempo akcji usypia czujność widza, dla którego fabuła wydaje się być aż nadto przewidywalna – oglądamy dramat rodziny Atenton’ów z zainteresowaniem, w końcu fabuła ma w sobie coś, co siłą rzeczy przyciąga naszą uwagę, ale równocześnie jesteśmy przekonani, że wiemy, jak to wszystko się skończy. I takim oto sposobem dochodzimy do połowy seansu, gdzie następuje moment, który wbije w fotel każdego widza.
„Dom snów” należy do tych thrillerów, które oprócz zawiłej fabuły, skierowanej do widzów lubujących się w rozwiązywaniu zagadek w trakcie oglądania oferuje również subtelny klimat grozy, który z pewnością nikogo nie przerazi, ale z pewnością przyjemnie nastroi do przeżywania wraz z głównymi bohaterami toczącego się na ekranie koszmaru.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Szeroko reklamowany thriller Jima Sheridana z gwiazdorską obsadą. Zaczyna się dosyć typowo – szczęśliwa rodzinka przeprowadza się do nowego domu, położonego w spokojnej dzielnicy. Głowa rodziny ma nadzieję wykorzystać tę izolację od miejskiego zgiełku, aby napisać książkę. Jednak ich sielanka zostaje szybko przerwana, gdy Will nakrywa w swojej piwnicy grupę młodzieży odprawiającej jakiś rytuał. Dzieciaki przekazują mu przerażającą prawdę – w jego nowym domu przed laty miało miejsce zbiorowe morderstwo, którego sprawcą był mąż i ojciec ofiar.
Od tego momentu państwo Atenton dostają istnej obsesji na punkcie Petera Warda – czytają doniesienia w prasie na temat popełnionych przez niego mordów, dedukują gdzie dokładnie zginęli członkowie zabitej rodziny. Ale równocześnie czują się nieswojo w nowym lokum, przeraża ich mieszkanie na miejscu dawnej zbrodni. A widz zastanawia się, dlaczego do licha, się nie wyprowadzą?
Niby początkowo fabuła nie grzeszy oryginalnością, wszystko to w takiej czy innej formie widzieliśmy już wcześniej. Co więcej powolne tempo akcji usypia czujność widza, dla którego fabuła wydaje się być aż nadto przewidywalna – oglądamy dramat rodziny Atenton’ów z zainteresowaniem, w końcu fabuła ma w sobie coś, co siłą rzeczy przyciąga naszą uwagę, ale równocześnie jesteśmy przekonani, że wiemy, jak to wszystko się skończy. I takim oto sposobem dochodzimy do połowy seansu, gdzie następuje moment, który wbije w fotel każdego widza.
„Dom snów” należy do tych thrillerów, które oprócz zawiłej fabuły, skierowanej do widzów lubujących się w rozwiązywaniu zagadek w trakcie oglądania oferuje również subtelny klimat grozy, który z pewnością nikogo nie przerazi, ale z pewnością przyjemnie nastroi do przeżywania wraz z głównymi bohaterami toczącego się na ekranie koszmaru.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Subskrybuj:
Posty (Atom)