sobota, 30 grudnia 2017

Recenzja WALL·E - yoy.tv

Ludzie do 2105 roku tak zaśmiecili Ziemię, że życie na niej stało się niemożliwe. Wsiedli więc w luksusowy statek kosmiczny Aksjomat i na pięć lat polecieli w siną dal, przeczekać aż pozostawione na planecie roboty zlikwidują problem śmieci. Okazało się jednak, że zadanie przerosło możliwości mechanicznych sprzątaczy. Minęło 7 wieków, ludzie wciąż krążą po kosmosie w Aksjomacie, a na Ziemi został już ostatni robot, WALL-E (Wysypiskowy Automat Lekwidująco-Lewarujący, klasa E). Maszyna przez wieki stała się istotą myślącą i czującą, udomowiła karalucha, wyhodowała roślinkę. Jej życie odmieni przybycie statku z EWĄ, robotem mającym sprawdzić, czy Ziemia może ponownie zostać zasiedlona.


Pierwszy w historii kina film animowany, który zdobył aż 6 nominacji do Oscara (i ostatecznie wywalczył statuetkę dla najlepszego filmu animowanego roku)! Zasłużenie, „WALL-E” to bajka, ale jakże wiele przemycono w niej treści dla dorosłych – zagrożenie katastrofą ekologiczną, satyra na coraz bardziej leniwy tryb życia (opływający w luksusy pasażerowie Aksjomatu nie muszą praktycznie ruszać się z miejsca, stali się więc baryłkowatymi istotkami, które nie bardzo wiedzą, do czego służą nogi), na reklamę, na mody, konsumpcjonizm. Jest też wielka miłość, myśląca sztuczna inteligencja i przezabawny popkulturowy portret karalucha (czyli stworzenia, które przetrwa wszystko i nie można go zabić). Jakby tego było mało, miłośnicy X Muzy bez trudu zauważą, że poruszanie się robotów, ich relacje, zachowania wzorowano na grze najsłynniejszych komików kina niemego, Charlie’ego Chaplina i Bustera Keatona. Dzieło Andrew Stantona nie tylko bawi i uczy, są momenty, kiedy z napięcia przegryzamy wargi, śmiejemy się do rozpuku, a nawet dyskretnie ocieramy łezkę. Bez wątpienia jedna z najlepszych animacji ostatnich lat (przy okazji wielki sukces finansowy: film kosztował co prawda aż 180 milionów dolarów, ale na całym świecie w samych kinach zarobił ponad pół miliarda).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 26 grudnia 2017

Recenzja Dzień świra - yoy.tv

Gorzka komedia o sfrustrowanym polskim inteligencie dobiegającym pięćdziesiątki. Akcja rozgrywa się w czasie jednej doby – towarzyszymy bohaterowi od momentu, gdy pogrążony w półśnie walczy z niechęcią do kolejnego dnia, aż po wieczorną modlitwę, w której prosi o nieszczęście dla uciążliwego sąsiada.


„Jestem śmiertelnie zmęczony, chociaż niczego w życiu nie dokonałem” – mówi o sobie Adaś Miauczyński (Marek Kondrat), numeroman, hipohondryk, lekoman, rozwodnik bez sukcesów życiowych (pracuje za marne pieniądze jako nauczyciel polskiego), niezadowolony z nastoletniego syna (w tej roli syn Koterskiego Michał). Każdy dzień to dla bohatera droga przez mękę natrętnie powtarzanych czynności. Miota się między momentami rozpaczy a wybuchami agresji.


Oba stany potrafią w nim wywoływać rzeczy z pozoru błahe – robotnicy za oknem, którzy hałasują od rana, narzekania matki (Janina Traczykówna), sąsiad słuchający Chopina. „Jednak Adaś nie jest świrem, jest po prostu wrażliwym człowiekiem, którego denerwuje to, że życie składa się w większości z detali, że rzeczy wielkie stanowią w nim niewielki procent. Takim świrem jest przecież czasem każdy z nas” – pisano po premierze filmu.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 23 grudnia 2017

Recenzja Kevin sam w Nowym Jorku (Home Alone 2: Lost in New York) - yoy.tv

Dwa lata po ogromnym sukcesie "Kevina" reżyser produkcji – Chris Columbus – postawił na kontynuację filmu. Tym razem głównym tłem wydarzeń stał się Nowy Jork. Rodzina McCallisterów postanawia spędzić Święta Bożego Narodzenia na Florydzie. Podczas zamieszania na lotnisku mały Kevin (Macaulay Culkin) wsiada jednak do innego samolotu. W efekcie tego sam jak palec trafia do Nowego Jorku, gdzie ponownie będzie musiał zmierzyć się z podrzędnymi włamywaczami, chcącymi zemścić się za zeszłoroczną wpadkę i pobyt w więzieniu...


Jak widać, fabuła nie odbiega zbytnio od swego pierwszego schematu. Zmienia się jedynie miejsce akcji filmu. Sam scenariusz również nie powala. Spora ilość gagów i przeróżnych kwestii to zwyczajnie istna powtórka z rozrywki. Czy ma to jednak jakieś większe znaczenie? Oczywiście że nie! Po co oryginalność, skoro żołądek i tak skręca się ze śmiechu? Tymczasem pomijając absolutny brak nowości, film zachwyca przede wszystkim wspaniałym aktorstwem. Po raz kolejny znakomicie spisali się Macaulay Culkin, John Heard i Catherine O'Hara, nie wspominając już o świetnych kreacjach Pesciego i Sterna w roli fajtłapowatych, choć bardzo ambitnych włamywaczy. W stałą obsadę rewelacyjnie wpasował się również Tim Curry i nie mniej zabawny Rob Schneider. Wielkim atutem produkcji można nazwać także fantastyczny klimat i świetny świąteczny nastrój. To właśnie dzięki nim film co roku przyciąga przed ekrany wiele milionów widzów. Ponadto ciekawie prezentuje się miła dla ucha ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa jak i niezwykłe zdjęcia Julio Macata. Sama reżyseria również bez zarzutów. Columbus po raz kolejny pokazał nam precyzyjne ujęcia, piękne scenografie i naprawdę dobrze nakręcone sceny na długo zapadające w pamięci.


"Kevin sam w Nowym Jorku" to najogólniej pozbawiony większych wad sequel, który wraz z poprzednikiem wprost emanuje świątecznym ciepłem, tworząc prawdziwą bożonarodzeniową klasykę dla całej rodziny. Film wprost bombarduje widza humorem i różnymi gagami, dowodząc przy tym, że prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć wszelkie przeciwności losu. Serdecznie polecam więc wszystkim sympatykom Świąt i tego fantastycznego, szczerze magicznego klimatu.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 22 grudnia 2017

Recenzja Osaczeni (Entrapment) - yoy.tv

Ona - obiecująca, piękna i młoda (ale już nie za bardzo), on - już w latach, ale wciąż atrakcyjny i uważany za superseksownego. Stawka też niemała: miliardy dolarów. Wartość dodatkowa, choć oczywista: miłość. Czy może być lepszy pomysł na przebój kinowy?


W tym przypadku chodzi o Catherine Zeta-Jones, która gra piękną i przebiegłą agentkę ubezpieczeniową, próbująca wytropić, czy pewien znany i wciąż podejrzewany, ale nieuchwytny włamywacz (to rola Seana Connery'ego) rzeczywiście ukradł cenny obraz. Jednak to tylko przykrywka, ponieważ tak naprawdę kobieta ma zupełnie inny cel: chce namówić mężczyznę na skok stulecia (i to dosłownie, ale nie każcie mi tłumaczyć o co chodzi). Stawka jest niezwykle wysoka - 20 miliardów dolarów.


Ten film bardziej był potrzebny Catherine Zeta-Jones, niż Connery’emu. On swoje już zagrał, pozycję zawodową miał ustaloną. Ale ona dopiero zaczynała karierę, dlatego "Osaczeni" byli dla niej ważni. Od ich realizacji mogła mówić, że grała z Jamesem Bondem. Do tej roli Connery’ego nawiązuje pierwsza scena filmu, w której włamywacz wstukuje kod bezpieczeństwa 1007, czyli "pierwszy 007". Jednak scena miłosna między Catherine a Seanem została w 2003 roku uznana przez czytelników amerykańskiego magazynu "Film" za drugą, najgorszą scenę miłosną w historii kina. Pierwsze miejsce przypadło Sharon Stone i Joemu Pesci w "Kasynie" (1995).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 16 grudnia 2017

Recenzja Człowiek pies (Unleashed) - yoy.tv

Danny od 4. roku życia był wychowywany przez gangstera, który traktował go jak psa i szkolił na mordercę. Jego życie zmienia się dopiero wtedy, gdy Danny poznaje niewidomego stroiciela fortepianów. Dość zaskakująca próba połączenia dwóch diametralnie różnych gatunków: kina walki i melodramatu. W efekcie ciekawe pomysły, które mogłyby stać się kanwą naprawdę kapitalnych filmów, są zaledwie średnie.


Bohaterem filmu jest Danny (zaskakująco dobry Jet Li), po śmierci matki od czwartego roku życia wychowywany na ochroniarza przez Barta (Bob Hoskins), trzęsącego Glasgow gangstera. Dziś, będąc dorosłym człowiekiem, Danny nie umie pisać i czytać, ale jest jak pies obronny - posłuszny i wierny swemu panu. Dopiero przypadkowe spotkanie z Samem (Morgan Freeman), niewidomym stroicielem fortepianów, zmienia jego życie.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 14 grudnia 2017

Recenzja Weselna gorączka (The Pleasure of Your Company) - yoy.tv

Anderson po długiej znajomości z Vanessą postanawia się jej oświadczyć. Niecodzienne – i zaskakujące – oświadczyny tak wstrząsają dziewczyną, że… umiera. Zrozpaczony chłopak długo nie może sobie poradzić z tą tragedią, traci pracę, rozpamiętuje dawne szczęśliwe chwile z Vanessą. W końcu, po roku, za namową swego kumpla Teda, oświadcza się po raz drugi, tym razem spontanicznie, przypadkowej kelnerce Katie. O dziwo dziewczyna przyjmuje oświadczyny i wkrótce wprowadza się do Andersona. Czy jednak ma szansę w starciu z nieżyjącą co prawda, ale wciąż uważaną przez Andersona za ideał Vanessą?


Komedia romantyczna z Jasonem Biggsem (znanym z serii „American Pie”) oraz z Islą Fisher. Film przeszedł trochę bez echa zarówno w USA, jak i poza granicami. Chyba nie do końca słusznie – co prawda nie jest specjalnie oryginalny i zaskakujący, a i sprawia wrażenie niskobudżetowego, ale to lekkie, przyjemne kino, w sam raz na wieczór przy świecach czy po prostu do obejrzenia jako „pastylka na chandrę”. No i znalazło się w nim kilka naprawdę pomysłowych scen – przykładem brawurowe, aż za bardzo (jak widać ludzie współcześni reagują na Kupidyna w różny sposób…), oświadczenie się Andersona Vanessie. Zresztą ten prolog, utrzymany w klimacie bardzo czarnej komedii, to wyróżniający się poziomem fragment filmu i aż żal, że twórcy dalej nie brnęli w ten absurdalno-koszmarny klimacik, mogłoby wyjść naprawdę „odjechane” dziełko (kolejne minuty to już zwrot w stronę schematów komedii romantycznej). Technicznie jest przyzwoicie, aktorsko też nie najgorzej (zdecydowanie na plus wypadła Isla Fisher w roli Katie). Nie doczekał się natomiast odpowiedniego rozwinięcia temat: Czy podejmując tak ważne decyzje lepiej być rozważnym czy romantycznym? Skończyło się na kilku bajkowych banałach, a sam dylemat gdzieś po drodze się rozmył.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 12 grudnia 2017

Recenzja Inwazja (The Invasion) - yoy.tv

Wracający z wyprawy statek kosmiczny eksploduje podczas podchodzenia do lądowania. Jego resztki rozpraszają się po całym USA. Pokryte są tajemniczą substancją, która - jak się szybko okazuje - jest niezwykle niebezpieczna dla ludzi: podczas snu diametralnie zmienia ich psychikę, pozbawiając uczuć i emocji. Oczywiście rząd chce ukryć prawdę. Tymczasem psychiatra Carol Bennell (Nicole Kidman) i doktor Ben Driscoll (Daniel Craig) próbują zatrzymać epidemię. W końcu Carol orientuje się, że kluczem do sukcesu może być jej syn. Musi go odnaleźć, zanim dopadnie ją sen...


Film nie miał szczęścia: choć ukończony w 2006 roku, nie spodobał się producentom, którzy zatrudnili braci Wachowskich, by przerobili scenariusz. Potem trzeba było robić sporo dokrętek, więc premiera została opóźniona o rok. Ale nim do niej doszło, okazało się, że grający rolę Bena Driscolla Daniel Craig będzie nowym Bondem, więc już nikogo nie interesowała "Inwazja". A szkoda. Może nie jest to dzieło wybitne, ale solidnie zrobione i zagrane: zarówno Craig, jak i Kidman wypadli bardzo dobrze.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 10 grudnia 2017

Recenzja Adwokat (The Counselor) - yoy.tv

Adwokat (nie poznamy go z imienia czy nazwiska) i jego piękna narzeczona Laura lubią wygodne życie w luksusie. Szybkie samochody, elegancki apartament, zaręczynowy pierścionek z diamentem zamówiony w Amsterdamie – wszystko to jednak kosztuje… Dlatego Adwokat postanawia zrobić „tylko jeden jedyny raz” narkotykowy interes z właścicielem miejscowego klubu nocnego i jego wspólnikami z Meksyku. Mimo ostrzeżeń ze strony pośrednika wplątuje się w rozgrywkę z bezlitosnym kartelem z Ciudad Juarez.


Mroczny kryminał w reżyserii Ridleya Scotta, według scenariusza samego Cormaca McCarthy’ego („Krwawy południk”, „Rącze konie”, „To nie jest kraj dla starych ludzi”). Film z ciekawymi, bardzo niejednoznacznymi moralnie bohaterami, wśród których na pierwszy plan wybijają się arogancki Adwokat w wykonaniu Michaela Fassbendera, noszący się po kowbojsku Brad Pitt jako Westray, a przede wszystkim najlepsza aktorsko w tym gronie Cameron Diaz w roli złej do szpiku kości Malkiny (wystąpili też Penelope Cruz, Javier Bardem czy Rosie Perez). Dobre dialogi (choć zdecydowanie ich za dużo), misterne intrygi, specyficzny klimat amerykańsko-meksykańskiego pogranicza, ładne zdjęcia – to wszystko także w „Adwokacie” znajdziemy. A jednak film trudno uznać za wybitny, a nawet bardzo dobry – jest zaledwie niezły… Decyduje o tym tempo akcji, ślamazarne, z napięciem, które co prawda rośnie, ale dość mizernie. Decydują też sami bohaterowie, wielowymiarowi, ale trudni do polubienia: Adwokat to kawał drania, Malkina to czyste zło, właściciel klubu Reiner i jego kompani to też kanalie. W takiej sytuacji nawet najbardziej wciągająca fabuła nie pomoże: nie ma komu kibicować, nikt się nie zmienia na lepsze, bohaterowie z uporem coraz głębiej brną w kłopoty myśląc „A może mi się jednak uda?”. Z każdym zwrotem akcji klimat staje się coraz bardziej pesymistyczny i przygnębiający… Widzowie oczekujący wartkiej akcji, strzelanin i pościgów, rozrywki na luzie mogą się rozczarować.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 8 grudnia 2017

Recenzja Karbala - yoy.tv

Kwiecień 2004 roku. Mija rok od obalenia Saddama Husajna, Irak wciąż jest okupowany przez siły amerykańskie i międzynarodową koalicję, w tym – dowodzącą strefą środkowo-południową – armię polską. 3 kwietnia do miasta Karbala przybywają pielgrzymi celebrujący muzułmańskie święto Aszura. Fakt, że w mieście pojawiło się tyle osób wykorzystują siły armii Mahdiego, przeprowadzając zamachy, w których giną setki ludzi. Jednak ich celem jest odbicie City Hall, kompleksu łączącego w sobie ratusz, siedzibę policji oraz więzienie. Stacjonujący w Karbali polscy i bułgarscy żołnierze otrzymują rozkaz obrony budynku za wszelką cenę, mimo iż przydział amunicji oraz racje żywnościowe mogą im wystarczyć teoretycznie na 24 godziny. Iraccy policjanci dezerterują, siły Muktada as-Sadra odcinają Karbalę od reszty świata, rozpoczyna się trwająca trzy dni i trzy noce bitwa o City Hall.


„Karbala” sprawdza się jako sprawozdanie z pola walki, pokazujące prawdziwe oblicze konfliktu zbrojnego z polityką oraz religią w tle. Twórca zwraca uwagę na emocje żołnierzy, którzy po zastrzeleniu młodego Irakijczyka, gotowego wystrzelić w ich stronę, są nie tylko zrozpaczeni faktem zabicia człowieka, ale przede wszystkim mają świadomość, że wideo dokumentujące śmierć Araba, będzie doskonałym materiałem propagandowym dla Al-Dżaziry. Podobnie sprawa wygląda z ostrzeliwaniem zajętego przez przeciwnika meczetu – atak na meczet może zostać zinterpretowany jako próba zniszczenia przez Polaków obiektu sakralnego. Nie wspominając już o takich zagrywkach ze strony Islamistów, jak otoczenie się kordonem porwanych miejscowych dzieci, których nawet przypadkowa śmierć, mogłaby się skończyć zarzutami o ludobójstwo dla żołnierzy. Co najważniejsze, autor nie ukazuje sił międzynarodowych jako krystalicznie czystych; wojsko nie liczy się z cywilną ludnością i tym, że zatruwając wodę może pozbawić życia niewinne osoby, a nie tylko jednostki bojowe wroga.


Mimo scenariuszowych oraz technicznych słabości, nie można powiedzieć, że „Karbalę” źle się ogląda. Wprost przeciwnie; akcja jest dynamiczna, stale prze do przodu oraz – co najważniejsze – wywołuje emocje. Dużo emocji. To pierwszy polski pełnometrażowy film fabularny ukazujący polską armię podczas współczesnego konfliktu zbrojnego od czasu „Demonów wojny wg Goi” Władysława Pasikowskiego z 1998 roku. Zresztą – mniej lub bardziej świadomie – Łukaszewicz nawiązuje w kilku momentach do produkcji autora „Gliny” - chociażby wątek dwóch skonfliktowanych braci czy scena końcowa. Chociaż „Karbala” ma swoje słabości, to dobrze, że takie kino powstaje. W Polsce wciąż brakuje kina gatunkowego, a produkcja reżysera „Linczu” jest chociaż próbą nakręcenia filmu, który skupia się na swoim gatunku, jest pozbawiony zbędnych wątków w tle i chce opowiedzieć konkretną historię.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 2 grudnia 2017

Recenzja American Hustle - yoy.tv

USA, 1978. Irving Rosenfeld (nominowany do Oscara i Złotego Globu Christian Bale) jest właścicielem sieci pralni, ale przede wszystkim – oszustem. Na jakimś przyjęciu poznaje Sydney Prosser (nagrodzona Złotym Globem i nominowana do Oscara Amy Adams), która z kolei udaje brytyjską arystokratkę Edith Greensly. Znajomość szybko zamienia się w ognisty romans, a kochankowie postanawiają już wspólnie kontynuować oszukańczy interes: zajmują się sprzedażą fałszywych obrazów i pośrednictwem w fikcyjnych pożyczkach. Pewnego dnia w ich biurze zjawia się Richie DiMaso (nominowany do Oscara i Złotego Globu Bradley Cooper), nadzwyczaj ambitny agent FBI. Szantażując zmusza parę kochanków do współpracy i udziału w operacji antykorupcyjnej skierowanej przeciwko Carmine Polito (Jeremy Renner), popularnemu politykowi z New Jersey. Tymczasem Irving ma coraz większe problemy ze swoją uzależnioną od solarium i wysokoprocentowych drinków żoną (nagrodzona Złotym Globem i nominowana do Oscara Jennifer Lawrence)...


Ta zakręcona i lekko odjechana produkcja okazała się jednym z największych hitów 2013 roku. Znakomicie skonstruowana i zagrana zdobyła siedem nominacji do Złotego Globu i trzy statuetki oraz 10 nominacji do Oscara (w tym dla najlepszego filmu, za najlepsza reżyserię i scenariusz).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 28 listopada 2017

Recenzja 13 godzin: Tajna misja w Benghazi (13 Hours: The Secret Soldiers of Benghazi) - yoy.tv

Libia, rok 2012; kraj pogrążony jest w całkowitym chaosie, poszczególne regiony i miasta kontrolowane są przez wrogie sobie oddziały milicyjne i grupy siepaczy miejscowych watażków. USA jako jeden z nielicznych krajów nie wycofała z Libii swych dyplomatów, działa placówka w Benghazi, a także położona o około mili od niej komórka CIA, zwana The Annex. Ta ostatnia jest chroniona przez grupę doborowych najemników z organizacji Global Response Staff. 11 września dochodzi do ataku na The Annex, w tym czasie przebywa tam właśnie amerykański ambasador – najemników czeka walka na śmierć i życie z przeważającymi siłami wroga.


Nowy film Michaela Baya opowiada o prawdziwych wydarzeniach, opisanych w książce Mitchella Zuckoffa „13 Hours”, która posłużyła jako podstawa scenariusza. Powyższy opis treści w zestawieniu z nazwiskiem reżysera, słynącego wszak z nadmiernego patosu i epatowania efektami specjalnymi nawet wówczas, gdy nie jest to specjalnie koniecznie, mógłby sugerować, że to kolejny, tym razem mniej znany i zrobiony za mniejsze pieniądze (budżet wyniósł „zaledwie” 50 milionów dolarów, w obsadzie brak znanych nazwisk, choć początkowo miał się pojawić Mark Wahlberg) blockbuster potwierdzający chwałę amerykańskiego oręża, w finale zaś zobaczymy łopoczący dumnie gwiaździsty sztandar (wszyscy pamiętają chyba jego „Pearl Harbor”…). Tak jednak nie jest – być może właśnie z powodu ograniczonych środków finansowych Bay nakręcił obraz przypominający swym klaustrofobicznym klimatem „Helikopter w ogniu”. To po części mocne męskie kino, akcyjniak pełną gębą, w którym trup ściele się gęsto, z drugiej jednak strony to także kameralny, rozgrywający się w gronie kilku osób, dramat najemników, którzy z racji wykonywanego zawodu (a i z poczucia obowiązku i odpowiedzialności) muszą ryzykować swe życie dla innych. Prosta historia, sporo realizmu, nieźle naszkicowane portrety psychologiczne – Bay pokazał, że nie musi kręcić wszystkiego według tego samego schematu i potrafi zrobić solidne kino.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 22 listopada 2017

Recenzja Agentka (Spy) - yoy.tv

Susan Cooper zapowiadała się na świetną agentkę. Od tego czasu minęło jednak 10 lat i wiele kilogramów – Susan skończyła jako otyła analityczka CIA, pomagająca zza biurka swym kolegom biorącym udział w prawdziwych akcjach. Podczas jednej z takich akcji prawdopodobnie ginie agent Bradley Fine, do którego Susan po cichu wzdychała. Kobieta wie, kto jest za to odpowiedzialny, wiadomo też, że sprawa jest niezwykłej wagi – w grę wchodzi posiadanie broni jądrowej! W takiej sytuacji szefowa Susan zgadza się, by ta ruszyła do akcji jako pełnoprawny agent. Trop wiedzie przez Paryż i Rzym do Budapesztu, a metody Susan (przedstawiającej się teraz jako Penny Morgan) przyprawiają o ból głowy zarówno jej partnerów, jak i zszokowanych przestępców.


Początek „Agentki”, pełen odniesień do serii o przygodach Jamesa Bonda, a i angielskiego absurdalnego humoru zapowiada, że oto otrzymamy jeszcze jedną parodię obrazów o superszpiegach, coś na kształt „Kingsman: Tajne służby”. Potem jednak do akcji wkracza Susan grana z werwą przez Melissę McCarthy (aktorka osobiście wykonywała sporą część scen kaskaderskich i solidnie poćwiczyła przed występem). Od tej pory „Agentka” nie jest już typową parodią kina sensacyjnego, a piszącą nowy rozdział opowieścią o kobiecym szpiegu, który wkroczył bez pardonu (i wielkich umiejętności…) w świat twardzieli. Są co prawda cytaty z klasyki gatunku (na przykład Jason Statham, który grając agenta Ricka Forda puszcza oczko w stronę swych wcześniejszych ekranowych wcieleń twardych facetów), ale sensacja jest rozłożona na łopatki przez kolejne gagi. Film staje się pędzącą na łeb, na szyję komedią, w której błyskotliwe gagi przeplatają się z dość żenującymi żartami. Tych pierwszych jest na szczęście więcej, a i technicznie film wybija się ponad przeciętność, więc śmiało można powiedzieć, że „Agentka” ma licencję na rozbawienie. Producenci zapowiadają już nakręcenie kontynuacji, z McCarthy i Stathamem powtarzającymi swe role (zabraknie natomiast z pewnością Jude’a Law, ekranowego Fine’a).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 16 listopada 2017

Recenzja Autor widmo (The Ghost Writer) - yoy.tv

Młody człowiek, który zajmuje się pisaniem biografii sławnych osób, zostaje wynajęty przez byłego premiera Wielkiej Brytanii, Adama Langa. Mężczyzna dowiaduje się, że jego poprzednik zginął w tajemniczych okolicznościach… Autor biografii, by być bliżej obiektu swej pracy, przybywa na położoną u wybrzeży USA wysepkę Martha’s Vineyard, rezydencji Langa. Wkrótce przybędą tam także fotoreporterzy i demonstranci, bowiem następca Langa ujawni, że były premier w tajemnicy przed wszystkimi, miał konszachty z CIA. Pisarz szybko dociera do dokumentów, które to potwierdzają. Odtąd zaczyna mu grozić śmiertelne niebezpieczeństwo…


Film w reżyserii Romana Polańskiego jest ekranizacją bestsellerowej powieści „Duch” Roberta Harrisa. To trzymający w napięciu thriller z doborową obsadą (Pierce Brosnan, Ewan McGregor), przybliżający przy okazji mało znane szczegóły dość tajemniczego zawodu jakim jest ghostwriter, czyli pisarz-widmo/autor-widmo (to pisarz, który pisze biografie gwiazd, polityków, teksty piosenek, przemówienia, a następnie zrzeka się do nich praw – dzieło ukazuje się pod nazwiskiem zleceniodawcy). W tle dość aktualne problemy polityczne, terroryzm, szpiegostwo, przekazywanie więźniów rządowi USA, zawirowania na najwyższych szczeblach władzy (ekranowy Adam Lang wydaje się być inspirowany Tonym Blairem). Sięgając głębiej – dramat człowieka, który waha się, czy być lojalny wobec pracodawcy, czy wobec społeczeństwa: obojętnie, jaki wybór podejmie, będzie to w jakiś sposób jego osobista tragedia…


Pracę nad postprodukcją na pewien czas wstrzymało słynne zatrzymanie reżysera po wylądowaniu w Zurychu, Polański musiał kończyć film w pośpiechu, aby zdążyć na MFF w Berlinie (gdzie zdobył Srebrnego Niedźwiedzia i był nominowany do Złotego). To widać zwłaszcza w środkowej partii filmu, nieco zbyt chaotycznej, pełnej nie do końca dopracowanych zwrotów akcji. Mimo wszystko to solidny dreszczowiec, nakręcony z dużym wyczuciem tematu, wysmakowany wizualnie, dopieszczony w najdrobniejszych detalach. Nie jest to jeden z najlepszych obrazów Polańskiego, ale z pewnością reżyser nie musi się też go wstydzić.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 14 listopada 2017

Recenzja Zawodowcy (Righteous Kill) - yoy.tv

Dwóch najlepszych aktorów w historii kina Al Pacino i Robert De Niro spotkali się razem po raz trzeci na planie filmu "Zawodowcy". Pierwszy raz w 1974 roku zagrali razem w "Ojcu chrzestnym II", za który De Niro dostał Oscara. W 1995 roku w filmie "Gorączka" Michaela Manna i stworzyli bodaj jeden z najlepszych filmów sensacyjnych w historii kina. Po 13 latach De Niro i Pacino ponownie pojawiają się razem w "Zawodowcach".


Atutem poprzednich filmów oprócz aktorstwa były bardzo dobre scenariusze (Francis Ford Coppola, Mario Puzo otrzymali Oscara za najlepszy scenariusz adaptowanydo filmu "Ojciec chrzestny II"). Niestety w "Zawodowcach" mistrzowskie jest tylko ich aktorstwo i nawet tak genialny duet, jak De Niro&Pacino nie jest w stanie zrobić cudów z kiepskim i schematycznym scenariuszem.


Turk (Robert DeNiro) i Rooster (Al Pacino) to dwaj doświadczeni gliniarze z Nowego Jorku. Starzy wyjadacze, którzy niejedno już w swojej karierze widzieli i niewiele jest ich w stanie zdziwić, pracują nad zawikłaną sprawą seryjnego mordercy, którego ofiarami są wyjątkowi łajdacy: pedofile, handlarze narkotyków, alfonsi i gwałciciele. Wstępne wyniki śledztwa okazują się szokujące: zabija ktoś z najbliższego otoczenia Turka i Roostera, ktoś, kogo aż za dobrze znają....


Niewątpliwie wielką przyjemnością jest oglądać na ekranie gwiazdy takiego formatu, ale moim zdaniem Al Pacino i Robert De Niro zasługują na dużo lepszy scenariusz...

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 10 listopada 2017

Recenzja Parker - yoy.tv

W „Parkerze” Taylor Hacford – reżyser „Raya” czy „Dowodu życia” – nie próbuje ani przez moment być oryginalny: główny bohater, tytułowy Parker, jest znakomitym złodziejem, który – a jakże – ma swój kodeks honorowy i nie krzywdzi biednych, nie zabija niewinnych. Jego wspólnicy wprost przeciwnie, więc Parker odmawia współpracy. Zostaje pozostawiony na pewną śmierć, jego kasę zabierają wspólnicy… Ale Parkerowi udaje się przeżyć, a potem, rzecz jasna, poprzysiąc zemstę. Nieoczekiwanie jego partnerką zostaje ponętna Leslie.


Wszystko to już oglądaliśmy wiele razy, wielokrotnie w o wiele lepszym wydaniu. Tym razem ani nazwisko reżysera, ani mocna obsada, ani dobry materiał wyjściowy (powieść Donalda E. Westlake’a, według którego dzieł nakręcono wiele ciekawych kryminałów i thrillerów, na przykład „Godziny zemsty”) nie zapewniły specjalnych atrakcji – jest przewidywalnie, napięcia wiele się nie uświadczy, Leslie grana przez wciąż piękną Jennifer Lopez urwała się z innej bajki (konkretnie z komedii romantycznej). Akcyjniak jakich powstaje w Hollywood cała masa, za to oczywiście świetny technicznie z odpowiednią dawką strzelanin, ostrego mordobicia, trzasku łamanych kończyn, plaśnięć w czerepy, uderzeń w piszczele i wszechobecnej demolki.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 8 listopada 2017

Recenzja Ludzkie dzieci (Children of Men) - yoy.tv

Rok 2027. Ludzkość jest na najlepszej drodze do zagłady - od 2009 roku z niewiadomych powodów nie urodziło się żadne dziecko. Ta sytuacja prowadzi do całkowitego rozprężenia na całym świecie, już mało kto zwraca uwagę na normy moralne i etyczne. Ludzkość i cywilizacja pogrążają się w narastającym chaosie i anarchii, na całym świecie trwają wojny domowe lub religijne, dochodzi do kolejnych zamachów terrorystycznych (choć nikt już się nie orientuje, o co chodzi ich sprawcom), gospodarka jest coraz bardziej zdewastowana. Alternatywą wydaje się dyktatura, która zapewnia jako taki porządek. Jednym z mieszkańców tego świata jest Theo Faron (Clive Owen) - były aktywista, którego życie zmienia się z chwilą, kiedy na swojej drodze spotyka uznaną przez rząd za terrorystyczną grupę The Fishes. Okazuje się, że jej członkowie dotarli do pierwszej od wielu lat ciężarnej kobiety, a Theo - nakłoniony przez swą byłą partnerkę, a teraz przewodnicząca The Fishes, Julian (Julianne Moore) - został wyznaczony do jej ochrony. Czy jest szansa na ocalenie i odrodzenie ludzkości?


Taką ponurą wizję świata nieodległej przyszłości wykreowała w swojej powieści Phyllis Dorothy James. Ta mroczna antyutopia, budząca całkowicie uzasadnione skojarzenia ze znakomitą powieścią "Przestrzeni! Przestrzeni!" Harry’ego Harrisona (będącą podstawą głośnej "Zielonej pożywki" z 1973 roku), wciąga opisem upadającej cywilizacji, świata na krawędzi. Powierzenie jej ekranizacji znakomitemu reżyserowi meksykańskiemu Alfonso Cuarónowi dawało duże szanse na filmowe wydarzenie. Jednak mimo trzech nominacji do Oscara, nominacji do Złotego Lwa i nagród na MFF w Wenecji, oraz deszczu innych nagród - tak się nie stało. Owszem, powstała opowieść o ludziach w świecie chylącym się ku upadkowi, ale zarazem ta historia jest zaskakująco niespójna, czasami wręcz nielogiczna (np. jeśli od 19 lat nie narodziło się żadne dziecko, to dlaczego będąca w widocznej ciąży kobieta nikogo nie interesuje?). A tłumaczenie samego reżysera "nie chciałem kręcić filmu o przyszłości, bardziej interesowała mnie teraźniejszość (…), to nie science fiction, a raczej całkiem realna wizja bliskiej przyszłości" - nie do końca przekonuje.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 5 listopada 2017

Recenzja Prometeusz (Prometheus) - yoy.tv

Rok 2093. We wszystkich ziemskich kulturach powtarza się pewien motyw, który naukowcy rozszyfrowują jako układ planet. Mając nadzieję na odkrycie obcej cywilizacji, która dała podwaliny ziemskim kulturom, wyruszają w daleką drogę. U celu trafiają na ślady wymarłej, jak się początkowo wydaje, cywilizacji Inżynierów, bo tak ich nazwano, istot niezwykle zaawansowanych pod względem rozwoju. Odkrywają też, że coś przyczyniło się, w bardzo krótkim czasie, do ich śmierci i że nie są oni jedyną formą cywilizacji.


„Prometeusz” to próba odkrycia, co doprowadziło do tragedii załogi „Nostromo”. Kto wysyłał ów feralny sygnał SOS, który obudził członków załogi, wpłynął na zmianę kursu promu i doprowadził do ich śmierci. I wersja tych wydarzeń jest znakomicie pomyślana, pełna nieoczywistości i zagadek. Inżynierowie, którzy – jak się sugeruje na początku – dali planecie życie, podejmują zaskakujące decyzje, przeczące zdrowemu rozsądkowi i logice. Są od początku do końca zagadką i słusznie możemy oczekiwać ciągu dalszego. I tu Scott pokazał, na co go stać. Tu, jak i w oszałamiającej koncepcji scenograficznej, znakomitej wizji, która zachwyca rozmachem i nowatorstwem, a jednocześnie nawiązuje do znajomych nam z poprzednich filmów motywów, pozwalając na usytuowanie ich w chronologii zdarzeń. To, co nieco kuleje w „Prometeuszu”, to żałosne błędy logiczne w fabule (jak można samowolnie odłączyć się od ekipy, zabłądzić w dokładnie przeskanowanym obiekcie i mając łączność z bazą nie móc wrócić do reszty?), niekonsekwencje (na piekielnie drogą misję wysyła się podejrzanego socjopatę Fifielda) i słabo spersonalizowani bohaterowie drugoplanowi (tylko kapitan Janek – Idris Elba – ma jakąś wyraźniejszą osobowość). Prawdę mówiąc, spośród pierwszoplanowych postaci najbardziej wyrazisty jest grany przez Michaela Fassbendera android o twarzy anioła – David, którego zachowanie daleko odbiega od oczywistości, podobnie jak bardzo ludzkie zachowania androidów z „Łowcy robotów”. Trudne zadanie, któremu zresztą nie podołała, miała Noomi Rapace, grająca dr Shaw. Nie podołała nie ze swej winy, dodajmy, bo też i postać pani doktor oscyluje między osobowością sierotki Marysi a przewodniczącej partyjnej młodzieżówki ZMP (na co wskazuje scena usunięta, której w tej wersji nie zobaczymy, ale można ją zobaczyć w wydaniu na BD).


„Prometeusz” mógł być filmem genialnym, okazał się filmem po prostu dobrym, trzymającym w napięciu, pełnym rozmachu i wizji, ale tylko dobrym. W drugiej części przydałoby się więcej Scotta w Scotcie i tych klimatów z początku filmu, kiedy statek tonie we śnie i zdarzyć się może wszystko...

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 4 listopada 2017

Recenzja Wiek Adaline (The Age of Adaline) - yoy.tv

Urodzona na początku XX wieku piękna Adaline jako dwudziestokilkulatka ulega wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. To, co wydaje się spełnieniem marzeń o nieśmiertelności, z czasem przynosi dramatyczne konsekwencje. Adaline musi się ukrywać przed władzami, które chcą poddać ją eksperymentom. Wciąż podróżując, zmieniając tożsamość traci kontakt z najbliższymi, którzy starzeją się na jej oczach. Ta pełna przygód i dramatycznych wydarzeń podróż przez życie Adaline trwa przez niemal cały XX wiek. To życie jest interesujące, kolorowe, niezwykłe – ale także bardzo samotne. Pewnego dnia Adaline znajduje miłość, dla której warto wyrzec się nawet nieśmiertelności. Ale czy to możliwe?


To jeden z najpiękniejszych filmów o miłości i jeden z najpiękniejszych filmów o przemijaniu, starzeniu i śmierci. Ta opowieść o tej nieuchronnej części ludzkiej egzystencji ma postać prostej, ale bardzo mądrej i pełnej refleksji nad ludzkim losem opowieści. W przypadku Adaline bowiem nieśmiertelność nie jest darem, jest fatum z którym musi się liczyć i które jest jej przekleństwem. Powoduje, że nie czuje się wolna musi wszak zmieniać wciąż tożsamość, by nie wpaść w ręce służb specjalnych, które chętnie dowiedziałyby się dzięki czemu zawdzięcza młodość. Nieśmiertelność izoluje ją od prawdziwych uczuć, każąc jej nie kochać, bo miłość którą z kimś dzieli bynajmniej nie oznacza, że może dzielić z nim życie. Dla wybranka bowiem ono się skończy, a dla niej nie… By nie musieć ponownie przechodzić przez smutek utraty kogoś bliskiego Adaline wybiera samotność, ucieczkę od świata i tułaczkę. Ale to wszystko pokazane jest podobnie jak bohaterka w sposób tajemniczy, nienachalny i dyskretny. Film pełen jest poza tym pięknej baśniowej magii ot choćby w scenie, gdy Adeline nabywa owej paranormalnej właściwości. Naukowa narracja z offu, komentująca to co się dzieje w jej ciele, bynajmniej temu nie przeczy – raczej potwierdza fakt iż nauce blisko do magii, bo przecież życie jest swego rodzaju cudem… Taki też jest klimat tego filmu – lekko oniryczny, chwilami fantastyczny, ale niezwykle elegancki. Zdjęcia oddają atmosferę kolejnych epok w życiu bohaterki: najstarsze retrospekcje mają charakterystyczną sepiową poświatą, wojenne to specyficzny brąz, lata 50. To grzeczne kolory i stroje, lata 70. to kolorowe hippisowskie stroje.


Ogromnym atutem "Wieku Adaline" są aktorzy: wyważona kreacja Blake Lively w roli Adaline, cudowny Harrison Ford w roli Wiliama, którego zmysły wydają się wodzić na manowce, a do którego po latach wraca dawne uczucie i Ellen Burstyn, która pięknie sprostała roli córki starszej od matki.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 2 listopada 2017

Recenzja Dla ciebie wszystko (The Best of Me) - yoy.tv

Gdyby wychowali się w innym miejscu, w innym środowisku, byliby idealną parą… Niestety, Dawson wychował się w patologicznej rodzinie, a Amanda w wyżej sytuowanej rodzinie o głębokim wartościach moralnych. Co prawda w młodości los dał im szansę i byli parą, ale Dawson został w końcu wciągnięty w mroczne sprawki ojca i braci, i zapłacił za to więzieniem (przypadkowo zabił człowieka). Ich drogi się rozeszły, on zaczął pracować na platformach wiertniczych, ona założyła szczęśliwą rodzinę. Spotkali się po latach na pogrzebie dawnego znajomego i uczucie znów rozkwitło. Niestety, rodzinne powiązania Dawsona po raz drugi wystawią je na poważną próbę…


Ekranizacja powieści Nicholasa Sparksa, autora takich przebojów, jak „Pamiętnik”, „List w butelce”, „Jesienna miłość” czy „Noce w Rodanthe”. Tym razem łzy wyciskane są do kwadratu, bowiem śledzimy aż dwa melodramatyczne podejścia bohaterów do szczęścia (i w sumie jedno jest odbiciem drugiego). Jest kilka niezłych scen (konfrontacja Dawsona z rodziną), jest też kilka scen łzawych i patetycznych do bólu, trącących na kilometr telenowelą. Ciekawie ukazano wahania się Amandy rozdartej między mężem i dziećmi a prawdziwą miłością, sztampowo z kolei przedstawiono chociażby ojca Dawsona (zło wcielone), nie zawsze iskrzy ponadto między odtwórcami głównych ról. Wyszedł porządny, ale nie wyróżniający się niczym szczególnym wyciskacz łez.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 29 października 2017

Recenzja Non-Stop - yoy.tv

Jak wśród stu kilkudziesięciu Bogu ducha winnych osób znajdujących się na pokładzie, których życie jest w niebezpieczeństwie, znaleźć wyrachowanego, sprytnie kamuflującego się mordercę – to pytanie, na które brak odpowiedzi będzie kosztować życie kolejną osobę.


Klimat filmu może trochę kojarzyć się z powieściami Agathy Christie, których akcja toczyła się w ograniczonej przestrzeni - pędzącym pociągu, zamkniętym pokoju - a mordercą był ktoś spośród znajdujących się w niej ludzi. Oczywiście daleko mu do wyrafinowania wspomnianych dzieł mistrzyni kryminału, ale chodzi o to, że mamy w filmie bardziej do czynienia z grą psychologiczną niż z akcją. Spośród tłumu pasażerów wyodrębniono kilka stereotypowych postaci, co do których widz będzie miał od razu odpowiednie skojarzenia (Arab, blondynka, przeciętniak), oszczędzające reżyserowi trudu budowania skomplikowanych portretów psychologicznych. To samo dotyczy głównego bohatera, pomimo podjęcia próby pogłębienia jego osoby poprzez dodanie już to problemu z alkoholem, już to wypalenia zawodowego. Zamiast tego twórcy filmu skupili się na budowaniu napięcia i wymyśleniu kilku zwrotów akcji, co się na szczęście z interesującym skutkiem udało, czyniąc „Non-stop" wartym uwagi thrillerem, który zaspokoi oczekiwania fanów gatunku i nie tylko.


Nota bene owa atrakcyjna, ograniczona przestrzeń, jaką twórcy wykreowali przysporzyła im sporo problemów natury logistycznej; realizowali przecież zdjęcia w bardzo ciasnych pomieszczeniach, toteż musieli sobie pomagać wymyślnymi trikami (schowkami na kamerę, zmianami perspektywy itp). Taka sytuacja miała jednak swoje plusy, bo publiczność koncentrowała się bardziej na reakcjach bohaterów niż na oglądaniu wnętrz, ale był katorgą dla aktorów i statystów. Przez cały okres zdjęciowy trwający 5 tygodni, wszyscy musieli nosić te same ubrania, a wysiadywali tyle godzin w „samolocie”, że codziennie mogliby przelecieć dystans do Australii!

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

piątek, 27 października 2017

Recenzja John Wick - yoy.tv

John Wick śmiało mógłby być bohaterem komiksu (nie powiedziane, że nim nie zostanie – kilka dni przed premierą dodano jego postać do gry Payday 2). Samotny mściciel w eleganckim wdzianku, strzelający zawsze celnie, kopiący zawsze mocno, kierujący się swoistym kodeksem honorowym. A jego wrogowie to krwiożerczy Rosjanie, zawodowy killer – dawny druh, piękna zabójczyni w obcisłych wdziankach. Na dodatek część akcji toczy się w tak niecodziennych przybytkach, jak… hotel dla płatnych morderców!


John był najlepszym killerem do wynajęcia. Po śmierci żony zaczął spokojne życie z psiakiem u boku. Psiak ów to prezent od zmarłej małżonki, John ma więc z nim niezwykle sentymentalne wspomnienia i kocha go nad życie. Pewnego dnia (a raczej nocy) niezbyt rozgarnięty Josef, synalek szefa rosyjskiej mafii, Vigga, wkrada się jednak z kompanami do domu Johna i, nie wiedząc z kim ma do czynienia, maltretuje właściciela, kradnie jego auto, a przede wszystkim zabija wspomnianego czworonoga. Takich rzeczy się nie wybacza… I choć ojciec winowajcy proponuje ogromne odszkodowania, potem prosi i grozi, wynajmuje najlepszych zbirów, wiadomo, że wyrok na jego syna i kompanów już zapadł…


Tutaj nikt nie patrzył, czy sceny będą wiarygodne, a rozwiązania wątków logiczne – od początku miała to być czysta akcja, czysta adrenalina (panowie reżyserzy, z których w napisach wymieniono tylko pierwszego, to byli kaskaderzy). Nieustanne strzelaniny, walki wręcz, makabryczne żarty, masakry, trochę seksu, dużo przemocy i masa przejaskrawień. Co do stylu – błyskawiczny montaż, światła jak na dyskotece, pstrokate kolory. To świat w każdym calu komiksowy, nieprawdziwy, ale na swój sposób piękny. I co ważne, nikt z twórców nie zgrywał się na artystę: „John Wick” w zamierzeniu był – i jest – świetnie nakręconym kinem akcyjnym klasy B, technicznie nowoczesnym, treściowo nawiązującym do wielu produkcji sprzed 3-4 dekad. Taki przepis się sprawdził, film naprawdę dobrze się ogląda (jeśli ktoś lubi komiksowe postacie i pędzącą do przodu akcję), przyniósł także niezłe zyski (kosztował 20 milionów, zarobił 4 razy tyle).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 24 października 2017

Recenzja Kod Merkury (Mercury Rising) - yoy.tv

Art Jeffries (Bruce Willis) jest mocno przepracowanym agentem FBI, na dodatek zrzucono na niego winę za nieudaną akcję. W "nagrodę" dostał więc prostą robotę: ma odnaleźć Simona (Miko Hughes), 9-letniego chłopca, którego rodzice zostali zamordowani przez nieznanych sprawców. On sam zniknął. Sprawa rzeczywiście jest prosta, bowiem Art udaje się do mieszkania, gdzie popełniono zbrodnię i odnajduje chłopca, który tam cały czas się ukrywał. Problem w tym, że nie można się z nim porozumieć, bowiem Simon jest dzieckiem autystycznym. Trafia więc do szpitala, a agent organizuje dla niego ochronę policyjną, przeczuwając, że jednak coś jest nie tak w tej sprawie. A kiedy zaskakująco szybko policjanci zostają odwołani ze szpitala, sam zaczyna chronić chłopca. Ma rację, bo w krótkim czasie dochodzi do próby zamachu. Art próbuje się dowiedzieć, dlaczego i dla kogo Simon jest tak groźny, że próbuje go zamordować. W końcu orientuje się, że za wszystkim stoi Nicholas Kudrow (Alec Baldwin), szef agencji bezpieczeństwa. Jego dziełem życia było wdrożenie tytułowego Kodu Mercury, który służy do kontaktów z agentami. Teoretycznie jest nie do złamania, ale Simon, autystyczne dziecko z talentem matematycznym (co się często zdarza), bez trudu go rozgryzł. Kudrow, by nie dopuścić do kompromitacji, chce go zabić…



Ta sensacyjna wariacja na temat "Rain Mana" jest całkiem solidnie zrealizowana i trzyma w napięciu. W końcu Bruce Willis jest specem od takich właśnie ról, a Miko Hughes okazał się całkiem dobrym partnerem.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 21 października 2017

Recenzja Poznaj naszą rodzinkę (Little Fockers) - yoy.tv

Gaylord „Greg” Focker nieoczekiwanie ma szansę zostać namaszczony przez swego teścia Jacka na głowę rodziny – Jack ma bowiem kłopoty z sercem, zaś poprzedni kandydat, Bob, rozwiódł się z córką Jacka, Debbie… Nie jest to jednak wymarzony czas dla Grega – z powodów finansowych musiał zmienić pracę, budowa domu przedłuża się w nieskończoność, a piękna współpracownica Andi Garcia przyprawia go o szybsze bicie serca. Nic dziwnego, że jego teść, były agent CIA, zaczyna podejrzewać Grega o niewierność i rozpoczyna prywatne śledztwo.


Trzecia już część sagi o Gregu Fockerze i jego teściu starającym się wpierw nie dopuścić do małżeństwa Grega z Pam, a potem próbującego na wszelkie sposoby rozbić ich związek (wcześniejsze to „Poznaj mojego tatę” i „Poznaj moich rodziców”). Akcja „Poznaj naszą rodzinkę” rozgrywa się 6 lat po wydarzeniach z poprzedniej części, Greg i Pam mają już 5-letnie dzieci, Grega zaczyna dopadać kryzys wieku średniego, a jego teścia poważne problemy zdrowotne. To w zasadzie tyle nowego, reszta bowiem praktycznie została bez zmian, choć zmienił się reżyser, Jaya Roacha zastąpił Paul Weitz. Dla jednych będzie to atutem filmu (wiadomo, czego oczekiwać, nic nas nie zaskoczy, lubiliśmy tamte części – ta jest podobna), dla innych jego wadą (oglądanie bliźniaczych gagów i knowań Jacka, tudzież kolejnych starań o Pam przystojnego Kevina może po pewnym czasie znużyć). Z nowych postaci wymienić można Jessikę Albę jako ponętną Andi (do gry wiele nie ma, ale wygląda bosko) oraz Harveya Keitela (pamiętamy ich wspólne występy z Robertem De Niro… szkoda, że tym razem Keitel nie dostał zbyt wiele do zagrania w roli Randy’ego). „Poznaj naszą rodzinkę” poziomem gagów i dynamiką nie odbiega od „Poznaj moich rodziców”, wypada natomiast mniej oryginalnie niż pierwsza część serii. Fani zmagań Grega i Jacka mimo wszystko z pewnością nie będą zawiedzeni.


TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

czwartek, 19 października 2017

Recenzja Ścigana (Haywire) - yoy.tv

Steven Soderbergh zarzekał się już, że kończy z kinem, ale wciąż zasiada na reżyserskim stołeczku. Efekty są jednak coraz dziwaczniejsze i nie przekładają się na sukcesy finansowe, ani nawet na nagrody, którymi wcześniej wręcz go zasypywano. „Ścigana” to film nakręcony na przekór modzie i schematom znanym z kina akcji – zamiast dynamicznego montażu – długie, udziwnione ujęcia, zamiast kamery trzęsącej się jak opętana – statyka, zamiast twardziela – krucha na pozór kobietka, zamiast szarpanych i widowiskowych ujęć walk wręcz – walka pokazana od początku do końca bez udziwnień… Nie wszystkim, ba, większości, tego typu zabiegi przypadły do gustu: widzowie generalnie uznali „Ściganą” za obraz mało wciągający.


Główną bohaterką jest tajna współpracowniczka CIA, Mallory. Kobieta realizuje dla rządu niebezpieczne misje, likwiduje wrogów, nie zostawia śladów. Po wykonanej misji w Barcelonie na kolejną udaje się do Dublina – i tutaj okazuje się, że padła ofiarą spisku: jej obecność ktoś wysoko postawiony uznał za niebezpieczną, wydał rozkaz likwidacji agentki. Ale Mallory nie z takich opałów wychodziła obronną ręką – raz po raz unika śmierci i jest coraz bliżej odkrycia, kto stoi za całą sprawą… Jeśli ktoś nastawia się na akcyjniak z prawdziwego zdarzenia, to pierwsze pół godziny może być dla niego nie do przejścia – akcja snuje się, dominują dialogi. Z czasem fabuła zaczyna wciągać, ale dość szybko możemy przewidzieć finał (w tej kwestii akurat reżyser na przekór modom nie poszedł…), scenariusz jest po prostu mało oryginalny… W obsadzie znalazła się masa gwiazd (kto odmówiłby Soderberghowi?), ale nie mają wiele do zagrania – wszystko kręci się wokół odtwarzającej Mallory Giny Carano, znanej zawodniczki MMA (ma za sobą kilka epizodów filmowych, częściej jednak pojawia się w reality show), której reżyser co rusz daje pole do popisów (czyli do kolejnych walk, wyglądających jednak bardzo podobnie). Carano spisała się poprawnie i występ w „Ściganej” może być początkiem jej wielkiej kariery w kinie akcji (już została zaangażowana do kolejnej części „Szybkich i wściekłych”), sam zaś film – mimo pewnych ambicji – z pewnością nie należy do najbardziej udanych w karierze twórcy „Trafficu”.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

sobota, 14 października 2017

Recenzja Szybcy i wściekli (The Fast and the Furious) - yoy.tv

Szybkie samochody i piękne dziewczyny. A może szybkie dziewczyny i piękne samochody? Ale jedno pozostaje takie samo: piekielne szybkości na ulicach Los Angeles. Jak zwykle w przypadku takich filmach został on w pewnym stopniu oparty na faktach. Istnieją grupy samochodowych zapaleńców, którzy podkręcają i unowocześniają silniki swoich samochodów tak, by osiągnąć jak największe prędkości.


Są też grupki, które szaleją po ulicach miast, ścigają się, nie bacząc na niebezpieczeństwo i policję. To film właśnie o nich – trochę podkręcony i podkolorowany, ale jednak prawdziwy. I dlatego „Szybcy i wściekli” stali się tak wielkim przebojem wśród młodzieży. Nie tylko w USA, gdzie był na 12. miejscu listy filmów, które w 2001 roku zarobiły największe pieniądze. A poza tym zrobił z przystojnego Vina Diesela, który grał Dominica wielką gwiazdę. Paul Walker jako Brian okazał się mniej interesujący. Warto też zwrócić uwagę, że ten film ma prawie identyczną strukturę, jak starszy o dziesięć lat sensacyjny „Na fali”. Tam główne role grali Keanu Reeves (dopiero wschodząca gwiazda) i Patrick Swayze opromieniony sławą po „Dirty dancing”.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 10 października 2017

Recenzja Naznaczony (Insidious) - yoy.tv

Oto małżeństwo Lambertów z trójką dzieci sprowadza się do nowego domu. Po upadku z drabiny jeden z chłopców zapada w śpiączkę. Renai, matka chłopca, jest przekonana, że to, co się stało, to wina… domu i zamieszkujących go duchów, które zaczyna widzieć i które zdają się czyhać na życie dzieci. Lambertowie przeprowadzają się ponownie i wszystko zdaje się wracać do normy. Pozornie.


No i tu mniej więcej kończy się bardzo fajna, najeżona mrożącymi krew w żyłach momentami thrillerowatość filmu, który chwilami trzymał w niezłym napięciu, a zaczyna, by tak rzec, horrorowatość wpadająca w komediowość. Nie dam głowy, że było to zamierzone. Jeśli tak, to w porządku, acz wówczas film powinien być o wiele bardziej spójny, bo daleko mu do perełki takiego melanżu, czyli "Wrót do piekieł” Sama Raimiego. Jeśli jednak reżyser po prostu nie poradził sobie z materią, to mamy problem. W drugiej części – od pojawienia się bardzo komediowej dwójki łowców duchów – zaczyna być pastiszowo. Ukłon w stronę cyklu o Freddiem Krugerze jest aż nazbyt dosłowny. Diabeł ostrzy sobie stalowe szpony, by tam łapać niczym na lep duszyczki dzieci, które wypuszczają się dalej, niż im wolno, w swej wyobraźni. Pomysł podróży Orfeusza / Josha Lamberta do piekieł w poszukiwaniu ukochanej istoty byłby o wiele logiczniejszy, gdyby ową przestrzeń zamieszkiwało więcej takich zagubionych, jak dusza jego synka, duszyczek dzieci. Ale rozumiemy, że nie byłyby one tak malownicze, jak te stworzone przez filmowych dekoratorów figurki panoptikum.


Na pewno pozostanie nam w pamięci kilka motywów z filmu: elektroniczna niania, w której słychać podejrzane glosy, seans spirytystyczny czy motyw z fotografiami. Trzeba też przyznać, że aktorsko film stoi na wysokim poziomie. Szkoda, że przedobrzono o tych kilka upiorów.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

niedziela, 8 października 2017

Recenzja Marsjanin (The Martian) - yoy.tv

Mark Watney bierze udział w eksploracji Czerwonej Planety. Do miejsca, w którym pracuje ekspedycja zbliża się burza piaskowa, zarządzona zostaje ewakuacja. Mark zostaje uderzony szczątkami rzuconej przez wiatr anteny, jego skafander zostaje uszkodzony, przez co reszta załogi traci z nim kontakt. Po krótkich poszukiwaniach astronauci odlatują w stronę statku i bazy. Mark budzi się po burzy, sam, na obcej planecie… Dociera do stacji badawczej, gdzie stwierdza, że ma zapasy jedzenia i wody na około 300 dni. Pomoc dotrze jednak w najlepszym razie, jeśli uda mu się skontaktować z Ziemią, dużo później! Mark postanawia wykorzystać swe umiejętności mechanika i botanika, nawiązać kontakt z bazą i zapewnić sobie większą ilość pożywienia.


Ekranizacja bestsellerowej książki Andy’ego Weira (pisanej początkowo w odcinkach na jego blogu), uważanej – podobnie zresztą jak sam film – za jedną z bardziej odświeżających temat podboju kosmosu pozycji w ostatnich latach. Co w „Marsjaninie” jest tak ożywczego? Klimat, jakże odmienny od standardowych dzieł science fiction. Nie ma tu krwiożerczych Obcych, przestrogi przed katastrofą, wieszczenia zagłady. Jest samotny facet, który postanawia przeżyć. Zna się na sprzęcie (który jednak okazuje się zaskakująco zawodny), biologii, potrafi zdobyć wodę i założyć małe poletko w pokoju w stacji badawczej. Wie, że może liczyć tylko na siebie, ale nie użala się – niemal wszystkie problemy ekranowy Mark rozładowuje autoironią i poczuciem humoru. Taki swój chłop, Robinson na kosmicznej wysepce (tyle, że żaden zielony Piętaszek mu się nie przypląta). W tle oglądamy dramaty jego najbliższych, nerwowe działania specjalistów próbujących nawiązać kontakt, oschłego faceta w garniturze wahającego się, czy wysłanie misji ratunkowej jest opłacalne. Te ziemskie fragmenty „Marsjanina” są jego najsłabszym ogniwem: o ile Mark o twarzy Matta Damona radzi sobie świetnie z przykuciem nas do ekranu, o tyle pseudonaukowe dialogi prowadzone w stacji w Houston momentami nudzą, a i ta część filmu jest rozegrana typowo po hollywoodzku. Na szczęście kiedy znika łączność Mark pozostaje sam, uczy bawiąc i bawi ucząc się na błędach – i dostajemy kawałek znakomitego kina rozrywkowego z ambicjami.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

środa, 4 października 2017

Recenzja Tylko mnie kochaj - yoy.tv

Michał jest współwłaścicielem prężnie działającej firmy architektonicznej. Ma luksusowy apartament, szybki wóz, a dobry i niezbyt zobowiązujący seks znajduje w ramionach swej wspólniczki, Agaty. Pewnego dnia przed drzwiami mężczyzny zjawia się jednak 7-letnia Michalina. Dziewczynka twierdzi, że Michał jest jej ojcem, przekazuje mu także list od matki (której Michał kompletnie nie pamięta i nie kojarzy): mężczyzna ma się nią zająć przez kolejne 5 dni. Nieoczekiwana opieka przewraca do góry nogami życie Michała, na dodatek w tym samym czasie w biurze zjawia się piękna nowa pracownica, Julia, dla której traci on głowę…



Komedia Ryszarda Zatorskiego oberwała aż miło od krytyków, a przy okazji zdobyła… Bursztynowego Lwa na FPFF w Gdyni, przyznawanego produkcji, która zgromadziła w kinach największą publiczność („Tylko mnie kochaj” zobaczyło blisko 2 miliony widzów)! To chyba najlepiej mówi, z jakim filmem mamy do czynienia. To standardowa, ale zręcznie nakręcona komedia romantyczna, która mimo swej niepodważalnej banalności i bajkowości daje publiczności to, czego chciała: chwile oderwania się od ponurej rzeczywistości, od problemów – jest ciepło, miło, pięknie (nawet Warszawa wygląda tutaj jak idealne miasto z folderu reklamowego biura podróży), czasem zabawnie, czasem wzruszająco, na ekranie widzimy pięknych (Maciej Zakościelny i Agnieszka Grochowska), młodych i bogatych. Do tego dostajemy poruszającą i bez wątpienia udaną rolę dziecięcą – mowa o grającej Michalinę Julii Wróblewskiej (później wystąpiła w obu częściach „Listów do M.”). W sumie: chwytająca za serce opowieść o dorastaniu (głównie do ojcostwa, ale nie tylko). A że dialogi mdłe, scenariusz przewidywalny i na każdym kroku pojawia się natrętna reklama wielu produktów? Cóż, jak rzekł pewien komediowy klasyk: „Nikt nie jest doskonały”.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 3 października 2017

Recenzja Polowanie na Czerwony Październik (The Hunt for Red October) - yoy.tv

Najnowsza radziecka atomowa łódź podwodna „Czerwony Październik” właśnie wyszła w pierwszy rejs. Jest wyposażona w nowy rodzaj napędu, który umożliwia właściwie bezszelestne poruszanie się pod wodą. Jej dowódcą jest kapitan Marko Ramius (Sean Connery), z pochodzenia Łotysz, doświadczony podwodniak, właściwie najlepszy w radzieckiej flocie. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak wielką przewagę nad okrętami amerykańskimi daje nowy napęd: „Czerwony Październik” może niezauważenie podpłynąć do nich i je zatopić. Ale także bezkarnie może podkraść się do wybrzeży USA, by podsłuchiwać tajne kody radiowe, wysadzić szpiegów i dywersantów lub nawet podjąć atak nuklearny. To oznacza niebezpieczne zachwianie albo wręcz załamanie międzynarodowej równowagi. Ramius, gotów zrobić wszystko, by temu zapobiec, decyduje się na niezwykle ryzykowny krok: porywa okręt, żeby przepłynąć nim ocean i przekazać „Czerwony Październik” w ręce Amerykanów. Jednak radzieckie dowództwo odkrywa jego plan i ogłasza, że Ramius jest niepoczytalny, a jego celem jest atak na USA. Równocześnie wysyła za nim w pościg dwa inne okręty podwodne. Amerykanie uważnie obserwują sytuację i przygotowują się do obrony. Tylko Jack Ryan (Alec Baldwin), analityk CIA, jest przekonany, że Ramiusowi nie chodzi o atak...



„Polowanie na Czerwony Październik” zrealizowane na przełomie lat 80. i 90. XX w. to pierwszy film, w którym pojawił się Jack Ryan, sztandarowy bohater Toma Clancy'ego, znany także z innych jego powieści. Wtedy zagrał go Alec Baldwin, choć początkowo rolę proponowano Harrisonowi Fordowi. Ten ją jednak odrzucił, ponieważ miał być na ekranie mniej czasu niż Sean Connery. Jednak później Ford zagrał Ryana w „Czasie patriotów” (1992) i „Stanie zagrożenie” (1994), gdzie był jedyną gwiazdą. A w „Sumie wszystkich strachów” (2002) w agenta CIA wcielił się Ben Affleck. Od pewnego czasu w Hollywood mówi się o kolejnym filmie z tym bohaterem, ale czy ponownie zagra go Affleck – nie wiadomo.

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

wtorek, 26 września 2017

Recenzja Red - yoy.tv

Taki przynajmniej ich obraz dostajemy w nakręconym z polotem i na dużym luzie dziele Roberta Schwentke („Plan lotu”). Reżyser zebrał – wzorem Sylvestra Stallone’a w „Niezniszczalnych” – starych wyjadaczy i dał im okazję poszaleć jak za dawnych dobrych czasów. Opłacało się – „Red” to kino, które bawi i jednocześnie trzyma w napięciu, okraszone na dodatek aktorskimi popisami najwyższej próby (swych ekranowych druhów w cień usunęła Helen Mirren, która w ostatniej chwili zastąpiła Meryl Streep, ale i reszta spisuje się powyżej przeciętnej).



„Red” to luźna ekranizacja komiksu Warrena Ellisa. Na tyle luźna, że zmieniono nazwiska niektórych głównych bohaterów, fabułę, a nawet znaczenie tytułowego skrótu, który w filmowej wersji oznacza Retired Extremely Dangerous. Motorem napędowym akcji jest Frank (Bruce Willis), który po odejściu ze służby prowadzi spokojne życie na przedmieściach. Wizyta płatnych zabójców obraca jego domek w ruinę. Frank bez problemu radzi sobie z nasłanymi siepaczami, ale jest pewien, że to nie koniec – ktoś wmieszał go w jakąś większą aferę. Mężczyzna odnajduje dawnych kompanów – Joego, Victorię i lekko świrującego Marvina – i wspólnie z nimi postanawia rozwikłać zagadkę, a potem odnaleźć i ukarać winnych.


Scenariusz nie jest więc zbyt oryginalny. Oryginalni są bohaterowie, których wiek i brak dawnej sprawności fizycznej kontrastuje ze stawianymi przed nimi zadaniami – oglądanie Helen Mirren w wieczorowej sukni nokautującej napakowanego zbira lub obsługującej wielgaśny karabin maszynowy sprawia po prostu dziką frajdę. Aktorzy wyraźnie się bawią swymi rolami, czasem szarżują, a nawet – jak John Malkovich – błaznują. Wpisują się jednak tym samym w konwencję opowieści. Rozpatrzywszy wszystkie za i przeciw, „Red” trzeba uznać za udaną produkcję (film był nominowany zresztą do Złotego Globu jako najlepsza komedia lub musical).

TV - http://yoy.tv
Facebook - https://www.facebook.com/YOY-TV-1986511251584874
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv