środa, 30 listopada 2016

Recenzja Miłość i inne używki (Love & Other Drugs) - yoy.tv

Nominacje do Złotych Globów dla Jake’a Gyllenhaala i Anne Hathaway to potwierdzenie tego, że mocną stroną „Miłość i inne używki”, której scenariusz napisano na podstawie powieści prawdziwego reprezentanta medycznego, Jamie’ego Reidy’ego są ciekawe postacie pierwszo- i drugoplanowe.


Z jednej strony to film naprawdę bardzo odważny. Z drugiej – tak natrętnego product placementu próżno szukać… Decyzja o pokazaniu produktów medycznych pod ich prawdziwymi nazwami okazała się fatalna, choć pewnie producenci sypnęli kasą. Głównym bohaterem jest niejaki Jamie, bajerant jakich mało, podrywacz, który potrafi omamić każdą i sprzedać wszystko. Jamie zaczyna pracować dla firmy farmaceutycznej – jest akwizytorem, który wędruje po przychodniach i szpitalach sprzedając środki uspokajające i pobudzające, bez których, jak wiadomo, Amerykanin nie przeżyje 48 godzin (bo zmieniają życie na lepsze, co widać w jednej ze scen – po zażyciu prozacu nawet bezrobotny od razu znajduje sens życia!). W jego życiu dochodzi do dwóch przełomowych wydarzeń: dostaje pozwolenie na handel viagrą, a także spotyka piękną Maggie, dziewczynę, która szuka związku bez zobowiązań i uprawia dziki seks. Jamie zakochuje się w Maggie, a zaraz potem dowiaduje się, że jego wybranka broni się przed zaangażowaniem uczuciowym, gdyż… cierpi na chorobę Parkinsona i jej stan w każdej chwili może się pogorszyć…


Niby to komedia romantyczna przechodząca w klasyczny melodramat (finał przypomina produkcje w stylu „Love Story”), ale mamy ostre, jak na amerykańskie kino, sceny seksu, humor słowny i błyskotliwe dialogi. Na początku twórcy wyraźnie chcieli odkryć też kilka sztuczek stosowanych przez akwizytorów medycznych i wytwórnie leków, ale ktoś szybko przywołał ich do porządku. W „Miłości…” są naprawdę świetne sceny, ale są i takie (jeśli chodzi o konformizm i natrętną reklamę), po których opadają ręce… Mimo wszystko ten film o dorastaniu do wzięcia za kogoś odpowiedzialności trzeba uznać za obyczajową komedię z wyższej półki.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

poniedziałek, 28 listopada 2016

Recenzja John Carter - yoy.tv

John Carter wsławił się odwaga podczas wojny secesyjnej. Po jej zakończeniu nie może ułożyć sobie jednak życia. Upomina się o niego armia, Carter jednak odrzuca propozycję, za co spotyka go kilka niemiłych przygód z aresztem i ucieczką z niego na czele. Pewnego dnia, chroniąc się przed wrogami w jaskini, znajduje tajemniczy medalion. Po jego dotknięciu przenosi się na… obcą planetę! Tam także musi walczyć o życie i angażuje się w wojnę między tubylcami. Zadanie ułatwiają mu nadludzkie moce, które otrzymał przy przenosinach – ma niezwykłą siłę i zręczność, a odmienna od ziemskiej grawitacja zapewnia mu możliwość wykonywania kilkunastometrowych skoków.


John Carter nie jest bohaterem żadnego komiksu. To bohater serii 11 książek pisanych przez młodego Edgara Rice Burroughsa (tak, tego od przygód Tarzana). W tym konkretnym przypadku w scenariuszu wykorzystano dwie z nich: „Księżniczka Marsa” z 1912 roku i wydaną pośmiertnie w roku 1964 „John Carter Of Mars”. Inaczej wtedy pisano książki przygodowo-fantastyczne, inni byli bohaterowie, podział na dobro i zło był nad wyraz czytelny. I tak to wygląda w „Johnie Carterze”: to film – pomijając efekty – staroświecki, nieco odmienny od tego, co kręci się obecnie w Hollywood. W tym tkwi jednak jego siła: nieco naiwna, ale prosta fabuła, walka dobra ze złem, ratowanie pięknej księżniczki, superbohater, fantazyjne stwory – ogląda się to jak klasyczną baśń.


Oczywiście nie każdemu taki styl przypadnie do gustu (w USA film okazał się klapą, poza Stanami – sukcesem), ale spragnieni czystej rozrywki będą zadowoleni. Tym bardziej, że nieźle spisali się aktorzy, z umięśnionym Taylorem Kitschem i piękną Lynn Collins na czele (w obsadzie pojawił się też Willem Dafoe, Dominic West czy Samantha Morton), a także specjaliści od efektów specjalnych (budżet filmu zbliżał się do… 300 milionów dolarów!). „John Carter” miał być pierwszą częścią kinowej trylogii, na razie jednak nic nie słychać o realizacji kolejnych odcinków.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 26 listopada 2016

Recenzja Lejdis - yoy.tv

Po sukcesie męskiej komedii „Testosteron” duet scenariuszowo-reżyserski Andrzej Saramonowicz – Tomasz Konecki szukał kolejnego tematu. Zainteresował ich blog prowadzony przed pewną młodą kobietę. Tam znaleźli inspirację do kolejnego scenariusza, a po nawiązaniu kontaktu z autorką, wykorzystali niektóre jego elementy. I w ten sposób powstały „Lejdis”, kobieca odpowiedź na „Testosteron”.


Cztery przyjaciółki od dziecka i z tego samego podwórka – Łucja (Edyta Olszówka), Korba (Anna Dereszowska), Monia (Magdalena Różczka) i Gośka (Izabela Kuna) – jak co roku urządzają sobie własnego sylwestra. W środku lata. I wypowiadają życzenia, które miałyby się spełnić. Cztery kobiety, cztery całkowicie różne podejścia do życia, cztery różne marzenia. Samotnie wychowująca syna Łucja nie ma szczęścia do mężczyzn i wciąż pakuje się w przegrane układy. Gośka jest właściwie szczęśliwa w małżeństwie, ale pragnie mieć dziecko, tymczasem mąż, poseł do europarlamentu, większość czasu spędza w Genewie. Korba, demon kobiecości, zmienia partnerów jak rękawiczki i nie chce z żadnym się wiązać na stałe.


Tylko Monia ma wszystko: kochającego męża, ojciec też ją uwielbia. A jednak coś jest w jej życiu nie tak. Musi minąć rok, by wiadomo było, czy życzenia czterech przyjaciółek się spełniły.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 24 listopada 2016

Recenzja Walkiria (Valkyrie) - yoy.tv

Szóstego czerwca 1944 roku rozpoczęło się lądowanie aliantów w Normandii, 20 dni później zdobyli Cherbourg. Na froncie wschodnim trwała ofensywa armii Stalina, która jak burza zbliżała się do linii Bugu. Klęska III Rzeszy była tylko kwestią czasu. Niespełna miesiąc później, 20 lipca 1944 roku, przebywający w kwaterze Hitlera Wilczy Szaniec w Gierłoży koło Kętrzyna, pułkownik Claus von Stauffenberg uzbroił schowaną w teczce bombę. Następnie postawił ją pod dębowym stołem w baraku gdzie führer i jego współpracownicy debatowali nad sytuacją na froncie. Wybuch zabił cztery osoby, ale Hitlera tylko lekko ranił. Jednak Stauffenberg był przekonany, że zamach się powiódł i wraz z innymi spiskowcami próbował przejąć władzę. Zemsta Hitlera była straszna...


Wiadomość, że Tom Cruise ma zagrać Clausa von Stauffenberga wzbudził w Niemczech wielkie kontrowersje. Aktor z racji swej dużej aktywności w zakazanym za Odrą Kościele Scientologicznym, nie jest tam popularny. A fakt, że ma się wcielić w jedynego bohatera, który pozwala Niemcom powiedzieć światu "mu też byliśmy przeciw Hitlerowi" (choć von Stauffenberg przez wiele lat był zwolennikiem führera, a zamach na niego nie miał zakończyć wojny, a tylko umożliwić rozejm na zachodzie i przerzucenie wszystkich sił na wschód), był wręcz kamieniem obrazy. Mimo to producenci się nie ugięli, zrealizowali "Walkirię" tam gdzie chcieli i tak jak chcieli. W efekcie powstał typowy hollywoodzki produkt: gładki, pozbawiony kontrowersji, ale za to pełen patriotycznych frazesów. I choć w osadzie jest jeszcze kilka znanych nazwisk (Kenneth Branagh, Terence Stamp), to gwiazdą jest Tom Cruise.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 22 listopada 2016

Recenzja Underworld: Bunt Lykanów (Underworld: Rise of the Lycans) - yoy.tv

Władca wampirów, Wiktor, zachowuje przy życiu Luciana, syna człowieka i wilkołaka, który tuż po urodzeniu miał zostać zabity, by dał początek nowej rasie: wilkołaków, które będą służyć swym panom i strzec wampirów, gdy te udają się na spoczynek. Faworyt Wiktora wyrasta na wojownika, żyjącego jednak w przekonaniu, że powinien służyć swym panom. Tak jest do czasu kiedy łamie zasady i zakochuje się z wzajemnością w córce Wiktora, Sonji.


To ewidentnie najsłabszy film z wampirze trylogii. Nie znaczy to jednak że jest zły, bardziej to, że poprzeczka została postawiona dosyć wysoko. „Underworld: Bunt Lukanów” jest prequelem wyjaśniającym genezę tak widowiskowego konfliktu ras, jaki cieszył nasze oczy w poprzednich częściach. Patrick Tatopoulos dostał do realizacji najbardziej klasyczną powieść.


Akcja toczy się w cudownie fotografowanym, mrocznym gotyckim zamku, a na tymże aż kipi się od dworskich intryg niczym na dworze Hamleta. Nie brak i innych motywów wielkiego angielskiego dramaturga. Oto bardzo wdzięczny w tym wypadku wątek romansowy przypomina jako żywo „Romea i Julię”, w wersji horrorowo-gotyckiej. Kochankowie pochodzą z dwóch zwalczających się wielkich ras, ich miłość przychodzi nagle i powoduje wiele komplikacji, w przypadku Sonji to konflikt z ojcem, a w konsekwencji zdrada, która może być okupiona jedynie śmiercią dziewczyny. To ostatnie powoduje, że konflikt między Wiktorem a Lucianem staje się niekończącą się trwającą wieki i pochłaniającą setki istnień, wendettą.


Tatopoulos, którego pierwszym fachem było zaprojektowanie scenografii do takich filmów jak „Dzień niepodległości” i „300” bez trudu maskuje mielizny scenariusza efektami specjalnymi dając nam krew, pot i zły a także fenomenalne sceny zbiorowych walk i indywidualnych pojedynków przedstawicieli nienawidzących się ras. Właściwie przez gros czasu serwuje się nam mordy, wyrywanie wnętrzności, dekapitacje i inne tego typu smaczne działania. Krwi na ekranie leją się strugi, oponenci walczą ze sobą wręcz na wszelkie znane nam sposoby, a smaczkiem innego typu są całkiem ostre sceny iście zwierzęcego seksu między Sonją i Lucianem.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 20 listopada 2016

Recenzja Pitbull. Nowe porządki - yoy.tv

Patryk Vega zdążył zrobić ogromny research i przeprowadzić wiele rozmów z policjantami, zdążył napisać i wydać dwie książki z cyklu „Złe psy”, zdążył zorganizować plan filmowy, ale chyba nie zdążył napisać scenariusza. Jego najnowszy film „Pitbull. Nowe porządki” wygląda jak składanka najciekawszych historii opublikowanych na kartach „Złych psów”, które reżyser zdecydował się przenieść na ekran. Jednak nie ogląda się tego źle. Przeniosła się także akcja filmu, bo ile w pierwszym „Pitbullu” obserwowaliśmy poczynania funkcjonariuszy z Komendy Stołecznej, tak w „Nowych porządkach” zostajemy „zesłani” na Mokotów, gdzie w lokalnej komendzie nad tematem wymuszania haraczy od właścicieli stoisk na bazarach i sklepikarzy pracuje policjant o ksywie „Majami” (Piotr Stramowski), mogący pochwalić się irokezem na głowie i tatuażami na rękach. Majami wcześniej infiltrował grupy przestępcze, ale jako, że zbyt dosłownie wciągnął się w temat narkotyków, przeniesiono go do wydziału „życia i zdrowia”, żeby mu wyszło na zdrowie.

 
Na Mokotowie będą porządki. Będzie morderstwo, a ja będę brał w nim udział. I mówię ci to tylko dlatego, że mi tego nie udowodnisz - tymi słowami rozpoczęła się znajomość niejakiego Babci (Bogusław Linda) z Majamim, których drogi przecięły się zupełnie przypadkowo. Od tego momentu Majami priorytetowo traktuje złapanie zbója zawsze ubranego w elegancki garnitur, ale to nie będzie takie łatwe i wiele osób straci życie zanim panowie ponownie się spotkają. Babcia wywrócił do góry nogami gangsterski półświatek na Mokotowie, a do tego ma bardzo dobrych i oddanych znajomych w policji. W tym samym czasie w Komendzie Stołecznej grupa operacyjna pod dowództwem Gebelsa (Andrzej Grabowski) rozpracowywała „gang obcinaczy palców” - porywali ludzi dla okupu, wysyłając rodzinom obcięty palec. Jako, że wszystkie tropy wskazywały, że zarówno za porwaniami, jak i haraczami stoją ci sami ludzie, początkowo niechętnie do siebie nastawieni Gebels i Majami połączyli siły.



„Pitbull. Nowe porządki” broni się autentyzmem. Vega kładzie ogromny nacisk na weryzm, przenosząc na ekran prawdziwe dialogi oraz sytuacje. Ekranowe wydarzenia, nawet te najbardziej absurdalne – jak wątek kobiety, od której wymuszano haracz, a ona sama zaczęła troszczyć się o bandytów, aby ich nie ujęła policja – naprawdę miały miejsce. I właśnie to przeraża najbardziej. Zachwyca Maja Ostaszewska, która na tak odmienną od swoich poprzednich dokonań rolę czekała bardzo długo. Jej postać, wraz z nasterydowanym „Strachem” (Tomasz Oświeciński), stanowi największe źródło komizmu i rozładowania napięcia. Mówiąc o obsadzie w żadnym wypadku nie można pominąć Krzysztofa Czeczota – wcielającego się w Zupę, czyli psychopatycznego mordercę z dobrego domu, który mordowanie traktuje jak sport, mający zapewnić mu sławę. Czeczot jest fenomenalny, czapki z głów.


„Pitbull. Nowe porządki” nie jest dobrze nam znanym „Pitbullem”, ale też potrafi szczekać i gryźć. Patryk Vega nie uniknął potknięć, po raz kolejny pokazując, że jest o wiele lepszym dokumentalistą niż reżyserem, lecz opowiadane przez niego historie niosą się same. Fabularnie obraz trochę kuleje, często zastosowano za duże skróty (jakby niektóre sceny wypadły w montażu), ale jednocześnie nie można powiedzieć, że film nie trzyma w napięciu. W połączeniu z wyśmienitymi aktorami oraz świetną muzyką (Łukasz Targosz!), to się naprawdę dość dobrze ogląda. Wygląda na to, że Patryk Vega już swojego kultowego serialu nie przeskoczy, ale poziom ze „Służb specjalnych” został zachowany.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 18 listopada 2016

Recenzja Immortals. Bogowie i herosi (Immortals) - yoy.tv

Wiele lat po krwawej wojnie Tytanów z bogami, znów pojawia się zagrożenie wojną totalną. Tym razem to żądny władzy król Hyperion (Mickey Rourke) marzy o ogarnięciu swoją władzą całej cywilizowanej ziemi. Jego plan jest równie prosty jak on sam - podbić słabsze ludy, uwolnić Tytanów i z ich pomocą obalić olimpijskich bogów. Ale najważniejsze, to zdobyć legendarny łuk Aresa - oręż wykuty przez boga wojny zapewniający zwycięstwo w każdej bitwie. Jedynie Tezeusz (Henry Cavill), chce i może się przeciwstawić szalonym planom Hyperiona ratując także świat od zagłady.


Hollywood dość nieortodoksyjnie (mówiąc oględnie) traktuje historię świata, mitologię i literaturę. Tak jest i w tym przypadku. Ale w kinie podstawą jest przecież maksymalnie malownicze i wciągające widowisko. I to się udało osiągnąć: są dynamiczne zdjęcia i całkiem niezłe walki (odcięte kończyny fruwają, litry krwi się leją). Amatorzy tego typu rozrywki będą się nieźle bawić.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 16 listopada 2016

Recenzja Anatomia strachu (Trespass) - yoy.tv

Minęły już czasy, kiedy nazwisko Joela Schumachera było gwarancją sukcesu. Po kilku niepowodzeniach już wydawało się, że niemiecki reżyser pracujący w Hollywood zaczyna wracać do formy (niezły niskobudżetowy „Nienasycony”), ale „Anatomia strachu” do udanych nie należy. Dreszczowiec Schumachera to porządna rzemieślnicza robota, a – jak widać – widzowie oczekują po twórcy „Upadku” czy „Klienta” czegoś więcej…


Głównym bohaterem filmu jest handlujący diamentami Kyle Miller. Mężczyzna mieszka w dobrej dzielnicy, w superstrzeżonej (kodami i alarmami) rezydencji, ma piękną żonę i śliczną, choć nieco zbuntowaną dorastającą córkę. Pewnego dnia do jego rezydencji udaje się dostać grupce przestępców. Złoczyńcy żądają wydania zawartości sejfu, Kyle zaś, dosyć dla wszystkich nieoczekiwanie, odmawia jego otwarcia i zaczyna prowadzić z napastnikami niebezpieczną grę. Sytuacja wikła się coraz bardziej – do domu wraca córka Millerów, jeden z porywaczy zaś wyraźnie zadurzony jest w pani domu (i sugeruje, że mieli romans), co więcej, zaczyna jej bronić przed brutalnymi kumplami!


Film jest połączeniem akcyjnego thrillera z thrillerem psychologicznym (co rusz wychodzą na wierzch jakieś tajemnice domowników, które zaczynają mącić im w głowach i nie pozwalają do końca sobie ufać), dobrze nakręconym, z porządnie poprowadzonymi aktorami. Nic jednak w tym rozgrywającym się niemal w całości wewnątrz domu głównych bohaterów filmie do głębi nas nie wzruszy i nie poruszy, a zaskoczenie jest wpisane w reguły gatunku i „zaskakujące” przekręty mają miejsce w przewidywalnych momentach. Schumacher nie ma się czego za bardzo wstydzić, ale i nie ma się czym szczycić – taki obraz mógł nakręcić ktokolwiek z całej rzeszy hollywoodzkich wyrobników.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

poniedziałek, 14 listopada 2016

Recenzja Tron: Dziedzictwo (TRON: Legacy) - yoy.tv

Dziś już nie wszyscy pamiętają, jakim przełomem dla kina i dla kinowych efektów specjalnych był „TRON” z 1982 roku. W tej opowieści o hakerze, który dostał się do rzeczywistości komputerowej gry, efekty były tak nowatorskie, że… zdyskwalifikowano je w wyścigu do Oscarów, uznając za jakieś niewyjaśnione sztuczki i oszustwa! Sequel nowatorski bynajmniej nie jest, i to pod żadnym względem. Fabuła jest pretekstowa, a efekty w 3D, owszem, ładne, ale podobnych naoglądaliśmy się już niemało (wyjątkiem może walka na dyski i wyścig na cybermotorach)…


Bohaterem jest syn znanego z pierwszej części Kevina Flynna, Sam. Chłopak nieoczekiwanie trafia do świata, w którym od ćwierćwiecza przebywa jego ojciec. Wspólnie z rodzicem i jego piękną pomocnicą wyruszą do miejsca, z którego można przedostać się do realnego świata. Będzie to rzecz jasna droga najeżona wieloma niebezpieczeństwami.


Z drugiej części „Tronuu” można od biedy wysnuć morał, że nadmierne angażowanie się w komputerowe gierki czy wirtualne znajomości odsuwa nas od prawdziwego życia i możemy przegapić ważne dla nas sprawy (Kevin po poznaniu syna pojął, jak wiele stracił, nie biorąc udziału w jego wychowaniu). Ale to tylko od biedy – film wyraźnie został nakręcony dla oszołomienia efektami (nominacja do Oscara za montaż efektów dźwiękowych) i osiągnięcia wielkiego sukcesu finansowego (co z kolei udało się średnio: film kosztował 170 milionów dolarów i mniej więcej tyle samo zarobił w amerykańskich kinach). To, co na pewno zachwyca w „Tronie” to koncepcja wizualna będąca konsekwencją faktu, iż reżyser jest architektem. Wykreowany przez niego świat, pomimo że wirtualny, jest dopieszczony i w miarę prawdziwy, przynajmniej jeśli chodzi o cechy konstrukcyjne prezentowanych budowli i funkcjonowanie zaprojektowanego świata. W dodatku, w nowym „Tronie” udało się to, czego nie można było zrobić w starym: stworzyć wirtualny wiatr, deszcz czy burze i zaprojektować świat z górami i klifami, które wyglądają autentycznie, nie jak animacja. Ciekawostką, jeśli chodzi o realizację filmu, są wymagania jakimi byli poddani aktorzy, jeśli chodzi o… światło, które de facto tworzy tam kształty. Ich kostiumy musiały przecież nie tylko świecić, ale stanowić całość przyklejoną niemal do aktora. Nie dość więc, że nie można było używać guzików czy zamków, to jeszcze ów świetlny strój musiał być złożony z czterech warstw pianogumy wciąganych na aktora przy pomocy paru osób: z warstwy bazowej, na której się wszystko trzymało, izolacji, elektroniki z plątaniną przewodów i wreszcie lateksu. Tak na marginesie – ciekawe, jak w takich ubrankach radzono sobie z... fizjologią?


TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 12 listopada 2016

Recenzja Człowiek w ogniu (Man on Fire) - yoy.tv

Meksyk. Były agent CIA zostaje ochroniarzem 9-letniej córki biznesmena. Pewnego dnia dziewczynka zostaje uprowadzona, a broniący jej mężczyzna trafia do szpitala. Celem jego życia staje się zemsta.


Creasy (Denzel Washington), zmęczony życiem, dręczony przez koszmary z przeszłości były agent CIA, dzięki pomocy przyjaciela (Christopher Walken) dostaje pracę jako ochroniarz 10-letniej Pity (Dakota Fanning), nad wiek rozwiniętej córki meksykańskiego przemysłowca. Z czasem zaprzyjaźnia się z nią i powoli zaczyna się otwierać na świat i ludzi. Wtedy dochodzi do brutalnego napadu i porwania Pity. Ciężko ranny Creasy nie odpuszcza i postanawia zrobić wszystko, by dopaść porywaczy i uwolnić dziewczynkę.


Solidna robota zmarłego tragicznie amerykańskiego reżysera Tony’ego Scotta. Doskonale skonstruowana intryga plus gwiazdorska obsada.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 10 listopada 2016

Recenzja Terytorium wroga (Forces spéciales) - yoy.tv

Głównymi bohaterami jest grupka francuskich komandosów, którzy wyruszają do Afganistanu, aby odbić z rąk talibów uprowadzoną dziennikarkę. Misja okazuje się rzecz jasna bardzo trudna i niebezpieczna. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o akcję.


Komandosi są w tym filmie męscy, przystojni i wspaniali, talibowie jak jeden mąż to oślizłe kanalie bez honoru, a tubylcy cieszą się jak dzieci na widok zachodnich żołnierzy i starają się pomagać im, jak mogą. Do tego dochodzą pełne frazesów dialogi o pokoju, wojnie, honorze i przyjaźni.


Kto jednak potraktuje film jak przygodę, a sferę polityczną zostawi na boku (film i tak mniej ocieka owym irytującym patriotyzmem niż wojenne filmy amerykańskie z takim choćby Gibsonem czy Cage’em ), ten znajdzie w nim bardzo wartką akcję, a co istotne nieustanne napięcie! Poza tym dynamiczne, świetnie nakręcone sceny batalistyczne (czuwała nad nimi francuska armia, która użyczyła ekipie sprzęt) oraz, co nie tak często się zdarza, zindywidualizowane sylwetki bohaterów, co sprawia, że ani nam się nie mylą, ani nie są nam obojętni. Dla kogoś zaś, kto nie ma dla nich sympatii, nieco pokrętną pociechą niech będzie fakt, że giną równie widowiskowo, jak walczą. Nie zawodzi też ciekawa, surowa scenografia Dżibuti i Tadżykistanu.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 8 listopada 2016

Recenzja Podejrzani (The Usual Suspects) - yoy.tv

W dokach w zatoce San Pedro dochodzi do strzelaniny i wielkiej eksplozji. Jej finał to 27 trupów i zaginiona dostawa narkotyków warta grube miliony. Z masakry z życiem wyszły tylko dwie osoby, ciężko poparzony węgierski gangster Arkos i drobny cwaniaczek znany z policyjnych kartotek, Roger „Verbal” Kint. Ten drugi w zamian za nietykalność zgadza się złożył policji zeznania. Wynika z nich niezbicie, że za wszystkim stał tajemniczy węgierski mafioso Keyser Soze, którego stróże prawa tropią od tak długiego czasu, że wręcz uważa się go za postać mityczną…


„Podejrzani” mogą się pochwalić jednym z najbardziej precyzyjnych scenariuszy w historii kina (nagrodzony został on zresztą Oscarem w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny). Wszystkie wątki, które śledzimy, czasem na pozór chaotyczne (skaczemy od retrospekcji do retrospekcji, potem znów teraźniejszość i tak na zmianę), wszystkie postacie w genialnym finale ułożą się w niezwykle wymyślną układankę! Już dla samej sceny, w której stróże prawa i my odkryjemy, co się naprawdę stało i jak zostaliśmy zmanipulowani, warto zobaczyć dzieło Bryana Singera. A ten soczysty kryminał to jeszcze popis aktorów, na czele z nagrodzonym Oscarem Kevinem Spacey’em w roli Rogera „Verbala” Kinta. Na duże brawa zasłużyli też Gabriel Byrne, Benicio Del Toro, Chazz Palmintieri, Pete Postlethwaite czy Kevin Pollak. Kolejne plusy: bardzo dobry montaż i zdjęcia, klimatyczna muzyka, świetna charakteryzacja (wygląd Kinta Spacey omawiał z… lekarzami i chirurgami plastycznymi, sam wpadł na pomysł sklejenia sobie palców u rąk), niebanalne pomysły (odtwórca roli Keysera Soze wygląda za każdym razem inaczej, co tylko potęguje tajemniczość postaci i dezorientuje widza). Kawałek wyśmienitego kina, które potrafi wciągnąć, trzymać w napięciu, a w końcówce autentycznie zaskoczyć.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 6 listopada 2016

Recenzja Dorwać gringo (Get the Gringo) - yoy.tv

Kierowcę opuściło szczęście, po udanym skoku sprawy przyjęły zły obrót, kasa zniknęła, jego partner nie żyje, a on sam wylądował w meksykańskim więzieniu.


Życie toczy się tu jak wszędzie indziej, kwitnie handel, zapewnione są wszelkie rozrywki, przy odrobinie sprytu (i pieniędzy) można się tu nieźle urządzić. Mankamenty są dwa – rządzą tym mikroświatem gangsterzy i nie można się z niego wydostać. Kierowca ma zamiar odzyskać straconą kasę, czym napyta sobie biedy, będzie musiał wyprowadzić w pole miejscowych bandziorów, ale też i zyska przyjaźń, jakiej się nie spodziewał.


Akcja „Dorwać gringo” toczy się wartko, w miarę upływu czasu wychodzą na jaw nowe rzeczy (i nie przestają aż do ostatnich minut filmu), fabuła jest zagęszczona, ale nie mętna. Mel Gibson jest w dobrej formie, stworzył na ekranie wyrazistą postać, co można powiedzieć również o jego filmowych partnerach (a zwłaszcza małym Kevinie Hernandezie). Odpowiednia dawka zagmatwania, akcji, humoru i emocji sprawi, że sympatycy Mela Gibsona z przyjemnością obejrzą film, który można zaliczyć do jego bardziej udanych dokonań (oprócz zagrania w nim głównej roli jest także jego producentem i pomysłodawcą). Widać że znów zafascynował go temat, którym tym razem był fenomen meksykańskiego więzienia będącym właściwie małym miasteczkiem (prekursorami interesów w więzieniach byli Chińczycy zatrzymani za przemyt, którzy założyli w więzieniu tak znakomitą restaurację, że przychodzili do niej ludzie z zewnątrz). Gibson na szczęście porzucił manierę męczennika-patrioty, z którym się ostatnio nazbyt kojarzył, i odnalazł się w gatunku, który chyba do niego najlepiej pasuje, czyli w lekkim akcyjniaku. Słowem – tylko dać mu spluwę do ręki i od razu wie, jak zabójczo korzystać z broni! Z innych atutów filmu - pierwsze, co rzuca się w oczy, a właściwie w uszy, to muzyka. Gitarowa, bardzo folklorystyczna, z różnymi przeciągłymi dźwiękami tego instrumentu, z wątkiem, który zapamiętuje się podobnie jak ten z „Desperados”, z tym że tutaj jest on lżejszy i bardziej figlarny. Rewelacyjna!

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 4 listopada 2016

Recenzja Conan Barbarzyńca (Conan the Barbarian) - yoy.tv

Wioskę małego Conana najeżdża armia Khalara. Wszyscy jego bliscy giną, jemu udaje się uciec i od tej pory ćwiczy się w sztukach walki, by dokonać zemsty. W końcu dorasta i powoli wciela swój plan w życie. Problem w tym, że Khalar pojmał dziedziczkę tronu Acheronu i jeśli złoży ją w ofierze w magicznym obrzędzie, zyska olbrzymią moc!


Conan to postać wymyślona przez Roberta E. Howarda, po raz pierwszy pojawił się w jego opowiadaniu z 1932 roku zatytułowanym „The Phoenix On The Sword”. Teksański pisarz, który sławę zyskał tworząc krwawe opowieści spod znaku miecza i czarodziejskiej różdżki był bardzo prostym człowiekiem, który pracował po 20 godzin, a jednocześnie opiekował się chorą matką. Po jej śmierci w wieku zaledwie 30 lat popełnił zresztą samobójstwo strzelając sobie w głowę. Zafascynowany historią wojny secesyjnej, skandynawską mitologią i kultem voodoo pisarz masowo tworzył, pełne brutalnych bitew, niepoprawnych politycznie bohaterów, seksu i mitycznych wojowników powieści i opowiadania.


I taki też był jego Conan – zadufany w sobie macho traktujący kobiety jak rzeczy, a przy okazji perfekcyjna maszyna do zabijania. Kiedyś zagrał go z powodzeniem Arnold Schwarzenegger i od tej pory każdy aktor, który wystąpi w tej roli, musi się zmierzyć także z legendą Arnie’ego. Jason Mamoa z tego starcia wyszedł pokonany, ale nie przez nokaut – aktorsko nie jest gorszy od Austriaka, ale brakuje mu jego charyzmy... Za to sprawnością, obaj panowie raczej sobie dorównują. Podobnie jak Arnie Jason Mamoy większość akcji wykonywał sam, odbywszy wcześniej trening samurajski i fechtunku. A to z racji trudności w znalezieniu kaskadera podobnego do potężnego aktora…


Przygoda przez duże P, hektolitry krwi, ciekawe choreograficznie walki, dynamiczna akcja, napakowani wojownicy i ich półnagie kobiety, odcięte ludzkie członki i czarna magia, legendy, tajemnicze krainy i opowieść o życiu zdeterminowanym przez pragnienie zemsty – to znajdziemy w „Conanie…”. Czego nie znajdziemy? Psychologii postaci, dobrych dialogów, nieprzewidywalnych zwrotów akcji. To film do oglądania, a nie do myślenia – potocznie o czymś takim mówi się lekki (choć akurat to słowo do brutalnego obrazu Marcusa Nispela nie pasuje) odmóżdżacz (to pasuje idealnie). Tak przy okazji to piękny i wysmakowany plastycznie odmóżdżacz (niektóre kadry przypominają sceny z Boscha albo wizualizacje scenek z piekielnej części „Boskiej komedii” Dantego). Za stworzenie wizji starożytnych miast odpowiadających wizji wymarzonej i opisanej przez Howarda czapki z głów.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 2 listopada 2016

Recenzja Jak ona to robi? (I Don't Know How She Does It) - yoy.tv

Kate świetnie radzi sobie zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym – do czasu, kiedy jej klientem zostaje przystojny Jack…


Kate Reddy zajmuje wysoką pozycję w firmie prawniczej, ma wspaniałego męża i dwójkę udanych dzieci, piękny dom, świetną nianię do maluchów – jej życie wydaje się idealne. Sytuację zmienia jednak pojawienie się przystojnego Jacka, który ma zostać partnerem jej firmy w biznesie. Nawiązanie współpracy wiąże się z licznymi podróżami i spotkaniami, także z Jackiem, któremu Kate ewidentnie wpadła w oko. Kobieta nieoczekiwanie ma wybór: dalsze życie z wiernym i kochającym, ale nudnym mężem, albo gorący romans z eleganckim Jackiem.


Komedia z Sarah Jessiką Parker (Carrie z „Seksu w wielkim mieście”) i Pierce’em Brosnanem (tutaj jako Jack) w rolach głównych, ekranizacja bestsellerowej powieści Allison Pearson. Temat stary jak świat – wybór między stabilizacją z osobą, która jednak już się nieco znudziła (męża zagrał poczciwy Greg Kinnear), między rutyną życia rodzinnego, a przelotnym (mniej lub bardziej) romansem z kimś, kto gwarantuje emocje i nieoczekiwane atrakcje. Przed wyborem stoi idealna matka, będąca przy okazji cudowną żoną i równie wspaniałą pracownicą – taka, której nie straszne żadne kłody rzucane pod nogi przez nienawistne koleżanki, teściową czy przez brudne dziecięce ciuszki.


„Jak ona to robi?” to połączenie tematów i klimatu typowych dla komedii romantycznej z kinem obyczajowo-rodzinnym – dość dużo czasu reżyser poświęcił realistycznemu naszkicowaniu „rodzinnego tła”: pracom domowym, brakowi czasu, zabieganiu, telefonicznym konwersacjom w życiu w biegu. W efekcie nie otrzymaliśmy ani typowej komedii romantycznej, ani obyczaju z krwi i kości, co było chyba błędem, gdyż skupienie się na jednym z tych gatunków chyba lepiej sprawdziłoby się na ekranie. „Jak ona to robi?” to kino przeznaczone raczej dla żeńskiej części widowni, panie znajdą w nim przedstawione swe codzienne kłopoty, trudne sprawy, wybory, kilka rad i końcową nutkę optymizmu – tylko i aż tyle.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv