Autentyczna historia prawdziwego oszustwa - tak reklamowano film Stevena Spielberga. I rzeczywiście Frank Abagnale jr (Leonardo DiCaprio) to postać prawdziwa - młody mężczyzna, który w ciągu kilku lat zdołał naciągnąć banki, linie lotnicze i inne instytucje na blisko 4 mln dolarów (a w latach 60. była to ogromna suma). Dzięki sfałszowanym świadectwom i dyplomom podawał się za pilota linii Pan Am, lekarza, uniwersyteckiego wykładowcę, a nawet pomocnika prokuratora generalnego. Stał się też najmłodszą osobą na liście przestępców najbardziej poszukiwanych przez FBI. Człowiekiem, który go ścigał przez cały ten czas i w końcu doprowadził przed oblicze sprawiedliwości, był agent Joe Shea (w filmie nazywa się Carl Hanratty, w tej roli Tom Hanks). To on także dostrzegł w Abagnale’u zagubionego młodego człowieka, którego warto uratować.
"Złap mnie, jeśli potrafisz" to jeden z najlepszych filmów Spielberga: spokojny, stonowany, choć nie pozbawiony także elementów sensacyjnych (w końcu bohaterami są oszust i ścigający go agent FBI), a nawet humorystycznych. Bo ten film nie opowiada tylko o pościgu Hanratty’ego za przestępcą, ale przede wszystkim o pościgu za utraconym szczęściem. Czym jest to szczęście, Abagnale do końca nie wie. Utracił je, gdy rodzice się rozwiedli i rodzina przestała istnieć. Zdobywa pieniądze, duże pieniądze, ale okazuje się, że one mogą przyciągnąć najwyżej tłumy panienek. W końcu okazuje się, że najbliższą mu osobą jest... ścigający go agent FBI i to dzięki niemu w końcu Frank wyjdzie w życiu na prostą.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 31 grudnia 2016
czwartek, 29 grudnia 2016
Recenzja To właśnie miłość (Love Actually) - yoy.tv
Kalejdoskop dziesięciu historii – każda to opowieść o miłości w innym wydaniu. Jest cierpiący po śmierci żony mężczyzna (Liam Neeson), który musi nawiązać kontakt z jej 11-letnim synem. Chłopiec, który zakochuje się w koleżance z klasy i nie wie jak ma się do niej zbliżyć. Szef biura w średnim wieku (Alan Rickman) dający się uwieść atrakcyjnej sekretarce, o czym dowiaduje się jego żona (Emma Thompson) i premier (Hugh Grant) zakochujący się w asystentce chwilę po tym, jak obejmuje urząd. Oraz dwójka dublerów w filmach pornograficznych, która powoli przełamuje wzajemną nieśmiałość. I pracownica biura, od dwóch lat kochająca się w koledze z pracy. Jest też młody pracownik agencji kateringowej szukający kobiety życia za oceanem i młoda dziewczyna (Keira Knightley) błędnie odczytująca intencje najlepszego przyjaciela swego świeżo poślubionego męża, i pisarz (Colin Firth), który wyjeżdża do Francji, by leczyć po raz kolejny złamane serce. I podstarzały gwiazdor rocka wracający na szczyt...
Ufff, trudno wszystko wymienić, jednak – co fantastyczne – nie można się w tym pogubić! Bo reżyser i scenarzysta Richard Curtis bardzo sprytnie przeplótł i połączył ze sobą liczne wątki, które potrafią nas i rozbawić i wzruszyć. Film został zrealizowany za około 30 mln dolarów (z czego Claudia Schiffer za jednominutowy epizod dostała 200 tys!), a zarobił blisko 240 mln lokując się na 266. miejscu kasowych przebojów wszech czasów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Ufff, trudno wszystko wymienić, jednak – co fantastyczne – nie można się w tym pogubić! Bo reżyser i scenarzysta Richard Curtis bardzo sprytnie przeplótł i połączył ze sobą liczne wątki, które potrafią nas i rozbawić i wzruszyć. Film został zrealizowany za około 30 mln dolarów (z czego Claudia Schiffer za jednominutowy epizod dostała 200 tys!), a zarobił blisko 240 mln lokując się na 266. miejscu kasowych przebojów wszech czasów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
wtorek, 27 grudnia 2016
Recenzja Jeździec znikąd (The Lone Ranger) - yoy.tv
John Reid jest członkiem grupy strażników prawa, która wyrusza w pościg za Butchem Cavendishem. W jednym z kanionów mężczyźni wpadają w zasadzkę. Johna ratuje pochodzący z plemienia Komanczów Tonto.
meryka, połowa XIX w. Kraj dynamicznie się rozwija, trwa budowa linii kolejowej łączącej wschodnie i zachodnie wybrzeże. John Reid (Armie Hammer), przepełniony szlachetnymi ideałami nowojorski prawnik, zbiegiem okoliczności dołącza do grupy strażników prawa na Dzikim Zachodzie i razem z nimi wyrusza w pościg za groźnym przestępcą Butchem Cavendishem (William Fintcher). Kompletnie nie pasuje do tych ludzi, a z każdą godziną i z każdym przebytym kilometrem jego piękne, ale naiwne poglądy topnieją jak śnieg na pustyni. Kiedy oddział wpada w zasadzkę, jedynym, który wychodzi bez szwanku jest właśnie Reid. Udało mu się przeżyć dzięki Tonto (Johnny Depp), Indianinowi ze szczepu Komanczów. A młody prawnik postanawia wziąć sprawiedliwość we własne ręce. Tak rodzi się bezwzględny mściciel…
Wielki sukces tetralogii „Piratów z Karaibów” (choć spora grupa fanów uważa, że „Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach” nie należy włączać do cyklu) przełożył się również na niezwykłą popularność Johnny’ego Deppa, który przecież już wcześniej wykazał się wielkim talentem i umiejętnościami choćby w filmach Tima Burtona. Bądźmy szczerzy – to kapitan Sparrow zrobił z 40-letniego aktora topową gwiazdę Hollywood. A „Dziennik zakrapiany rumem” (2011) pokazał, że styl gry „na sympatycznego, wciąż lekko podpitego gościa” wciąż ma potencjał, który potrafi uratować nawet niezbyt udane dzieło. Ale jest zarazem zdradliwą pułapką, gdyż z jednej strony producenci i reżyserzy będą chcieli ten właśnie wizerunek wykorzystywać do upadłego, a widzowie i krytycy – do niego porównywać kolejne role. I tak właśnie jest w przypadku „Jeźdźca znikąd”, który w założeniu – i wykonaniu również – jest hołdem złożonym spaghetti westernom. Jednak często można usłyszeć opinie, że to „Piraci z Karaibów” przeniesieni na bezkresne połacie Dzikiego Zachodu: nie pomagają cytaty z filmów Sergio Leone, ani rozbrzmiewająca w pewnym momencie muzyka Ennio Moricone, a sytuacji nie poprawia również fakt, że reżyserem filmu jest Gore Verbinski, twórca trzech pierwszych „Piratów…”. I choćby po to, by wyrobić sobie w tej kwestii zadanie, warto ten film obejrzeć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
meryka, połowa XIX w. Kraj dynamicznie się rozwija, trwa budowa linii kolejowej łączącej wschodnie i zachodnie wybrzeże. John Reid (Armie Hammer), przepełniony szlachetnymi ideałami nowojorski prawnik, zbiegiem okoliczności dołącza do grupy strażników prawa na Dzikim Zachodzie i razem z nimi wyrusza w pościg za groźnym przestępcą Butchem Cavendishem (William Fintcher). Kompletnie nie pasuje do tych ludzi, a z każdą godziną i z każdym przebytym kilometrem jego piękne, ale naiwne poglądy topnieją jak śnieg na pustyni. Kiedy oddział wpada w zasadzkę, jedynym, który wychodzi bez szwanku jest właśnie Reid. Udało mu się przeżyć dzięki Tonto (Johnny Depp), Indianinowi ze szczepu Komanczów. A młody prawnik postanawia wziąć sprawiedliwość we własne ręce. Tak rodzi się bezwzględny mściciel…
Wielki sukces tetralogii „Piratów z Karaibów” (choć spora grupa fanów uważa, że „Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach” nie należy włączać do cyklu) przełożył się również na niezwykłą popularność Johnny’ego Deppa, który przecież już wcześniej wykazał się wielkim talentem i umiejętnościami choćby w filmach Tima Burtona. Bądźmy szczerzy – to kapitan Sparrow zrobił z 40-letniego aktora topową gwiazdę Hollywood. A „Dziennik zakrapiany rumem” (2011) pokazał, że styl gry „na sympatycznego, wciąż lekko podpitego gościa” wciąż ma potencjał, który potrafi uratować nawet niezbyt udane dzieło. Ale jest zarazem zdradliwą pułapką, gdyż z jednej strony producenci i reżyserzy będą chcieli ten właśnie wizerunek wykorzystywać do upadłego, a widzowie i krytycy – do niego porównywać kolejne role. I tak właśnie jest w przypadku „Jeźdźca znikąd”, który w założeniu – i wykonaniu również – jest hołdem złożonym spaghetti westernom. Jednak często można usłyszeć opinie, że to „Piraci z Karaibów” przeniesieni na bezkresne połacie Dzikiego Zachodu: nie pomagają cytaty z filmów Sergio Leone, ani rozbrzmiewająca w pewnym momencie muzyka Ennio Moricone, a sytuacji nie poprawia również fakt, że reżyserem filmu jest Gore Verbinski, twórca trzech pierwszych „Piratów…”. I choćby po to, by wyrobić sobie w tej kwestii zadanie, warto ten film obejrzeć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
środa, 21 grudnia 2016
Recenzja Po zachodzie słońca (After the Sunset) - yoy.tv
Utalentowany złodziej Max Burdett przechodzi na emeryturę. Zamierza się osiedlić wraz z partnerką Lolą Cirillo na rajskich Karaibach i wieść spokojne życie. Agent FBI Stan Lloyd podąża ich śladem.
On ma na imię Max (Pierce Brosnan), ona Lola (Salma Hayek) i oboje są świetni w tym, co robią. Czyli w kradzieżach. Ale właśnie postanowili zakończyć przestępczą działalność i wreszcie odpocząć, gdzieś na tropikalnych wyspach, na Karaibach. Stać ich na to. Ale czy naprawdę przeszli na emeryturę? Stan Lloyd (Woody Harrelson), agent FBI bezskutecznie próbujący ich złapać od lat, nie wierzy w takie zakończenie złodziejskiej kariery i podejrzewa jakiś podstęp. Jego domysły potwierdza fakt, że do wyspy, na której obecnie mieszkają Max i Lola przypływa luksusowy wycieczkowiec. Na jego pokładzie znajduje się trzeci klejnot koronacyjny Napoleona wart 70 mln dolarów i nie trzeba chyba tłumaczyć, że złodziejski duet „zaopiekował się” już dwoma pozostałymi. Stan postanawia być bardzo ostrożny, jednak luksusowe życie na tropikalnych wyspach powoli osłabia jego czujność…
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
On ma na imię Max (Pierce Brosnan), ona Lola (Salma Hayek) i oboje są świetni w tym, co robią. Czyli w kradzieżach. Ale właśnie postanowili zakończyć przestępczą działalność i wreszcie odpocząć, gdzieś na tropikalnych wyspach, na Karaibach. Stać ich na to. Ale czy naprawdę przeszli na emeryturę? Stan Lloyd (Woody Harrelson), agent FBI bezskutecznie próbujący ich złapać od lat, nie wierzy w takie zakończenie złodziejskiej kariery i podejrzewa jakiś podstęp. Jego domysły potwierdza fakt, że do wyspy, na której obecnie mieszkają Max i Lola przypływa luksusowy wycieczkowiec. Na jego pokładzie znajduje się trzeci klejnot koronacyjny Napoleona wart 70 mln dolarów i nie trzeba chyba tłumaczyć, że złodziejski duet „zaopiekował się” już dwoma pozostałymi. Stan postanawia być bardzo ostrożny, jednak luksusowe życie na tropikalnych wyspach powoli osłabia jego czujność…
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 19 grudnia 2016
Recenzja Życie Pi (Life of Pi) - yoy.tv
Film Anga Lee jest ekranizacją nagrodzonej Nagrodą Bookera powieści Yanna Martela, kanadyjskiego pisarza i podróżnika, postaci niewątpliwie barwnej i nietuzinkowej (ma dyplom z filozofii, pracował jako ochroniarz, pomagał na plantacjach roślin, sumiennie ćwiczy jogę, udziela się w hospicjach). Powieść ma 100 rozdziałów, dzieli się na trzy części, które mniej więcej zachowano, może czasem lekko mieszając chronologię, w filmie – dzieciństwo głównego bohatera, jego niezwykła podróż, historia ocalenia z alternatywną wersją zdarzeń. Opowieść o Piscine Pi Patelu to oczywiście filozoficzna przypowiastka, pełna scen rodem z fantasy, ale wiele osób – to fakt, sprawdzałem na forach – wierzy, że Martel (który wypowiadając się enigmatycznie tylko nakręca atmosferę) opisał rzeczywiste losy niezwykłych rozbitków! Nota bene konsultantem na planie był Steve Callahan, człowiek, który przez 72 dni dryfował po oceanie.
Głównym bohaterem jest wspomniany Pi Patel, syn indyjskiego bogacza, właściciela ogrodu zoologicznego. Obecnie mieszka w Kanadzie, gdzie odwiedza go pisarz pragnący spisać niezwykłą podobno historię życia mężczyzny. Pi opowiada o swej młodości w Indiach, o swym dorastaniu, stosunku do religii. Jego ojciec postanowił przenieść się z rodziną do Kanady, tam sprzedać zwierzęta i zacząć nowe życie. W podróż wybrali się statkiem, niestety, rozpętał się sztorm, statek zatonął. Uratował się tylko Pi, który dopłynął do dryfującej szalupy. Okazało się, że nie jest na niej sam – schroniła się tam zebra, orangutan, hiena i tygrys, nazywany przez Pi Richardem Parkerem! Zebra i orangutan szybko padły ofiarą hieny, ta zaś straciła życie w kłach tygrysa. Na łodzi zostali tylko Pi i Richard Parker, którego Pi postanawia obłaskawić.
I w książce, i w filmie udało się sprzedać kilka prawd (w beznadziejnej sytuacji najgorzej stracić wiarę, najlepiej zająć się czymś, nawet z pozoru bezsensownym, co oderwie nas od myślenia o owej beznadziei; człowiek w chwilach grozy z przekonaniem lub mimowolnie, jeśli jest niewierzący, oddaje się pod opiekę siły wyższej, podświadomie jej szuka), a także zadać kilka pytań związanych z religią (Martel wyznaje raczej poglądy panteistyczne), wolą przeżycia i poszukiwaniem prawdy. A także związanych z samym procesem twórczym (fragmenty filmu poświęcone narracji i pisaniu są jednak jego najsłabszym ogniwem). Znalazło się tutaj trochę elementów z new age’u, trochę wstawek z Coelho – całość ma nieść pozytywne przesłanie i być swego rodzaju receptą na życie. Można się z tym spierać, można akceptować, można naśladować, jak kto chce, zależy już od indywidualnego podejścia… Sama opowieść jest, może poza rozmowami między Pi i pisarzem, i poza niektórymi wstawkami z młodości bohatera, opowiedziana porywająco i fascynująco, zwłaszcza na poziomie wizualnym: niektóre sekwencje na łodzi zapierają dech w piersiach (świecące meduzy), inne urzekają baśniowością (kraina zamieszkała przez mrowie surykatek). Jest niewątpliwie na co popatrzeć! „Życie Pi” dostało aż 11 nominacji do Oscara, zdobywając ostatecznie cztery statuetki: za zdjęcia, muzykę, efekty (aktor grający Pi… nigdy nie był na łodzi z prawdziwym tygrysem – siedzący tam zwierzak był wytworem animatorów; prawdziwego drapieżnika widać w nielicznych scenach!) i dla najlepszego reżysera – akurat w tych kategoriach zdecydowanie się należały, uznać „Życie Pi” za najlepszy film roku byłoby chyba jednak przesadą...
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Głównym bohaterem jest wspomniany Pi Patel, syn indyjskiego bogacza, właściciela ogrodu zoologicznego. Obecnie mieszka w Kanadzie, gdzie odwiedza go pisarz pragnący spisać niezwykłą podobno historię życia mężczyzny. Pi opowiada o swej młodości w Indiach, o swym dorastaniu, stosunku do religii. Jego ojciec postanowił przenieść się z rodziną do Kanady, tam sprzedać zwierzęta i zacząć nowe życie. W podróż wybrali się statkiem, niestety, rozpętał się sztorm, statek zatonął. Uratował się tylko Pi, który dopłynął do dryfującej szalupy. Okazało się, że nie jest na niej sam – schroniła się tam zebra, orangutan, hiena i tygrys, nazywany przez Pi Richardem Parkerem! Zebra i orangutan szybko padły ofiarą hieny, ta zaś straciła życie w kłach tygrysa. Na łodzi zostali tylko Pi i Richard Parker, którego Pi postanawia obłaskawić.
I w książce, i w filmie udało się sprzedać kilka prawd (w beznadziejnej sytuacji najgorzej stracić wiarę, najlepiej zająć się czymś, nawet z pozoru bezsensownym, co oderwie nas od myślenia o owej beznadziei; człowiek w chwilach grozy z przekonaniem lub mimowolnie, jeśli jest niewierzący, oddaje się pod opiekę siły wyższej, podświadomie jej szuka), a także zadać kilka pytań związanych z religią (Martel wyznaje raczej poglądy panteistyczne), wolą przeżycia i poszukiwaniem prawdy. A także związanych z samym procesem twórczym (fragmenty filmu poświęcone narracji i pisaniu są jednak jego najsłabszym ogniwem). Znalazło się tutaj trochę elementów z new age’u, trochę wstawek z Coelho – całość ma nieść pozytywne przesłanie i być swego rodzaju receptą na życie. Można się z tym spierać, można akceptować, można naśladować, jak kto chce, zależy już od indywidualnego podejścia… Sama opowieść jest, może poza rozmowami między Pi i pisarzem, i poza niektórymi wstawkami z młodości bohatera, opowiedziana porywająco i fascynująco, zwłaszcza na poziomie wizualnym: niektóre sekwencje na łodzi zapierają dech w piersiach (świecące meduzy), inne urzekają baśniowością (kraina zamieszkała przez mrowie surykatek). Jest niewątpliwie na co popatrzeć! „Życie Pi” dostało aż 11 nominacji do Oscara, zdobywając ostatecznie cztery statuetki: za zdjęcia, muzykę, efekty (aktor grający Pi… nigdy nie był na łodzi z prawdziwym tygrysem – siedzący tam zwierzak był wytworem animatorów; prawdziwego drapieżnika widać w nielicznych scenach!) i dla najlepszego reżysera – akurat w tych kategoriach zdecydowanie się należały, uznać „Życie Pi” za najlepszy film roku byłoby chyba jednak przesadą...
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
niedziela, 18 grudnia 2016
Recenzja Lobster (The Lobster) - yoy.tv
Wchodzisz na Facebook, kolejna koleżanka chwali się zdjęciami ze ślubu albo chociaż fotką pierścionka zaręczynowego, kumpel ze szkoły właśnie zmienił status na „w związku”. Masz dość, wychodzisz i idziesz do kina lub teatru. Z deszczu pod rynnę. Dookoła same pary, a ty nie masz nawet do kogo ust otworzyć. Masz wrażenie, że patrzą na ciebie jak na odmieńca. A gdy nie patrzą, to się całują lub obściskują, co powoduje twoją irytację lub zazdrość. Wracasz do domu i od razu odpalasz komputer lub telefon z aplikacją randkową, nerwowo przeciągasz palcem po ekranie w lewo bądź w prawo, szukając na internetowym targowisku singli tej jednej, jedynej, idealnej. Albo nie idealnej, przynajmniej ładnej. Albo chociaż w miarę ok, nie masz wielkich wymagań. Właściwie nie ważne jaka, ważne, żeby była, a jakieś cechy wspólne zawsze się znajdą. Pewnie pije herbatę, a ty przecież też pijesz herbatę. Pasujcie do siebie jak łyżka do szklanki, idealnie. W końcu nie wypada być samotnym, co ludzie powiedzą? Co sobie pomyślą? Jak ktoś jest sam, to z pewnością coś jest z nim nie tak, bo w przeciwnym wypadku na pewno kogoś by sobie znalazł. Czy jest większa przegrana życia od bycia singlem?
Yorgos Lanthimos zaprasza nas do jeszcze bardziej restrykcyjnego świata, gdzie samotni, rozwodnicy lub porzuceni trafiają do specjalnego hotelu, wyglądającego jak połączenie nowoczesnego spa, sanatorium i obozu koncentracyjnego. Na znalezienie swojej drugiej połówki ma się 45 dni, a jeżeli po tym czasie wciąż się będzie samemu, to włodarze placówki przemienią delikwenta w dowolnie wybrane przez niego zwierzę. David (Colin Farrell w zestawie z lekkim brzuszkiem i wąsem) postanawia, że chce być homarem. W końcu psów na ziemi i tak jest już za dużo, a homary są płodne przez całe lata. To z jego perspektywy poznajemy hotel. Już na starcie trzeba być zdecydowanym ma jedną płeć, dlatego biseksualiści muszą wybrać, czy szukają partnera swojej płci, czy przeciwnej. Do tego całkowity zakaz masturbacji, surowo karany za pomocą tostera, nocne polowania na leśną partyzantkę samotników oraz codzienne zabiegi podniecania przez piękną pokojówkę (Ariane Labed). Nie ma lekko.
„Lobster” uwiera, jest niewygodny, wgryza się w człowieka i obnaża jego hipokryzję. To galeria emocjonalnych kalek, nie potrafiących funkcjonować bez świadomości obecności drugiej osoby obok. Na własne życzenie pozbawiają się godności i stają marionetkami. Lanthimos głośno śmieje im się w twarz, przyglądając się maluczkim ludziom, dla którym jedynym sensem życia i zarazem celem jest związek, bo przecież udawanie miłości jest mniej poniżające od samotności. Nie dajcie się zwieść, Grek wcale nie snuje opowieści science fiction, lecz opowiada o współczesności. O naszym małym tu i teraz. Wyśmienity film, wielkie kino.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Yorgos Lanthimos zaprasza nas do jeszcze bardziej restrykcyjnego świata, gdzie samotni, rozwodnicy lub porzuceni trafiają do specjalnego hotelu, wyglądającego jak połączenie nowoczesnego spa, sanatorium i obozu koncentracyjnego. Na znalezienie swojej drugiej połówki ma się 45 dni, a jeżeli po tym czasie wciąż się będzie samemu, to włodarze placówki przemienią delikwenta w dowolnie wybrane przez niego zwierzę. David (Colin Farrell w zestawie z lekkim brzuszkiem i wąsem) postanawia, że chce być homarem. W końcu psów na ziemi i tak jest już za dużo, a homary są płodne przez całe lata. To z jego perspektywy poznajemy hotel. Już na starcie trzeba być zdecydowanym ma jedną płeć, dlatego biseksualiści muszą wybrać, czy szukają partnera swojej płci, czy przeciwnej. Do tego całkowity zakaz masturbacji, surowo karany za pomocą tostera, nocne polowania na leśną partyzantkę samotników oraz codzienne zabiegi podniecania przez piękną pokojówkę (Ariane Labed). Nie ma lekko.
„Lobster” uwiera, jest niewygodny, wgryza się w człowieka i obnaża jego hipokryzję. To galeria emocjonalnych kalek, nie potrafiących funkcjonować bez świadomości obecności drugiej osoby obok. Na własne życzenie pozbawiają się godności i stają marionetkami. Lanthimos głośno śmieje im się w twarz, przyglądając się maluczkim ludziom, dla którym jedynym sensem życia i zarazem celem jest związek, bo przecież udawanie miłości jest mniej poniżające od samotności. Nie dajcie się zwieść, Grek wcale nie snuje opowieści science fiction, lecz opowiada o współczesności. O naszym małym tu i teraz. Wyśmienity film, wielkie kino.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
piątek, 16 grudnia 2016
Recenzja 13 Dzielnica (Banlieue 13) - yoy.tv
Paryż, niedaleka przyszłość. Stolica Francji jest od dawna administracyjnie podzielona na numerowane dzielnice. Teraz jedna z nich, tytułowa "trzynastka" właśnie, została oddzielona wysokim, dobrze strzeżonym murem. W ten sposób powstało więzienie, w którym zgromadzono wszelkiego rodzaju przestępców i kryminalistów. Jak można się domyślić, panuje tam totalne bezprawie, a raczej - nieustająca wojna gangów. Kto do nich nie należy, jest właściwie na przegranej pozycji, chyba że jak niejaki Leito (David Belle) jest wystarczająco sprytny i silny, by zapewnić sobie niezależność. Właśnie do tej przeklętej przez Boga i ludzi 13. Dzielnicy trafia skradziona przez gang bezwzglednego Tahy (Bibi Naceri) bomba atomowa. Damien (Cyril Raffaelli), agent specjalnego oddziału prewencji, ma 24 godziny na jej odzyskanie. W tej misji pomaga mu Leito, który jest także doskonałym przewodnikiem po wszystkich zakamarkach dzielnicy. W pewnym momencie pojawia się dodatkowa motywacja - ludzie Tahy porwali Lolę (Dany Verissimo), jego młodszą siostrę. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że szefowie Damiena też są zamieszani w kradzież bomby...
Czy ten scenariusz wydaje wam się znajomy? Słusznie - to przecież francuski remake kultowej "Ucieczki z Nowego Jorku". Stoi za nim Luc Besson od dawna uznawany za najlepszego twórcę filmów amerykańskich w Europie. Co prawda nie reżyserował "13. Dzielnicy", ale był współautorem scenariusza i producentem, co w zupełności wystarczyło, by wyraźnie odcisnął swoje piętno. W oryginale Johna Carpentera jako Snake Plissken pojawił się jednooki Kurt Russell w skórzanej kurtce, Besson zatrudnił za to David Belle'a, twórcę sportu zwanego le parcour, oraz znakomitego kaskadera Cyrila Raffaelli. To z kolei oznacza przesunięcie akcentów i gdy "Ucieczka..." czarowała mrocznym nastrojem, "13. Dzielnica" zachwyca pościgami i niezwykłymi popisami kaskaderskimi. Ot, takie czasy.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Czy ten scenariusz wydaje wam się znajomy? Słusznie - to przecież francuski remake kultowej "Ucieczki z Nowego Jorku". Stoi za nim Luc Besson od dawna uznawany za najlepszego twórcę filmów amerykańskich w Europie. Co prawda nie reżyserował "13. Dzielnicy", ale był współautorem scenariusza i producentem, co w zupełności wystarczyło, by wyraźnie odcisnął swoje piętno. W oryginale Johna Carpentera jako Snake Plissken pojawił się jednooki Kurt Russell w skórzanej kurtce, Besson zatrudnił za to David Belle'a, twórcę sportu zwanego le parcour, oraz znakomitego kaskadera Cyrila Raffaelli. To z kolei oznacza przesunięcie akcentów i gdy "Ucieczka..." czarowała mrocznym nastrojem, "13. Dzielnica" zachwyca pościgami i niezwykłymi popisami kaskaderskimi. Ot, takie czasy.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
środa, 14 grudnia 2016
Recenzja Wróg publiczny (Enemy of the State) - yoy.tv
Zostaje zamordowany kongresmen. Zajście przypadkowo rejestruje kamera ornitologa Daniela Zavitza. Gdy mężczyzna ucieka przed mordercami, spotyka dawnego kolegę, prawnika Roberta Claytona Deana (Will Smith) i chowa w jego torbie kasetę z nagraniem. Chwilę później ginie. Nieświadomy niczego adwokat nieoczekiwanie traci pracę, jego karty kredytowe przestają działać, a żona wyrzuca go z domu. Staje się ściganym przestępcą. Pomóc może mu tylko były pracownik służb wywiadowczych, tajemniczy Brill (Gene Hackman).
Amerykanie mają obsesję na punkcie swojej wolności. I boją się, że rządzący nimi ludzie próbują tę wolność ograniczyć. A zabójstwa Johna i Roberta Kennedych, Watergate i inne afery, w które zamieszane były najwyższe władze USA, potwierdzają tylko prawdziwość tych teorii. Stąd taka popularność filmów mówiących o spiskach w łonie tajnych agencji.
„Wróg publiczny” jest o tyle ciekawy, że pokazuje, jak wielkie istnieją możliwości inwigilacji i manipulacji elektronicznej. A rolę jedynego człowieka, który potrafi przechytrzyć elektronicznych szpiegów gra Gene Hackman. Ten sam, który w słynnej „Rozmowie” (1974) Francisa F. Coppoli jest mistrzem podsłuchów. Przypadek?
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Amerykanie mają obsesję na punkcie swojej wolności. I boją się, że rządzący nimi ludzie próbują tę wolność ograniczyć. A zabójstwa Johna i Roberta Kennedych, Watergate i inne afery, w które zamieszane były najwyższe władze USA, potwierdzają tylko prawdziwość tych teorii. Stąd taka popularność filmów mówiących o spiskach w łonie tajnych agencji.
„Wróg publiczny” jest o tyle ciekawy, że pokazuje, jak wielkie istnieją możliwości inwigilacji i manipulacji elektronicznej. A rolę jedynego człowieka, który potrafi przechytrzyć elektronicznych szpiegów gra Gene Hackman. Ten sam, który w słynnej „Rozmowie” (1974) Francisa F. Coppoli jest mistrzem podsłuchów. Przypadek?
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 12 grudnia 2016
Recenzja Exodus: Bogowie i królowie (Exodus: Gods and Kings) - yoy.tv
Mojżesz wychował się na dworze faraona. Następca tronu, Ramzes, traktuje go niemal jak brata. Mojżesz pełni u niego funkcję generała, dzięki swemu talentowi i odwadze rozbija armię Hetytów, ratuje też na polu bitwy samego Ramzesa. Pewnego dnia jednak mężczyzna poznaje swe pochodzenie, jest też świadkiem fatalnej sytuacji ziomków w Egipcie. Ramzes po odkryciu prawdy i spięciu z Mojżeszem skazuje go na wygnanie. Na pustyni były generał dostaje posłannictwo od Boga: ma uwolnić swój lud spod władzy faraona. Władca odrzuca prośby wygnańca, ten przygotowuje więc zbrojne powstanie. Tymczasem wysłannik Boga wyjawia Mojżeszowi, że na Egipt spadnie 10 plag.
Wyreżyserowane przez Ridleya Scotta wielkie widowisko w starym hollywoodzkim stylu – bez udziwnień i reinterpretacji zapisów biblijnych (jak było to w dziwacznej ekranizacji żywota Noego…). Kręcony w Hiszpanii (między innymi na Wyspach Kanaryjskich) i w Maroku film kosztował 140 milionów dolarów. Na planie pojawiały się tysiące statystów, w rolach głównych wystąpiły gwiazdy: Christian Bale (Mojżesz), John Turturro (Seti I), Sigourney Weaver (Tuya, matka Ramzesa), Ben Kingsley (Nun), Joel Edgerton (Ramzes II). Mojżesz pokazany jest jako wojownik, żołnierz z prawdziwego zdarzenia, przechodzący przemianę i coraz bardziej utożsamiający się ze swym prawdziwym narodem. Poza tym jest wszystko, co być powinno: wysmakowane plastycznie, budzące dreszcze grozy plagi egipskie, walki, zdrady, intrygi na dworze faraona, rozstąpienie się Morza Czerwonego. Dynamicznie, efektownie, z rozmachem. A że główny bohater umiejętnościami walki wręcz i sprawnością we władaniu mieczem przewyższa każdego z 300 Spartan ze znanej kinowej produkcji? Cóż, takie wymogi, takie czasy… Każdy, kto lubi tradycyjnie nakręcone wielkie eposy z czasów biblijnych, będzie zadowolony.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Wyreżyserowane przez Ridleya Scotta wielkie widowisko w starym hollywoodzkim stylu – bez udziwnień i reinterpretacji zapisów biblijnych (jak było to w dziwacznej ekranizacji żywota Noego…). Kręcony w Hiszpanii (między innymi na Wyspach Kanaryjskich) i w Maroku film kosztował 140 milionów dolarów. Na planie pojawiały się tysiące statystów, w rolach głównych wystąpiły gwiazdy: Christian Bale (Mojżesz), John Turturro (Seti I), Sigourney Weaver (Tuya, matka Ramzesa), Ben Kingsley (Nun), Joel Edgerton (Ramzes II). Mojżesz pokazany jest jako wojownik, żołnierz z prawdziwego zdarzenia, przechodzący przemianę i coraz bardziej utożsamiający się ze swym prawdziwym narodem. Poza tym jest wszystko, co być powinno: wysmakowane plastycznie, budzące dreszcze grozy plagi egipskie, walki, zdrady, intrygi na dworze faraona, rozstąpienie się Morza Czerwonego. Dynamicznie, efektownie, z rozmachem. A że główny bohater umiejętnościami walki wręcz i sprawnością we władaniu mieczem przewyższa każdego z 300 Spartan ze znanej kinowej produkcji? Cóż, takie wymogi, takie czasy… Każdy, kto lubi tradycyjnie nakręcone wielkie eposy z czasów biblijnych, będzie zadowolony.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 10 grudnia 2016
Recenzja Młodość (Youth) - yoy.tv
Paolo Sorrentino wyruszył w podróż w poszukiwaniu straconego czasu. Dotarł do kompleksu hotelowo-uzdrowiskowego w Davos w Szwajcarii, gdzie czas jakby się zatrzymał. Zupełnie tak, jakby to miejsce było poza którąkolwiek strefą czasową. Nikt nigdzie się nie śpieszy – nawet na policzek od żony trzeba czekać wiele, wiele dni. Chociaż Włoch przenosi widzów do abstrakcyjnej rzeczywistości, gdzie lewitujący mnich, młodociana prostytutka i spasły Diego Maradona funkcjonują obok siebie jak równy z równym, to „Młodość” jest obrazem niezwykle bliskim życiu.
Fred Ballinger (Michael Caine) i Mick Boyle (Harvey Keitel) dobiegają osiemdziesiątki i znają się już od tylu lat, że zapewne nie są w stanie tego policzyć. Są przyjaciółmi, a ich dzieci połączył święty węzeł małżeński. Jak sami przyznają, są przyjaciółmi z tak ogromnym stażem, gdyż mówią sobie wyłącznie o rzeczach przyjemnych. Pierwszy jest byłym dyrygentem, który do muzyki nie chce powrócić nawet na życzenie samej królowej Elżbiety II, natomiast drugi jest wciąż aktywnym zawodowo reżyserem, próbującym napisać scenariusz do swojego ostatniego filmu, będącego swoistym podsumowaniem kariery, pewnego rodzaju testamentem. Ich dawne rozmowy o sztuce zastąpiły konwersacje o uronionych kroplach moczu oraz prostacie.
Panowie reprezentują zupełnie inne podejście do końcówki swojego życia. Ballinger jest zrezygnowany i wycofany, zupełnie tak, jakby bał się zrobić cokolwiek, mając na uwadze to, że nigdy już nie będzie tak skuteczny jak dawniej. Za to Boyle nie zauważa – lub nie chce zauważyć – że lata świetności są już dawno za nim i wciąż jest przekonany o swoim reżyserskim kunszcie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Fred Ballinger (Michael Caine) i Mick Boyle (Harvey Keitel) dobiegają osiemdziesiątki i znają się już od tylu lat, że zapewne nie są w stanie tego policzyć. Są przyjaciółmi, a ich dzieci połączył święty węzeł małżeński. Jak sami przyznają, są przyjaciółmi z tak ogromnym stażem, gdyż mówią sobie wyłącznie o rzeczach przyjemnych. Pierwszy jest byłym dyrygentem, który do muzyki nie chce powrócić nawet na życzenie samej królowej Elżbiety II, natomiast drugi jest wciąż aktywnym zawodowo reżyserem, próbującym napisać scenariusz do swojego ostatniego filmu, będącego swoistym podsumowaniem kariery, pewnego rodzaju testamentem. Ich dawne rozmowy o sztuce zastąpiły konwersacje o uronionych kroplach moczu oraz prostacie.
Panowie reprezentują zupełnie inne podejście do końcówki swojego życia. Ballinger jest zrezygnowany i wycofany, zupełnie tak, jakby bał się zrobić cokolwiek, mając na uwadze to, że nigdy już nie będzie tak skuteczny jak dawniej. Za to Boyle nie zauważa – lub nie chce zauważyć – że lata świetności są już dawno za nim i wciąż jest przekonany o swoim reżyserskim kunszcie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
czwartek, 8 grudnia 2016
Recenzja Ocean's Eleven: Ryzykowna gra (Ocean's Eleven) - yoy.tv
Tytułowy Ocean jest urodzonym złodziejem i po wyjściu z więzienia już szykuje kolejny skok. Tym razem ma bardzo ambitny plan: chce okraść trzy największe kasyna w Las Vegas. Wraz ze swoim przyjacielem zaczyna kompletować ludzi. Ten skok ma też posmak osobistej zemsty: właściciel kasyn Tony Benedict poderwał mu żonę, piękną Tess…
Film jest uwspółcześnioną wersją Ocean's 11, nakręconego w 1960 roku przez Lewisa Milestona. „Ocean’s Eleven” to jedyny film, który firmowała cała słynna „Paczka szczurów” (Rat Pack), czyli największe gwiazdy show biznesu tamtych lat: Frank Sinatra, Sammy Davis jr., Dean Martin, Peter Lawford i Angie Dickinson. Shirley MacLaine, która też należała do tej paczki, pojawiła się tylko w niewielkim epizodzie, ale nie wymieniono jej w napisach końcowych. W ramach rekompensaty wytwórnia Warner Bros. sprezentowała jej nowy samochód.
40 lat później pomysł tego „skoku stulecia” odświeżył Steven Sodebergh. Jednak już na starcie stanął przed bodaj najtrudniejszym zadaniem całego przedsięwzięcia: zebrać równie imponującą obsadę. A to obecnie nie jest łatwe zarówno z uwagi na wymagania finansowe, jak i napięte terminy oraz kaprysy wielu gwiazd ekranu. Na jego szczęście udało się to wszystko zgrać, a i producenci nie żałowali pieniędzy: z 85-milionowego budżetu produkcji blisko 2/3 poszło na płace! Ale też efekt obsadowy jest imponujący: parę George Clooney – Brad Pitt wsparła nie tylko piękna Julia Roberts, ale również takie gwiazdy jak Matt Damon, Andy Garcia, Casey Affleck, Don Cheadle i Elliott Gould. Inwestycja opłaciła się: z wpływami w granicach 451 mln dolarów „ Ocean's Eleven: Ryzykowna gra” zamyka pierwszą setkę najbardziej dochodowych filmów w historii.
W „Ocean's Eleven: Ryzykowna gra” nie ma co liczyć na filozoficzne dywagacje, jest za to doskonała rozrywka, którą zapewniają precyzyjny scenariusz, dobra gra aktorska oraz reżyseria. Znalazło się również miejsce na ukłon w stronę oryginalnego „Ocean’s Eleven”: w filmie na krótko pojawiają się Angie Dickinson i Henry Silva grający w tamtej wersji.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Film jest uwspółcześnioną wersją Ocean's 11, nakręconego w 1960 roku przez Lewisa Milestona. „Ocean’s Eleven” to jedyny film, który firmowała cała słynna „Paczka szczurów” (Rat Pack), czyli największe gwiazdy show biznesu tamtych lat: Frank Sinatra, Sammy Davis jr., Dean Martin, Peter Lawford i Angie Dickinson. Shirley MacLaine, która też należała do tej paczki, pojawiła się tylko w niewielkim epizodzie, ale nie wymieniono jej w napisach końcowych. W ramach rekompensaty wytwórnia Warner Bros. sprezentowała jej nowy samochód.
40 lat później pomysł tego „skoku stulecia” odświeżył Steven Sodebergh. Jednak już na starcie stanął przed bodaj najtrudniejszym zadaniem całego przedsięwzięcia: zebrać równie imponującą obsadę. A to obecnie nie jest łatwe zarówno z uwagi na wymagania finansowe, jak i napięte terminy oraz kaprysy wielu gwiazd ekranu. Na jego szczęście udało się to wszystko zgrać, a i producenci nie żałowali pieniędzy: z 85-milionowego budżetu produkcji blisko 2/3 poszło na płace! Ale też efekt obsadowy jest imponujący: parę George Clooney – Brad Pitt wsparła nie tylko piękna Julia Roberts, ale również takie gwiazdy jak Matt Damon, Andy Garcia, Casey Affleck, Don Cheadle i Elliott Gould. Inwestycja opłaciła się: z wpływami w granicach 451 mln dolarów „ Ocean's Eleven: Ryzykowna gra” zamyka pierwszą setkę najbardziej dochodowych filmów w historii.
W „Ocean's Eleven: Ryzykowna gra” nie ma co liczyć na filozoficzne dywagacje, jest za to doskonała rozrywka, którą zapewniają precyzyjny scenariusz, dobra gra aktorska oraz reżyseria. Znalazło się również miejsce na ukłon w stronę oryginalnego „Ocean’s Eleven”: w filmie na krótko pojawiają się Angie Dickinson i Henry Silva grający w tamtej wersji.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 5 grudnia 2016
Recenzja Prawnik z Lincolna (The Lincoln Lawyer) - yoy.tv
Mick Haller to naprawdę dziwny przedstawiciel palestry: od biura woli… limuzynę prowadzoną przez szofera (stąd tytuł). To w niej przyjmuje klientów, załatwia większość spraw. Mick panicznie boi się skazać kogoś niewinnego, więc na wszelki wypadek broni wszystkich swych klientów, drobnych przestępców, do upadłego i każdemu zapewnia werdykt „Niewinny!”… Kiedy jednak zgłosi się do niego Louis Roulet, oskarżany o brutalne pobicie prostytutki syn milionerki, życie adwokata bardzo się skomplikuje – w sprawie Rouleta znajdzie wiele nieścisłości, a na jaw wyjdą różne matactwa. Haller odkrywa, że okoliczności napaści na prostytutkę i sposób zadania jej ran są podobne jak w pewnej dawnej prowadzonej przez niego sprawie zabójstwa kobiety lekkich obyczajów. Wtedy, nie wierząc w niewinność klienta, zmusił go do przyznania się do winy w zamian za darowanie mu kary śmierci. A ów na zdjęciu rozpoznaje Rouleta jako osobę, która rozmawiała z rzekomo jego ofiarą! Haller jednak niewiele może zrobić – jest bowiem obrońcą oskarżonego i obowiązuje go tajemnica zawodowa. A gdy ginie jego przyjaciel i współpracownik, zaczyna zdawać sobie sprawę, że za jego nielojalność wobec klienta zapłacą jego najbliżsi.
„Prawnik z Lincolna” to ekranizacja powieści Michaela Connelly’ego („Strach na wróble”, „Cmentarzysko”, „Punkt widokowy”). Brad Furman przekuł ją na solidny kryminał z elementami dreszczowca, z odrobiną humoru i sporą dawką wątków obyczajowych (relacje Hallera z byłą żoną). Opowieść o ekscentrycznym i bardzo cwanym prawniku pracującym w limuzynie, przyjaźniącym się z różnymi szumowinami, jest naszkicowana bardzo precyzyjnie. I bardzo dobrze zagrana: cyniczny Haller Matthew McConaugheya i podstępny Roulet Ryana Phillippe to niejedyne kreacje-perełki. Świetne tło dla tej dwójki stanowią Marisa Tomei (eksżona i sądowy przeciwnik Hallera) i William H. Macy (jego śledczy). Dziś takich kryminałów – bez oszałamiających pościgów, strzelanin, z niespieszną narracją – nie kręci się wiele, tym bardziej warto zwrócić na obraz Furmana uwagę. Zamiast „propopcornowej” papki bezrozumnej akcji mamy inteligentne dialogi, zawikłaną intrygę, psychologiczny pojedynek wartych siebie antagonistów, a przede wszystkim zakończenie, jakiego się nie spodziewał.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
„Prawnik z Lincolna” to ekranizacja powieści Michaela Connelly’ego („Strach na wróble”, „Cmentarzysko”, „Punkt widokowy”). Brad Furman przekuł ją na solidny kryminał z elementami dreszczowca, z odrobiną humoru i sporą dawką wątków obyczajowych (relacje Hallera z byłą żoną). Opowieść o ekscentrycznym i bardzo cwanym prawniku pracującym w limuzynie, przyjaźniącym się z różnymi szumowinami, jest naszkicowana bardzo precyzyjnie. I bardzo dobrze zagrana: cyniczny Haller Matthew McConaugheya i podstępny Roulet Ryana Phillippe to niejedyne kreacje-perełki. Świetne tło dla tej dwójki stanowią Marisa Tomei (eksżona i sądowy przeciwnik Hallera) i William H. Macy (jego śledczy). Dziś takich kryminałów – bez oszałamiających pościgów, strzelanin, z niespieszną narracją – nie kręci się wiele, tym bardziej warto zwrócić na obraz Furmana uwagę. Zamiast „propopcornowej” papki bezrozumnej akcji mamy inteligentne dialogi, zawikłaną intrygę, psychologiczny pojedynek wartych siebie antagonistów, a przede wszystkim zakończenie, jakiego się nie spodziewał.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
niedziela, 4 grudnia 2016
Recenzja Blue Jasmine - yoy.tv
Woody Allen znów w znakomitej formie, choć tym razem bardziej poważny i refleksyjny. Tytułowa Jasmine (kapitalna, nagrodzona Złotym Globem i Oscarem Cate Blanchett) jest żoną ambitnego, przystojnego i doskonale sytuowanego biznesmana Hala (Alec Baldwin).
Należą do nowojorskiej elity, żyją w luksusie. Do dnia, gdy Hal zostaje aresztowany pod zarzutem malwersacji, jego konta zablokowane, majątek zajęty. W jednej chwili Jasmine traci wszystko, co ma, a przede wszystkim – perspektywy i nadzieję na przyszłość. Po nieudanych próbach utrzymania się na powierzchni (praca w luksusowym butiku okazała się nie do zniesienia, gdyż spotykała swoje byłe przyjaciółki), zdesperowana wyjeżdża na Zachodnie Wybrzeże do przyrodniej siostry Ginger (Sally Hawkins, nominowana do Złotego Globu i Oscara).
Tu próbuje zacząć wszystko od nowa, znaleźć pracę, ustabilizować swoje życie. Jednocześnie szybko konfliktuje się z narzeczonym siostry, mechanikiem Chilim (Bobby Cannavale), którego uważa za zbyt prostego i pospolitego dla niej. Sama również wplątuje się w skomplikowane relacje męsko-damskie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Należą do nowojorskiej elity, żyją w luksusie. Do dnia, gdy Hal zostaje aresztowany pod zarzutem malwersacji, jego konta zablokowane, majątek zajęty. W jednej chwili Jasmine traci wszystko, co ma, a przede wszystkim – perspektywy i nadzieję na przyszłość. Po nieudanych próbach utrzymania się na powierzchni (praca w luksusowym butiku okazała się nie do zniesienia, gdyż spotykała swoje byłe przyjaciółki), zdesperowana wyjeżdża na Zachodnie Wybrzeże do przyrodniej siostry Ginger (Sally Hawkins, nominowana do Złotego Globu i Oscara).
Tu próbuje zacząć wszystko od nowa, znaleźć pracę, ustabilizować swoje życie. Jednocześnie szybko konfliktuje się z narzeczonym siostry, mechanikiem Chilim (Bobby Cannavale), którego uważa za zbyt prostego i pospolitego dla niej. Sama również wplątuje się w skomplikowane relacje męsko-damskie.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
piątek, 2 grudnia 2016
Recenzja W stronę słońca (Sunshine) - yoy.tv
Rok 2057. Od kliku lat Słońce stygnie bez widocznych powodów, co powoduje, że Ziemia powoli zaczyna się zamieniać w lodową planetę, a ludzkości grozi zagłada. Dlatego w stronę gwiazdy rusza statek "Ikarus II" z ośmioosobową załogą i wielką bombą, która ma zostać umieszczona w jądrze Słońca. Jej wybuch ma spowodować ponowny "rozruch" naszej gwiazdy i w ten sposób uratować życie na Ziemi. Kiedy "Ikarus II" dociera w pobliże Słońca, niespodziewanie przechwytuje sygnał z "Ikarusa I", który siedem lat wcześniej wyruszył z podobna misją i zaginął. Dowódca podejmuje decyzję o zmianie kursu, a na statku zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Wygląda na to, że wśród załogi jest sabotażysta, który robi wszystko, aby misja poniosła klęskę…
Danny Boyle już nic nie musi udowadniać - kultowy "Trainspotting" i oscarowy "Slumdog, milioner z ulicy" zapewniły mu miejsce w historii kinematografii. A jednak wciąż się stara i to z dobrym skutkiem.
Realizując "W stronę słońca", był pod wpływem "Solaris" Tarkowskiego, "2001: Odysei kosmicznej" Kubricka oraz "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" Scotta, co zresztą można dostrzec bez większego trudu. Również ósemka bohaterów jest dobrana dość schematycznie, a zarazem tak, aby zadowolić dogmatycznych strażników political correcness. Ale jednocześnie ten film może zachwycić zdjęciami (przejście Merkurego przez tarczę słoneczną!) i niezwykłym klimatem, który prawie natychmiast wciąga.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Danny Boyle już nic nie musi udowadniać - kultowy "Trainspotting" i oscarowy "Slumdog, milioner z ulicy" zapewniły mu miejsce w historii kinematografii. A jednak wciąż się stara i to z dobrym skutkiem.
Realizując "W stronę słońca", był pod wpływem "Solaris" Tarkowskiego, "2001: Odysei kosmicznej" Kubricka oraz "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" Scotta, co zresztą można dostrzec bez większego trudu. Również ósemka bohaterów jest dobrana dość schematycznie, a zarazem tak, aby zadowolić dogmatycznych strażników political correcness. Ale jednocześnie ten film może zachwycić zdjęciami (przejście Merkurego przez tarczę słoneczną!) i niezwykłym klimatem, który prawie natychmiast wciąga.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
środa, 30 listopada 2016
Recenzja Miłość i inne używki (Love & Other Drugs) - yoy.tv
Nominacje do Złotych Globów dla Jake’a Gyllenhaala i Anne Hathaway to potwierdzenie tego, że mocną stroną „Miłość i inne używki”, której scenariusz napisano na podstawie powieści prawdziwego reprezentanta medycznego, Jamie’ego Reidy’ego są ciekawe postacie pierwszo- i drugoplanowe.
Z jednej strony to film naprawdę bardzo odważny. Z drugiej – tak natrętnego product placementu próżno szukać… Decyzja o pokazaniu produktów medycznych pod ich prawdziwymi nazwami okazała się fatalna, choć pewnie producenci sypnęli kasą. Głównym bohaterem jest niejaki Jamie, bajerant jakich mało, podrywacz, który potrafi omamić każdą i sprzedać wszystko. Jamie zaczyna pracować dla firmy farmaceutycznej – jest akwizytorem, który wędruje po przychodniach i szpitalach sprzedając środki uspokajające i pobudzające, bez których, jak wiadomo, Amerykanin nie przeżyje 48 godzin (bo zmieniają życie na lepsze, co widać w jednej ze scen – po zażyciu prozacu nawet bezrobotny od razu znajduje sens życia!). W jego życiu dochodzi do dwóch przełomowych wydarzeń: dostaje pozwolenie na handel viagrą, a także spotyka piękną Maggie, dziewczynę, która szuka związku bez zobowiązań i uprawia dziki seks. Jamie zakochuje się w Maggie, a zaraz potem dowiaduje się, że jego wybranka broni się przed zaangażowaniem uczuciowym, gdyż… cierpi na chorobę Parkinsona i jej stan w każdej chwili może się pogorszyć…
Niby to komedia romantyczna przechodząca w klasyczny melodramat (finał przypomina produkcje w stylu „Love Story”), ale mamy ostre, jak na amerykańskie kino, sceny seksu, humor słowny i błyskotliwe dialogi. Na początku twórcy wyraźnie chcieli odkryć też kilka sztuczek stosowanych przez akwizytorów medycznych i wytwórnie leków, ale ktoś szybko przywołał ich do porządku. W „Miłości…” są naprawdę świetne sceny, ale są i takie (jeśli chodzi o konformizm i natrętną reklamę), po których opadają ręce… Mimo wszystko ten film o dorastaniu do wzięcia za kogoś odpowiedzialności trzeba uznać za obyczajową komedię z wyższej półki.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Z jednej strony to film naprawdę bardzo odważny. Z drugiej – tak natrętnego product placementu próżno szukać… Decyzja o pokazaniu produktów medycznych pod ich prawdziwymi nazwami okazała się fatalna, choć pewnie producenci sypnęli kasą. Głównym bohaterem jest niejaki Jamie, bajerant jakich mało, podrywacz, który potrafi omamić każdą i sprzedać wszystko. Jamie zaczyna pracować dla firmy farmaceutycznej – jest akwizytorem, który wędruje po przychodniach i szpitalach sprzedając środki uspokajające i pobudzające, bez których, jak wiadomo, Amerykanin nie przeżyje 48 godzin (bo zmieniają życie na lepsze, co widać w jednej ze scen – po zażyciu prozacu nawet bezrobotny od razu znajduje sens życia!). W jego życiu dochodzi do dwóch przełomowych wydarzeń: dostaje pozwolenie na handel viagrą, a także spotyka piękną Maggie, dziewczynę, która szuka związku bez zobowiązań i uprawia dziki seks. Jamie zakochuje się w Maggie, a zaraz potem dowiaduje się, że jego wybranka broni się przed zaangażowaniem uczuciowym, gdyż… cierpi na chorobę Parkinsona i jej stan w każdej chwili może się pogorszyć…
Niby to komedia romantyczna przechodząca w klasyczny melodramat (finał przypomina produkcje w stylu „Love Story”), ale mamy ostre, jak na amerykańskie kino, sceny seksu, humor słowny i błyskotliwe dialogi. Na początku twórcy wyraźnie chcieli odkryć też kilka sztuczek stosowanych przez akwizytorów medycznych i wytwórnie leków, ale ktoś szybko przywołał ich do porządku. W „Miłości…” są naprawdę świetne sceny, ale są i takie (jeśli chodzi o konformizm i natrętną reklamę), po których opadają ręce… Mimo wszystko ten film o dorastaniu do wzięcia za kogoś odpowiedzialności trzeba uznać za obyczajową komedię z wyższej półki.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 28 listopada 2016
Recenzja John Carter - yoy.tv
John Carter wsławił się odwaga podczas wojny secesyjnej. Po jej zakończeniu nie może ułożyć sobie jednak życia. Upomina się o niego armia, Carter jednak odrzuca propozycję, za co spotyka go kilka niemiłych przygód z aresztem i ucieczką z niego na czele. Pewnego dnia, chroniąc się przed wrogami w jaskini, znajduje tajemniczy medalion. Po jego dotknięciu przenosi się na… obcą planetę! Tam także musi walczyć o życie i angażuje się w wojnę między tubylcami. Zadanie ułatwiają mu nadludzkie moce, które otrzymał przy przenosinach – ma niezwykłą siłę i zręczność, a odmienna od ziemskiej grawitacja zapewnia mu możliwość wykonywania kilkunastometrowych skoków.
John Carter nie jest bohaterem żadnego komiksu. To bohater serii 11 książek pisanych przez młodego Edgara Rice Burroughsa (tak, tego od przygód Tarzana). W tym konkretnym przypadku w scenariuszu wykorzystano dwie z nich: „Księżniczka Marsa” z 1912 roku i wydaną pośmiertnie w roku 1964 „John Carter Of Mars”. Inaczej wtedy pisano książki przygodowo-fantastyczne, inni byli bohaterowie, podział na dobro i zło był nad wyraz czytelny. I tak to wygląda w „Johnie Carterze”: to film – pomijając efekty – staroświecki, nieco odmienny od tego, co kręci się obecnie w Hollywood. W tym tkwi jednak jego siła: nieco naiwna, ale prosta fabuła, walka dobra ze złem, ratowanie pięknej księżniczki, superbohater, fantazyjne stwory – ogląda się to jak klasyczną baśń.
Oczywiście nie każdemu taki styl przypadnie do gustu (w USA film okazał się klapą, poza Stanami – sukcesem), ale spragnieni czystej rozrywki będą zadowoleni. Tym bardziej, że nieźle spisali się aktorzy, z umięśnionym Taylorem Kitschem i piękną Lynn Collins na czele (w obsadzie pojawił się też Willem Dafoe, Dominic West czy Samantha Morton), a także specjaliści od efektów specjalnych (budżet filmu zbliżał się do… 300 milionów dolarów!). „John Carter” miał być pierwszą częścią kinowej trylogii, na razie jednak nic nie słychać o realizacji kolejnych odcinków.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
John Carter nie jest bohaterem żadnego komiksu. To bohater serii 11 książek pisanych przez młodego Edgara Rice Burroughsa (tak, tego od przygód Tarzana). W tym konkretnym przypadku w scenariuszu wykorzystano dwie z nich: „Księżniczka Marsa” z 1912 roku i wydaną pośmiertnie w roku 1964 „John Carter Of Mars”. Inaczej wtedy pisano książki przygodowo-fantastyczne, inni byli bohaterowie, podział na dobro i zło był nad wyraz czytelny. I tak to wygląda w „Johnie Carterze”: to film – pomijając efekty – staroświecki, nieco odmienny od tego, co kręci się obecnie w Hollywood. W tym tkwi jednak jego siła: nieco naiwna, ale prosta fabuła, walka dobra ze złem, ratowanie pięknej księżniczki, superbohater, fantazyjne stwory – ogląda się to jak klasyczną baśń.
Oczywiście nie każdemu taki styl przypadnie do gustu (w USA film okazał się klapą, poza Stanami – sukcesem), ale spragnieni czystej rozrywki będą zadowoleni. Tym bardziej, że nieźle spisali się aktorzy, z umięśnionym Taylorem Kitschem i piękną Lynn Collins na czele (w obsadzie pojawił się też Willem Dafoe, Dominic West czy Samantha Morton), a także specjaliści od efektów specjalnych (budżet filmu zbliżał się do… 300 milionów dolarów!). „John Carter” miał być pierwszą częścią kinowej trylogii, na razie jednak nic nie słychać o realizacji kolejnych odcinków.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 26 listopada 2016
Recenzja Lejdis - yoy.tv
Po sukcesie męskiej komedii „Testosteron” duet scenariuszowo-reżyserski Andrzej Saramonowicz – Tomasz Konecki szukał kolejnego tematu. Zainteresował ich blog prowadzony przed pewną młodą kobietę. Tam znaleźli inspirację do kolejnego scenariusza, a po nawiązaniu kontaktu z autorką, wykorzystali niektóre jego elementy. I w ten sposób powstały „Lejdis”, kobieca odpowiedź na „Testosteron”.
Cztery przyjaciółki od dziecka i z tego samego podwórka – Łucja (Edyta Olszówka), Korba (Anna Dereszowska), Monia (Magdalena Różczka) i Gośka (Izabela Kuna) – jak co roku urządzają sobie własnego sylwestra. W środku lata. I wypowiadają życzenia, które miałyby się spełnić. Cztery kobiety, cztery całkowicie różne podejścia do życia, cztery różne marzenia. Samotnie wychowująca syna Łucja nie ma szczęścia do mężczyzn i wciąż pakuje się w przegrane układy. Gośka jest właściwie szczęśliwa w małżeństwie, ale pragnie mieć dziecko, tymczasem mąż, poseł do europarlamentu, większość czasu spędza w Genewie. Korba, demon kobiecości, zmienia partnerów jak rękawiczki i nie chce z żadnym się wiązać na stałe.
Tylko Monia ma wszystko: kochającego męża, ojciec też ją uwielbia. A jednak coś jest w jej życiu nie tak. Musi minąć rok, by wiadomo było, czy życzenia czterech przyjaciółek się spełniły.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Cztery przyjaciółki od dziecka i z tego samego podwórka – Łucja (Edyta Olszówka), Korba (Anna Dereszowska), Monia (Magdalena Różczka) i Gośka (Izabela Kuna) – jak co roku urządzają sobie własnego sylwestra. W środku lata. I wypowiadają życzenia, które miałyby się spełnić. Cztery kobiety, cztery całkowicie różne podejścia do życia, cztery różne marzenia. Samotnie wychowująca syna Łucja nie ma szczęścia do mężczyzn i wciąż pakuje się w przegrane układy. Gośka jest właściwie szczęśliwa w małżeństwie, ale pragnie mieć dziecko, tymczasem mąż, poseł do europarlamentu, większość czasu spędza w Genewie. Korba, demon kobiecości, zmienia partnerów jak rękawiczki i nie chce z żadnym się wiązać na stałe.
Tylko Monia ma wszystko: kochającego męża, ojciec też ją uwielbia. A jednak coś jest w jej życiu nie tak. Musi minąć rok, by wiadomo było, czy życzenia czterech przyjaciółek się spełniły.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
czwartek, 24 listopada 2016
Recenzja Walkiria (Valkyrie) - yoy.tv
Szóstego czerwca 1944 roku rozpoczęło się lądowanie aliantów w Normandii, 20 dni później zdobyli Cherbourg. Na froncie wschodnim trwała ofensywa armii Stalina, która jak burza zbliżała się do linii Bugu. Klęska III Rzeszy była tylko kwestią czasu. Niespełna miesiąc później, 20 lipca 1944 roku, przebywający w kwaterze Hitlera Wilczy Szaniec w Gierłoży koło Kętrzyna, pułkownik Claus von Stauffenberg uzbroił schowaną w teczce bombę. Następnie postawił ją pod dębowym stołem w baraku gdzie führer i jego współpracownicy debatowali nad sytuacją na froncie. Wybuch zabił cztery osoby, ale Hitlera tylko lekko ranił. Jednak Stauffenberg był przekonany, że zamach się powiódł i wraz z innymi spiskowcami próbował przejąć władzę. Zemsta Hitlera była straszna...
Wiadomość, że Tom Cruise ma zagrać Clausa von Stauffenberga wzbudził w Niemczech wielkie kontrowersje. Aktor z racji swej dużej aktywności w zakazanym za Odrą Kościele Scientologicznym, nie jest tam popularny. A fakt, że ma się wcielić w jedynego bohatera, który pozwala Niemcom powiedzieć światu "mu też byliśmy przeciw Hitlerowi" (choć von Stauffenberg przez wiele lat był zwolennikiem führera, a zamach na niego nie miał zakończyć wojny, a tylko umożliwić rozejm na zachodzie i przerzucenie wszystkich sił na wschód), był wręcz kamieniem obrazy. Mimo to producenci się nie ugięli, zrealizowali "Walkirię" tam gdzie chcieli i tak jak chcieli. W efekcie powstał typowy hollywoodzki produkt: gładki, pozbawiony kontrowersji, ale za to pełen patriotycznych frazesów. I choć w osadzie jest jeszcze kilka znanych nazwisk (Kenneth Branagh, Terence Stamp), to gwiazdą jest Tom Cruise.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Wiadomość, że Tom Cruise ma zagrać Clausa von Stauffenberga wzbudził w Niemczech wielkie kontrowersje. Aktor z racji swej dużej aktywności w zakazanym za Odrą Kościele Scientologicznym, nie jest tam popularny. A fakt, że ma się wcielić w jedynego bohatera, który pozwala Niemcom powiedzieć światu "mu też byliśmy przeciw Hitlerowi" (choć von Stauffenberg przez wiele lat był zwolennikiem führera, a zamach na niego nie miał zakończyć wojny, a tylko umożliwić rozejm na zachodzie i przerzucenie wszystkich sił na wschód), był wręcz kamieniem obrazy. Mimo to producenci się nie ugięli, zrealizowali "Walkirię" tam gdzie chcieli i tak jak chcieli. W efekcie powstał typowy hollywoodzki produkt: gładki, pozbawiony kontrowersji, ale za to pełen patriotycznych frazesów. I choć w osadzie jest jeszcze kilka znanych nazwisk (Kenneth Branagh, Terence Stamp), to gwiazdą jest Tom Cruise.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
wtorek, 22 listopada 2016
Recenzja Underworld: Bunt Lykanów (Underworld: Rise of the Lycans) - yoy.tv
Władca wampirów, Wiktor, zachowuje przy życiu Luciana, syna człowieka i wilkołaka, który tuż po urodzeniu miał zostać zabity, by dał początek nowej rasie: wilkołaków, które będą służyć swym panom i strzec wampirów, gdy te udają się na spoczynek. Faworyt Wiktora wyrasta na wojownika, żyjącego jednak w przekonaniu, że powinien służyć swym panom. Tak jest do czasu kiedy łamie zasady i zakochuje się z wzajemnością w córce Wiktora, Sonji.
To ewidentnie najsłabszy film z wampirze trylogii. Nie znaczy to jednak że jest zły, bardziej to, że poprzeczka została postawiona dosyć wysoko. „Underworld: Bunt Lukanów” jest prequelem wyjaśniającym genezę tak widowiskowego konfliktu ras, jaki cieszył nasze oczy w poprzednich częściach. Patrick Tatopoulos dostał do realizacji najbardziej klasyczną powieść.
Akcja toczy się w cudownie fotografowanym, mrocznym gotyckim zamku, a na tymże aż kipi się od dworskich intryg niczym na dworze Hamleta. Nie brak i innych motywów wielkiego angielskiego dramaturga. Oto bardzo wdzięczny w tym wypadku wątek romansowy przypomina jako żywo „Romea i Julię”, w wersji horrorowo-gotyckiej. Kochankowie pochodzą z dwóch zwalczających się wielkich ras, ich miłość przychodzi nagle i powoduje wiele komplikacji, w przypadku Sonji to konflikt z ojcem, a w konsekwencji zdrada, która może być okupiona jedynie śmiercią dziewczyny. To ostatnie powoduje, że konflikt między Wiktorem a Lucianem staje się niekończącą się trwającą wieki i pochłaniającą setki istnień, wendettą.
Tatopoulos, którego pierwszym fachem było zaprojektowanie scenografii do takich filmów jak „Dzień niepodległości” i „300” bez trudu maskuje mielizny scenariusza efektami specjalnymi dając nam krew, pot i zły a także fenomenalne sceny zbiorowych walk i indywidualnych pojedynków przedstawicieli nienawidzących się ras. Właściwie przez gros czasu serwuje się nam mordy, wyrywanie wnętrzności, dekapitacje i inne tego typu smaczne działania. Krwi na ekranie leją się strugi, oponenci walczą ze sobą wręcz na wszelkie znane nam sposoby, a smaczkiem innego typu są całkiem ostre sceny iście zwierzęcego seksu między Sonją i Lucianem.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
To ewidentnie najsłabszy film z wampirze trylogii. Nie znaczy to jednak że jest zły, bardziej to, że poprzeczka została postawiona dosyć wysoko. „Underworld: Bunt Lukanów” jest prequelem wyjaśniającym genezę tak widowiskowego konfliktu ras, jaki cieszył nasze oczy w poprzednich częściach. Patrick Tatopoulos dostał do realizacji najbardziej klasyczną powieść.
Akcja toczy się w cudownie fotografowanym, mrocznym gotyckim zamku, a na tymże aż kipi się od dworskich intryg niczym na dworze Hamleta. Nie brak i innych motywów wielkiego angielskiego dramaturga. Oto bardzo wdzięczny w tym wypadku wątek romansowy przypomina jako żywo „Romea i Julię”, w wersji horrorowo-gotyckiej. Kochankowie pochodzą z dwóch zwalczających się wielkich ras, ich miłość przychodzi nagle i powoduje wiele komplikacji, w przypadku Sonji to konflikt z ojcem, a w konsekwencji zdrada, która może być okupiona jedynie śmiercią dziewczyny. To ostatnie powoduje, że konflikt między Wiktorem a Lucianem staje się niekończącą się trwającą wieki i pochłaniającą setki istnień, wendettą.
Tatopoulos, którego pierwszym fachem było zaprojektowanie scenografii do takich filmów jak „Dzień niepodległości” i „300” bez trudu maskuje mielizny scenariusza efektami specjalnymi dając nam krew, pot i zły a także fenomenalne sceny zbiorowych walk i indywidualnych pojedynków przedstawicieli nienawidzących się ras. Właściwie przez gros czasu serwuje się nam mordy, wyrywanie wnętrzności, dekapitacje i inne tego typu smaczne działania. Krwi na ekranie leją się strugi, oponenci walczą ze sobą wręcz na wszelkie znane nam sposoby, a smaczkiem innego typu są całkiem ostre sceny iście zwierzęcego seksu między Sonją i Lucianem.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
niedziela, 20 listopada 2016
Recenzja Pitbull. Nowe porządki - yoy.tv
Patryk Vega zdążył zrobić ogromny research i przeprowadzić wiele rozmów z policjantami, zdążył napisać i wydać dwie książki z cyklu „Złe psy”, zdążył zorganizować plan filmowy, ale chyba nie zdążył napisać scenariusza. Jego najnowszy film „Pitbull. Nowe porządki” wygląda jak składanka najciekawszych historii opublikowanych na kartach „Złych psów”, które reżyser zdecydował się przenieść na ekran. Jednak nie ogląda się tego źle. Przeniosła się także akcja filmu, bo ile w pierwszym „Pitbullu” obserwowaliśmy poczynania funkcjonariuszy z Komendy Stołecznej, tak w „Nowych porządkach” zostajemy „zesłani” na Mokotów, gdzie w lokalnej komendzie nad tematem wymuszania haraczy od właścicieli stoisk na bazarach i sklepikarzy pracuje policjant o ksywie „Majami” (Piotr Stramowski), mogący pochwalić się irokezem na głowie i tatuażami na rękach. Majami wcześniej infiltrował grupy przestępcze, ale jako, że zbyt dosłownie wciągnął się w temat narkotyków, przeniesiono go do wydziału „życia i zdrowia”, żeby mu wyszło na zdrowie.
Na Mokotowie będą porządki. Będzie morderstwo, a ja będę brał w nim udział. I mówię ci to tylko dlatego, że mi tego nie udowodnisz - tymi słowami rozpoczęła się znajomość niejakiego Babci (Bogusław Linda) z Majamim, których drogi przecięły się zupełnie przypadkowo. Od tego momentu Majami priorytetowo traktuje złapanie zbója zawsze ubranego w elegancki garnitur, ale to nie będzie takie łatwe i wiele osób straci życie zanim panowie ponownie się spotkają. Babcia wywrócił do góry nogami gangsterski półświatek na Mokotowie, a do tego ma bardzo dobrych i oddanych znajomych w policji. W tym samym czasie w Komendzie Stołecznej grupa operacyjna pod dowództwem Gebelsa (Andrzej Grabowski) rozpracowywała „gang obcinaczy palców” - porywali ludzi dla okupu, wysyłając rodzinom obcięty palec. Jako, że wszystkie tropy wskazywały, że zarówno za porwaniami, jak i haraczami stoją ci sami ludzie, początkowo niechętnie do siebie nastawieni Gebels i Majami połączyli siły.
„Pitbull. Nowe porządki” broni się autentyzmem. Vega kładzie ogromny nacisk na weryzm, przenosząc na ekran prawdziwe dialogi oraz sytuacje. Ekranowe wydarzenia, nawet te najbardziej absurdalne – jak wątek kobiety, od której wymuszano haracz, a ona sama zaczęła troszczyć się o bandytów, aby ich nie ujęła policja – naprawdę miały miejsce. I właśnie to przeraża najbardziej. Zachwyca Maja Ostaszewska, która na tak odmienną od swoich poprzednich dokonań rolę czekała bardzo długo. Jej postać, wraz z nasterydowanym „Strachem” (Tomasz Oświeciński), stanowi największe źródło komizmu i rozładowania napięcia. Mówiąc o obsadzie w żadnym wypadku nie można pominąć Krzysztofa Czeczota – wcielającego się w Zupę, czyli psychopatycznego mordercę z dobrego domu, który mordowanie traktuje jak sport, mający zapewnić mu sławę. Czeczot jest fenomenalny, czapki z głów.
„Pitbull. Nowe porządki” nie jest dobrze nam znanym „Pitbullem”, ale też potrafi szczekać i gryźć. Patryk Vega nie uniknął potknięć, po raz kolejny pokazując, że jest o wiele lepszym dokumentalistą niż reżyserem, lecz opowiadane przez niego historie niosą się same. Fabularnie obraz trochę kuleje, często zastosowano za duże skróty (jakby niektóre sceny wypadły w montażu), ale jednocześnie nie można powiedzieć, że film nie trzyma w napięciu. W połączeniu z wyśmienitymi aktorami oraz świetną muzyką (Łukasz Targosz!), to się naprawdę dość dobrze ogląda. Wygląda na to, że Patryk Vega już swojego kultowego serialu nie przeskoczy, ale poziom ze „Służb specjalnych” został zachowany.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Na Mokotowie będą porządki. Będzie morderstwo, a ja będę brał w nim udział. I mówię ci to tylko dlatego, że mi tego nie udowodnisz - tymi słowami rozpoczęła się znajomość niejakiego Babci (Bogusław Linda) z Majamim, których drogi przecięły się zupełnie przypadkowo. Od tego momentu Majami priorytetowo traktuje złapanie zbója zawsze ubranego w elegancki garnitur, ale to nie będzie takie łatwe i wiele osób straci życie zanim panowie ponownie się spotkają. Babcia wywrócił do góry nogami gangsterski półświatek na Mokotowie, a do tego ma bardzo dobrych i oddanych znajomych w policji. W tym samym czasie w Komendzie Stołecznej grupa operacyjna pod dowództwem Gebelsa (Andrzej Grabowski) rozpracowywała „gang obcinaczy palców” - porywali ludzi dla okupu, wysyłając rodzinom obcięty palec. Jako, że wszystkie tropy wskazywały, że zarówno za porwaniami, jak i haraczami stoją ci sami ludzie, początkowo niechętnie do siebie nastawieni Gebels i Majami połączyli siły.
„Pitbull. Nowe porządki” broni się autentyzmem. Vega kładzie ogromny nacisk na weryzm, przenosząc na ekran prawdziwe dialogi oraz sytuacje. Ekranowe wydarzenia, nawet te najbardziej absurdalne – jak wątek kobiety, od której wymuszano haracz, a ona sama zaczęła troszczyć się o bandytów, aby ich nie ujęła policja – naprawdę miały miejsce. I właśnie to przeraża najbardziej. Zachwyca Maja Ostaszewska, która na tak odmienną od swoich poprzednich dokonań rolę czekała bardzo długo. Jej postać, wraz z nasterydowanym „Strachem” (Tomasz Oświeciński), stanowi największe źródło komizmu i rozładowania napięcia. Mówiąc o obsadzie w żadnym wypadku nie można pominąć Krzysztofa Czeczota – wcielającego się w Zupę, czyli psychopatycznego mordercę z dobrego domu, który mordowanie traktuje jak sport, mający zapewnić mu sławę. Czeczot jest fenomenalny, czapki z głów.
„Pitbull. Nowe porządki” nie jest dobrze nam znanym „Pitbullem”, ale też potrafi szczekać i gryźć. Patryk Vega nie uniknął potknięć, po raz kolejny pokazując, że jest o wiele lepszym dokumentalistą niż reżyserem, lecz opowiadane przez niego historie niosą się same. Fabularnie obraz trochę kuleje, często zastosowano za duże skróty (jakby niektóre sceny wypadły w montażu), ale jednocześnie nie można powiedzieć, że film nie trzyma w napięciu. W połączeniu z wyśmienitymi aktorami oraz świetną muzyką (Łukasz Targosz!), to się naprawdę dość dobrze ogląda. Wygląda na to, że Patryk Vega już swojego kultowego serialu nie przeskoczy, ale poziom ze „Służb specjalnych” został zachowany.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
piątek, 18 listopada 2016
Recenzja Immortals. Bogowie i herosi (Immortals) - yoy.tv
Wiele lat po krwawej wojnie Tytanów z bogami, znów pojawia się zagrożenie wojną totalną. Tym razem to żądny władzy król Hyperion (Mickey Rourke) marzy o ogarnięciu swoją władzą całej cywilizowanej ziemi. Jego plan jest równie prosty jak on sam - podbić słabsze ludy, uwolnić Tytanów i z ich pomocą obalić olimpijskich bogów. Ale najważniejsze, to zdobyć legendarny łuk Aresa - oręż wykuty przez boga wojny zapewniający zwycięstwo w każdej bitwie. Jedynie Tezeusz (Henry Cavill), chce i może się przeciwstawić szalonym planom Hyperiona ratując także świat od zagłady.
Hollywood dość nieortodoksyjnie (mówiąc oględnie) traktuje historię świata, mitologię i literaturę. Tak jest i w tym przypadku. Ale w kinie podstawą jest przecież maksymalnie malownicze i wciągające widowisko. I to się udało osiągnąć: są dynamiczne zdjęcia i całkiem niezłe walki (odcięte kończyny fruwają, litry krwi się leją). Amatorzy tego typu rozrywki będą się nieźle bawić.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Hollywood dość nieortodoksyjnie (mówiąc oględnie) traktuje historię świata, mitologię i literaturę. Tak jest i w tym przypadku. Ale w kinie podstawą jest przecież maksymalnie malownicze i wciągające widowisko. I to się udało osiągnąć: są dynamiczne zdjęcia i całkiem niezłe walki (odcięte kończyny fruwają, litry krwi się leją). Amatorzy tego typu rozrywki będą się nieźle bawić.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
środa, 16 listopada 2016
Recenzja Anatomia strachu (Trespass) - yoy.tv
Minęły już czasy, kiedy nazwisko Joela Schumachera było gwarancją sukcesu. Po kilku niepowodzeniach już wydawało się, że niemiecki reżyser pracujący w Hollywood zaczyna wracać do formy (niezły niskobudżetowy „Nienasycony”), ale „Anatomia strachu” do udanych nie należy. Dreszczowiec Schumachera to porządna rzemieślnicza robota, a – jak widać – widzowie oczekują po twórcy „Upadku” czy „Klienta” czegoś więcej…
Głównym bohaterem filmu jest handlujący diamentami Kyle Miller. Mężczyzna mieszka w dobrej dzielnicy, w superstrzeżonej (kodami i alarmami) rezydencji, ma piękną żonę i śliczną, choć nieco zbuntowaną dorastającą córkę. Pewnego dnia do jego rezydencji udaje się dostać grupce przestępców. Złoczyńcy żądają wydania zawartości sejfu, Kyle zaś, dosyć dla wszystkich nieoczekiwanie, odmawia jego otwarcia i zaczyna prowadzić z napastnikami niebezpieczną grę. Sytuacja wikła się coraz bardziej – do domu wraca córka Millerów, jeden z porywaczy zaś wyraźnie zadurzony jest w pani domu (i sugeruje, że mieli romans), co więcej, zaczyna jej bronić przed brutalnymi kumplami!
Film jest połączeniem akcyjnego thrillera z thrillerem psychologicznym (co rusz wychodzą na wierzch jakieś tajemnice domowników, które zaczynają mącić im w głowach i nie pozwalają do końca sobie ufać), dobrze nakręconym, z porządnie poprowadzonymi aktorami. Nic jednak w tym rozgrywającym się niemal w całości wewnątrz domu głównych bohaterów filmie do głębi nas nie wzruszy i nie poruszy, a zaskoczenie jest wpisane w reguły gatunku i „zaskakujące” przekręty mają miejsce w przewidywalnych momentach. Schumacher nie ma się czego za bardzo wstydzić, ale i nie ma się czym szczycić – taki obraz mógł nakręcić ktokolwiek z całej rzeszy hollywoodzkich wyrobników.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Głównym bohaterem filmu jest handlujący diamentami Kyle Miller. Mężczyzna mieszka w dobrej dzielnicy, w superstrzeżonej (kodami i alarmami) rezydencji, ma piękną żonę i śliczną, choć nieco zbuntowaną dorastającą córkę. Pewnego dnia do jego rezydencji udaje się dostać grupce przestępców. Złoczyńcy żądają wydania zawartości sejfu, Kyle zaś, dosyć dla wszystkich nieoczekiwanie, odmawia jego otwarcia i zaczyna prowadzić z napastnikami niebezpieczną grę. Sytuacja wikła się coraz bardziej – do domu wraca córka Millerów, jeden z porywaczy zaś wyraźnie zadurzony jest w pani domu (i sugeruje, że mieli romans), co więcej, zaczyna jej bronić przed brutalnymi kumplami!
Film jest połączeniem akcyjnego thrillera z thrillerem psychologicznym (co rusz wychodzą na wierzch jakieś tajemnice domowników, które zaczynają mącić im w głowach i nie pozwalają do końca sobie ufać), dobrze nakręconym, z porządnie poprowadzonymi aktorami. Nic jednak w tym rozgrywającym się niemal w całości wewnątrz domu głównych bohaterów filmie do głębi nas nie wzruszy i nie poruszy, a zaskoczenie jest wpisane w reguły gatunku i „zaskakujące” przekręty mają miejsce w przewidywalnych momentach. Schumacher nie ma się czego za bardzo wstydzić, ale i nie ma się czym szczycić – taki obraz mógł nakręcić ktokolwiek z całej rzeszy hollywoodzkich wyrobników.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
poniedziałek, 14 listopada 2016
Recenzja Tron: Dziedzictwo (TRON: Legacy) - yoy.tv
Dziś już nie wszyscy pamiętają, jakim przełomem dla kina i dla kinowych efektów specjalnych był „TRON” z 1982 roku. W tej opowieści o hakerze, który dostał się do rzeczywistości komputerowej gry, efekty były tak nowatorskie, że… zdyskwalifikowano je w wyścigu do Oscarów, uznając za jakieś niewyjaśnione sztuczki i oszustwa! Sequel nowatorski bynajmniej nie jest, i to pod żadnym względem. Fabuła jest pretekstowa, a efekty w 3D, owszem, ładne, ale podobnych naoglądaliśmy się już niemało (wyjątkiem może walka na dyski i wyścig na cybermotorach)…
Bohaterem jest syn znanego z pierwszej części Kevina Flynna, Sam. Chłopak nieoczekiwanie trafia do świata, w którym od ćwierćwiecza przebywa jego ojciec. Wspólnie z rodzicem i jego piękną pomocnicą wyruszą do miejsca, z którego można przedostać się do realnego świata. Będzie to rzecz jasna droga najeżona wieloma niebezpieczeństwami.
Z drugiej części „Tronuu” można od biedy wysnuć morał, że nadmierne angażowanie się w komputerowe gierki czy wirtualne znajomości odsuwa nas od prawdziwego życia i możemy przegapić ważne dla nas sprawy (Kevin po poznaniu syna pojął, jak wiele stracił, nie biorąc udziału w jego wychowaniu). Ale to tylko od biedy – film wyraźnie został nakręcony dla oszołomienia efektami (nominacja do Oscara za montaż efektów dźwiękowych) i osiągnięcia wielkiego sukcesu finansowego (co z kolei udało się średnio: film kosztował 170 milionów dolarów i mniej więcej tyle samo zarobił w amerykańskich kinach). To, co na pewno zachwyca w „Tronie” to koncepcja wizualna będąca konsekwencją faktu, iż reżyser jest architektem. Wykreowany przez niego świat, pomimo że wirtualny, jest dopieszczony i w miarę prawdziwy, przynajmniej jeśli chodzi o cechy konstrukcyjne prezentowanych budowli i funkcjonowanie zaprojektowanego świata. W dodatku, w nowym „Tronie” udało się to, czego nie można było zrobić w starym: stworzyć wirtualny wiatr, deszcz czy burze i zaprojektować świat z górami i klifami, które wyglądają autentycznie, nie jak animacja. Ciekawostką, jeśli chodzi o realizację filmu, są wymagania jakimi byli poddani aktorzy, jeśli chodzi o… światło, które de facto tworzy tam kształty. Ich kostiumy musiały przecież nie tylko świecić, ale stanowić całość przyklejoną niemal do aktora. Nie dość więc, że nie można było używać guzików czy zamków, to jeszcze ów świetlny strój musiał być złożony z czterech warstw pianogumy wciąganych na aktora przy pomocy paru osób: z warstwy bazowej, na której się wszystko trzymało, izolacji, elektroniki z plątaniną przewodów i wreszcie lateksu. Tak na marginesie – ciekawe, jak w takich ubrankach radzono sobie z... fizjologią?
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Bohaterem jest syn znanego z pierwszej części Kevina Flynna, Sam. Chłopak nieoczekiwanie trafia do świata, w którym od ćwierćwiecza przebywa jego ojciec. Wspólnie z rodzicem i jego piękną pomocnicą wyruszą do miejsca, z którego można przedostać się do realnego świata. Będzie to rzecz jasna droga najeżona wieloma niebezpieczeństwami.
Z drugiej części „Tronuu” można od biedy wysnuć morał, że nadmierne angażowanie się w komputerowe gierki czy wirtualne znajomości odsuwa nas od prawdziwego życia i możemy przegapić ważne dla nas sprawy (Kevin po poznaniu syna pojął, jak wiele stracił, nie biorąc udziału w jego wychowaniu). Ale to tylko od biedy – film wyraźnie został nakręcony dla oszołomienia efektami (nominacja do Oscara za montaż efektów dźwiękowych) i osiągnięcia wielkiego sukcesu finansowego (co z kolei udało się średnio: film kosztował 170 milionów dolarów i mniej więcej tyle samo zarobił w amerykańskich kinach). To, co na pewno zachwyca w „Tronie” to koncepcja wizualna będąca konsekwencją faktu, iż reżyser jest architektem. Wykreowany przez niego świat, pomimo że wirtualny, jest dopieszczony i w miarę prawdziwy, przynajmniej jeśli chodzi o cechy konstrukcyjne prezentowanych budowli i funkcjonowanie zaprojektowanego świata. W dodatku, w nowym „Tronie” udało się to, czego nie można było zrobić w starym: stworzyć wirtualny wiatr, deszcz czy burze i zaprojektować świat z górami i klifami, które wyglądają autentycznie, nie jak animacja. Ciekawostką, jeśli chodzi o realizację filmu, są wymagania jakimi byli poddani aktorzy, jeśli chodzi o… światło, które de facto tworzy tam kształty. Ich kostiumy musiały przecież nie tylko świecić, ale stanowić całość przyklejoną niemal do aktora. Nie dość więc, że nie można było używać guzików czy zamków, to jeszcze ów świetlny strój musiał być złożony z czterech warstw pianogumy wciąganych na aktora przy pomocy paru osób: z warstwy bazowej, na której się wszystko trzymało, izolacji, elektroniki z plątaniną przewodów i wreszcie lateksu. Tak na marginesie – ciekawe, jak w takich ubrankach radzono sobie z... fizjologią?
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
sobota, 12 listopada 2016
Recenzja Człowiek w ogniu (Man on Fire) - yoy.tv
Meksyk. Były agent CIA zostaje ochroniarzem 9-letniej córki biznesmena. Pewnego dnia dziewczynka zostaje uprowadzona, a broniący jej mężczyzna trafia do szpitala. Celem jego życia staje się zemsta.
Creasy (Denzel Washington), zmęczony życiem, dręczony przez koszmary z przeszłości były agent CIA, dzięki pomocy przyjaciela (Christopher Walken) dostaje pracę jako ochroniarz 10-letniej Pity (Dakota Fanning), nad wiek rozwiniętej córki meksykańskiego przemysłowca. Z czasem zaprzyjaźnia się z nią i powoli zaczyna się otwierać na świat i ludzi. Wtedy dochodzi do brutalnego napadu i porwania Pity. Ciężko ranny Creasy nie odpuszcza i postanawia zrobić wszystko, by dopaść porywaczy i uwolnić dziewczynkę.
Solidna robota zmarłego tragicznie amerykańskiego reżysera Tony’ego Scotta. Doskonale skonstruowana intryga plus gwiazdorska obsada.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Creasy (Denzel Washington), zmęczony życiem, dręczony przez koszmary z przeszłości były agent CIA, dzięki pomocy przyjaciela (Christopher Walken) dostaje pracę jako ochroniarz 10-letniej Pity (Dakota Fanning), nad wiek rozwiniętej córki meksykańskiego przemysłowca. Z czasem zaprzyjaźnia się z nią i powoli zaczyna się otwierać na świat i ludzi. Wtedy dochodzi do brutalnego napadu i porwania Pity. Ciężko ranny Creasy nie odpuszcza i postanawia zrobić wszystko, by dopaść porywaczy i uwolnić dziewczynkę.
Solidna robota zmarłego tragicznie amerykańskiego reżysera Tony’ego Scotta. Doskonale skonstruowana intryga plus gwiazdorska obsada.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
czwartek, 10 listopada 2016
Recenzja Terytorium wroga (Forces spéciales) - yoy.tv
Głównymi bohaterami jest grupka francuskich komandosów, którzy wyruszają do Afganistanu, aby odbić z rąk talibów uprowadzoną dziennikarkę. Misja okazuje się rzecz jasna bardzo trudna i niebezpieczna. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o akcję.
Komandosi są w tym filmie męscy, przystojni i wspaniali, talibowie jak jeden mąż to oślizłe kanalie bez honoru, a tubylcy cieszą się jak dzieci na widok zachodnich żołnierzy i starają się pomagać im, jak mogą. Do tego dochodzą pełne frazesów dialogi o pokoju, wojnie, honorze i przyjaźni.
Kto jednak potraktuje film jak przygodę, a sferę polityczną zostawi na boku (film i tak mniej ocieka owym irytującym patriotyzmem niż wojenne filmy amerykańskie z takim choćby Gibsonem czy Cage’em ), ten znajdzie w nim bardzo wartką akcję, a co istotne nieustanne napięcie! Poza tym dynamiczne, świetnie nakręcone sceny batalistyczne (czuwała nad nimi francuska armia, która użyczyła ekipie sprzęt) oraz, co nie tak często się zdarza, zindywidualizowane sylwetki bohaterów, co sprawia, że ani nam się nie mylą, ani nie są nam obojętni. Dla kogoś zaś, kto nie ma dla nich sympatii, nieco pokrętną pociechą niech będzie fakt, że giną równie widowiskowo, jak walczą. Nie zawodzi też ciekawa, surowa scenografia Dżibuti i Tadżykistanu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Komandosi są w tym filmie męscy, przystojni i wspaniali, talibowie jak jeden mąż to oślizłe kanalie bez honoru, a tubylcy cieszą się jak dzieci na widok zachodnich żołnierzy i starają się pomagać im, jak mogą. Do tego dochodzą pełne frazesów dialogi o pokoju, wojnie, honorze i przyjaźni.
Kto jednak potraktuje film jak przygodę, a sferę polityczną zostawi na boku (film i tak mniej ocieka owym irytującym patriotyzmem niż wojenne filmy amerykańskie z takim choćby Gibsonem czy Cage’em ), ten znajdzie w nim bardzo wartką akcję, a co istotne nieustanne napięcie! Poza tym dynamiczne, świetnie nakręcone sceny batalistyczne (czuwała nad nimi francuska armia, która użyczyła ekipie sprzęt) oraz, co nie tak często się zdarza, zindywidualizowane sylwetki bohaterów, co sprawia, że ani nam się nie mylą, ani nie są nam obojętni. Dla kogoś zaś, kto nie ma dla nich sympatii, nieco pokrętną pociechą niech będzie fakt, że giną równie widowiskowo, jak walczą. Nie zawodzi też ciekawa, surowa scenografia Dżibuti i Tadżykistanu.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
wtorek, 8 listopada 2016
Recenzja Podejrzani (The Usual Suspects) - yoy.tv
W dokach w zatoce San Pedro dochodzi do strzelaniny i wielkiej eksplozji. Jej finał to 27 trupów i zaginiona dostawa narkotyków warta grube miliony. Z masakry z życiem wyszły tylko dwie osoby, ciężko poparzony węgierski gangster Arkos i drobny cwaniaczek znany z policyjnych kartotek, Roger „Verbal” Kint. Ten drugi w zamian za nietykalność zgadza się złożył policji zeznania. Wynika z nich niezbicie, że za wszystkim stał tajemniczy węgierski mafioso Keyser Soze, którego stróże prawa tropią od tak długiego czasu, że wręcz uważa się go za postać mityczną…
„Podejrzani” mogą się pochwalić jednym z najbardziej precyzyjnych scenariuszy w historii kina (nagrodzony został on zresztą Oscarem w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny). Wszystkie wątki, które śledzimy, czasem na pozór chaotyczne (skaczemy od retrospekcji do retrospekcji, potem znów teraźniejszość i tak na zmianę), wszystkie postacie w genialnym finale ułożą się w niezwykle wymyślną układankę! Już dla samej sceny, w której stróże prawa i my odkryjemy, co się naprawdę stało i jak zostaliśmy zmanipulowani, warto zobaczyć dzieło Bryana Singera. A ten soczysty kryminał to jeszcze popis aktorów, na czele z nagrodzonym Oscarem Kevinem Spacey’em w roli Rogera „Verbala” Kinta. Na duże brawa zasłużyli też Gabriel Byrne, Benicio Del Toro, Chazz Palmintieri, Pete Postlethwaite czy Kevin Pollak. Kolejne plusy: bardzo dobry montaż i zdjęcia, klimatyczna muzyka, świetna charakteryzacja (wygląd Kinta Spacey omawiał z… lekarzami i chirurgami plastycznymi, sam wpadł na pomysł sklejenia sobie palców u rąk), niebanalne pomysły (odtwórca roli Keysera Soze wygląda za każdym razem inaczej, co tylko potęguje tajemniczość postaci i dezorientuje widza). Kawałek wyśmienitego kina, które potrafi wciągnąć, trzymać w napięciu, a w końcówce autentycznie zaskoczyć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
„Podejrzani” mogą się pochwalić jednym z najbardziej precyzyjnych scenariuszy w historii kina (nagrodzony został on zresztą Oscarem w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny). Wszystkie wątki, które śledzimy, czasem na pozór chaotyczne (skaczemy od retrospekcji do retrospekcji, potem znów teraźniejszość i tak na zmianę), wszystkie postacie w genialnym finale ułożą się w niezwykle wymyślną układankę! Już dla samej sceny, w której stróże prawa i my odkryjemy, co się naprawdę stało i jak zostaliśmy zmanipulowani, warto zobaczyć dzieło Bryana Singera. A ten soczysty kryminał to jeszcze popis aktorów, na czele z nagrodzonym Oscarem Kevinem Spacey’em w roli Rogera „Verbala” Kinta. Na duże brawa zasłużyli też Gabriel Byrne, Benicio Del Toro, Chazz Palmintieri, Pete Postlethwaite czy Kevin Pollak. Kolejne plusy: bardzo dobry montaż i zdjęcia, klimatyczna muzyka, świetna charakteryzacja (wygląd Kinta Spacey omawiał z… lekarzami i chirurgami plastycznymi, sam wpadł na pomysł sklejenia sobie palców u rąk), niebanalne pomysły (odtwórca roli Keysera Soze wygląda za każdym razem inaczej, co tylko potęguje tajemniczość postaci i dezorientuje widza). Kawałek wyśmienitego kina, które potrafi wciągnąć, trzymać w napięciu, a w końcówce autentycznie zaskoczyć.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
niedziela, 6 listopada 2016
Recenzja Dorwać gringo (Get the Gringo) - yoy.tv
Kierowcę opuściło szczęście, po udanym skoku sprawy przyjęły zły obrót, kasa zniknęła, jego partner nie żyje, a on sam wylądował w meksykańskim więzieniu.
Życie toczy się tu jak wszędzie indziej, kwitnie handel, zapewnione są wszelkie rozrywki, przy odrobinie sprytu (i pieniędzy) można się tu nieźle urządzić. Mankamenty są dwa – rządzą tym mikroświatem gangsterzy i nie można się z niego wydostać. Kierowca ma zamiar odzyskać straconą kasę, czym napyta sobie biedy, będzie musiał wyprowadzić w pole miejscowych bandziorów, ale też i zyska przyjaźń, jakiej się nie spodziewał.
Akcja „Dorwać gringo” toczy się wartko, w miarę upływu czasu wychodzą na jaw nowe rzeczy (i nie przestają aż do ostatnich minut filmu), fabuła jest zagęszczona, ale nie mętna. Mel Gibson jest w dobrej formie, stworzył na ekranie wyrazistą postać, co można powiedzieć również o jego filmowych partnerach (a zwłaszcza małym Kevinie Hernandezie). Odpowiednia dawka zagmatwania, akcji, humoru i emocji sprawi, że sympatycy Mela Gibsona z przyjemnością obejrzą film, który można zaliczyć do jego bardziej udanych dokonań (oprócz zagrania w nim głównej roli jest także jego producentem i pomysłodawcą). Widać że znów zafascynował go temat, którym tym razem był fenomen meksykańskiego więzienia będącym właściwie małym miasteczkiem (prekursorami interesów w więzieniach byli Chińczycy zatrzymani za przemyt, którzy założyli w więzieniu tak znakomitą restaurację, że przychodzili do niej ludzie z zewnątrz). Gibson na szczęście porzucił manierę męczennika-patrioty, z którym się ostatnio nazbyt kojarzył, i odnalazł się w gatunku, który chyba do niego najlepiej pasuje, czyli w lekkim akcyjniaku. Słowem – tylko dać mu spluwę do ręki i od razu wie, jak zabójczo korzystać z broni! Z innych atutów filmu - pierwsze, co rzuca się w oczy, a właściwie w uszy, to muzyka. Gitarowa, bardzo folklorystyczna, z różnymi przeciągłymi dźwiękami tego instrumentu, z wątkiem, który zapamiętuje się podobnie jak ten z „Desperados”, z tym że tutaj jest on lżejszy i bardziej figlarny. Rewelacyjna!
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Życie toczy się tu jak wszędzie indziej, kwitnie handel, zapewnione są wszelkie rozrywki, przy odrobinie sprytu (i pieniędzy) można się tu nieźle urządzić. Mankamenty są dwa – rządzą tym mikroświatem gangsterzy i nie można się z niego wydostać. Kierowca ma zamiar odzyskać straconą kasę, czym napyta sobie biedy, będzie musiał wyprowadzić w pole miejscowych bandziorów, ale też i zyska przyjaźń, jakiej się nie spodziewał.
Akcja „Dorwać gringo” toczy się wartko, w miarę upływu czasu wychodzą na jaw nowe rzeczy (i nie przestają aż do ostatnich minut filmu), fabuła jest zagęszczona, ale nie mętna. Mel Gibson jest w dobrej formie, stworzył na ekranie wyrazistą postać, co można powiedzieć również o jego filmowych partnerach (a zwłaszcza małym Kevinie Hernandezie). Odpowiednia dawka zagmatwania, akcji, humoru i emocji sprawi, że sympatycy Mela Gibsona z przyjemnością obejrzą film, który można zaliczyć do jego bardziej udanych dokonań (oprócz zagrania w nim głównej roli jest także jego producentem i pomysłodawcą). Widać że znów zafascynował go temat, którym tym razem był fenomen meksykańskiego więzienia będącym właściwie małym miasteczkiem (prekursorami interesów w więzieniach byli Chińczycy zatrzymani za przemyt, którzy założyli w więzieniu tak znakomitą restaurację, że przychodzili do niej ludzie z zewnątrz). Gibson na szczęście porzucił manierę męczennika-patrioty, z którym się ostatnio nazbyt kojarzył, i odnalazł się w gatunku, który chyba do niego najlepiej pasuje, czyli w lekkim akcyjniaku. Słowem – tylko dać mu spluwę do ręki i od razu wie, jak zabójczo korzystać z broni! Z innych atutów filmu - pierwsze, co rzuca się w oczy, a właściwie w uszy, to muzyka. Gitarowa, bardzo folklorystyczna, z różnymi przeciągłymi dźwiękami tego instrumentu, z wątkiem, który zapamiętuje się podobnie jak ten z „Desperados”, z tym że tutaj jest on lżejszy i bardziej figlarny. Rewelacyjna!
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
piątek, 4 listopada 2016
Recenzja Conan Barbarzyńca (Conan the Barbarian) - yoy.tv
Wioskę małego Conana najeżdża armia Khalara. Wszyscy jego bliscy giną, jemu udaje się uciec i od tej pory ćwiczy się w sztukach walki, by dokonać zemsty. W końcu dorasta i powoli wciela swój plan w życie. Problem w tym, że Khalar pojmał dziedziczkę tronu Acheronu i jeśli złoży ją w ofierze w magicznym obrzędzie, zyska olbrzymią moc!
Conan to postać wymyślona przez Roberta E. Howarda, po raz pierwszy pojawił się w jego opowiadaniu z 1932 roku zatytułowanym „The Phoenix On The Sword”. Teksański pisarz, który sławę zyskał tworząc krwawe opowieści spod znaku miecza i czarodziejskiej różdżki był bardzo prostym człowiekiem, który pracował po 20 godzin, a jednocześnie opiekował się chorą matką. Po jej śmierci w wieku zaledwie 30 lat popełnił zresztą samobójstwo strzelając sobie w głowę. Zafascynowany historią wojny secesyjnej, skandynawską mitologią i kultem voodoo pisarz masowo tworzył, pełne brutalnych bitew, niepoprawnych politycznie bohaterów, seksu i mitycznych wojowników powieści i opowiadania.
I taki też był jego Conan – zadufany w sobie macho traktujący kobiety jak rzeczy, a przy okazji perfekcyjna maszyna do zabijania. Kiedyś zagrał go z powodzeniem Arnold Schwarzenegger i od tej pory każdy aktor, który wystąpi w tej roli, musi się zmierzyć także z legendą Arnie’ego. Jason Mamoa z tego starcia wyszedł pokonany, ale nie przez nokaut – aktorsko nie jest gorszy od Austriaka, ale brakuje mu jego charyzmy... Za to sprawnością, obaj panowie raczej sobie dorównują. Podobnie jak Arnie Jason Mamoy większość akcji wykonywał sam, odbywszy wcześniej trening samurajski i fechtunku. A to z racji trudności w znalezieniu kaskadera podobnego do potężnego aktora…
Przygoda przez duże P, hektolitry krwi, ciekawe choreograficznie walki, dynamiczna akcja, napakowani wojownicy i ich półnagie kobiety, odcięte ludzkie członki i czarna magia, legendy, tajemnicze krainy i opowieść o życiu zdeterminowanym przez pragnienie zemsty – to znajdziemy w „Conanie…”. Czego nie znajdziemy? Psychologii postaci, dobrych dialogów, nieprzewidywalnych zwrotów akcji. To film do oglądania, a nie do myślenia – potocznie o czymś takim mówi się lekki (choć akurat to słowo do brutalnego obrazu Marcusa Nispela nie pasuje) odmóżdżacz (to pasuje idealnie). Tak przy okazji to piękny i wysmakowany plastycznie odmóżdżacz (niektóre kadry przypominają sceny z Boscha albo wizualizacje scenek z piekielnej części „Boskiej komedii” Dantego). Za stworzenie wizji starożytnych miast odpowiadających wizji wymarzonej i opisanej przez Howarda czapki z głów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Conan to postać wymyślona przez Roberta E. Howarda, po raz pierwszy pojawił się w jego opowiadaniu z 1932 roku zatytułowanym „The Phoenix On The Sword”. Teksański pisarz, który sławę zyskał tworząc krwawe opowieści spod znaku miecza i czarodziejskiej różdżki był bardzo prostym człowiekiem, który pracował po 20 godzin, a jednocześnie opiekował się chorą matką. Po jej śmierci w wieku zaledwie 30 lat popełnił zresztą samobójstwo strzelając sobie w głowę. Zafascynowany historią wojny secesyjnej, skandynawską mitologią i kultem voodoo pisarz masowo tworzył, pełne brutalnych bitew, niepoprawnych politycznie bohaterów, seksu i mitycznych wojowników powieści i opowiadania.
I taki też był jego Conan – zadufany w sobie macho traktujący kobiety jak rzeczy, a przy okazji perfekcyjna maszyna do zabijania. Kiedyś zagrał go z powodzeniem Arnold Schwarzenegger i od tej pory każdy aktor, który wystąpi w tej roli, musi się zmierzyć także z legendą Arnie’ego. Jason Mamoa z tego starcia wyszedł pokonany, ale nie przez nokaut – aktorsko nie jest gorszy od Austriaka, ale brakuje mu jego charyzmy... Za to sprawnością, obaj panowie raczej sobie dorównują. Podobnie jak Arnie Jason Mamoy większość akcji wykonywał sam, odbywszy wcześniej trening samurajski i fechtunku. A to z racji trudności w znalezieniu kaskadera podobnego do potężnego aktora…
Przygoda przez duże P, hektolitry krwi, ciekawe choreograficznie walki, dynamiczna akcja, napakowani wojownicy i ich półnagie kobiety, odcięte ludzkie członki i czarna magia, legendy, tajemnicze krainy i opowieść o życiu zdeterminowanym przez pragnienie zemsty – to znajdziemy w „Conanie…”. Czego nie znajdziemy? Psychologii postaci, dobrych dialogów, nieprzewidywalnych zwrotów akcji. To film do oglądania, a nie do myślenia – potocznie o czymś takim mówi się lekki (choć akurat to słowo do brutalnego obrazu Marcusa Nispela nie pasuje) odmóżdżacz (to pasuje idealnie). Tak przy okazji to piękny i wysmakowany plastycznie odmóżdżacz (niektóre kadry przypominają sceny z Boscha albo wizualizacje scenek z piekielnej części „Boskiej komedii” Dantego). Za stworzenie wizji starożytnych miast odpowiadających wizji wymarzonej i opisanej przez Howarda czapki z głów.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Subskrybuj:
Posty (Atom)