Aż 16 lat potrzebowali Rosjanie, by pokazać na ekranie swoją wojenną wyprawę do Afganistanu. Powstał film, który unika polityki i zajmuje się losami i motywacjami zwyczajnych żołnierzy.
Trudno uznać ten obraz za sprzeciw wobec afgańskiej wojny (1979-89). Jeśli już to za głos przeciwko wszelkiej wojnie, każdej, na którą posyłani są młodzi chłopcy – bohaterowie tej historii. A są nimi reprezentanci różnych środowisk społecznych – jest artysta, jest i kryminalista, a nawet znalazł się wyznawca Allaha, Czeczen. Obserwujemy ich od momentu zgrupowania w jednostce specjalnej radzieckiej armii, poprzez morderczy, ale konieczny trening. Zanim wyjadą do Afganu (jak zwą ten kraj), dowiedzą się od oficera szkoleniowego, że nikt jeszcze nigdy nie podbił tych ziem. Jednak żaden z nich nie wraca do domu. Czują się prawdziwymi żołnierzami tworzącymi sprawną jednostkę, którzy nie tylko zrobią to, co do nich należy, ale wykażą się męstwem. Tyle że nikomu niepotrzebnym. „Bohaterowie filmu są moimi rówieśnikami, ludźmi schwytanymi w wojskowy system, który zrobił z nich mięso armatnie” – mówił w jednym z wywiadów reżyser „9. kompanii” Fiodor Bondarczuk, który zagrał też cynicznego dowódcę Chochoła.
Do tej pory Bondarczuk był znany swoim ziomkom jako aktor i syn wielkiego reżysera i aktora Siergieja Bondarczuka. Debiutem reżyserskim ojca był dramat „Los człowieka” (1959) – arcydzieło radzieckiego kina o ofiarach II wojny światowej. Fiodor na temat swojego pierwszego filmu również wybrał wojnę. Co prawda, nie zajął się ciągle toczoną i szalenie drażliwą wojną w Czeczenii (choć, jak twierdził, pierwotnie to planował), niemniej wybrał również temat delikatny. Kontrowersyjny, ale zamknięty, bezpiecznie odległy i bardzo na rękę obecnym władzom Rosji rehabilitującym Związek Radziecki i jego dokonania. Poza Kremlem zadowoleni z filmu mogli czuć się weterani afgańskiej wojny, bo ich historia została doceniona.
Usatysfakcjonowani byli również rosyjscy widzowie, gdyż dostali obraz, dzięki któremu duma rozpierała ich serca. Inni, którzy zdecydują się na seans, również nie będą zawiedzeni. Nieznana z filmów wojna pokazana została w atrakcyjnym stylu – przy produkcji wykorzystano najnowocześniejsze osiągnięcia techniczne współczesnego kina. Szkoda tylko, że za bardzo widać w „9. kompanii” wpływy hollywoodzkie. Z drugiej strony może to dowód na to, że większość wojen ma wiele wspólnego, wygląda podobnie – przynajmniej w filmie fabularnym.
TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz