niedziela, 2 kwietnia 2017

Recenzja Likwidator (The Last Stand) - yoy.tv

Po długich latach przerwy, w których Arnie pojawił się w zasadzie tylko w epizodach, słynny eks-kulturysta powrócił w pierwszoplanowej roli. Uczucia są mieszane, chyba zależne od wieku oglądającego – młodzi niekoniecznie to kupią, starsi z rozmarzeniem pooglądają. „Likwidator” to bowiem film w starym stylu, takie, jakie kręcono nim gwiazdor pożegnał się na jakiś czas z kinem.


Oto niebezpieczny mafioso Cortez ucieka z policyjnego konwoju i zmierza w kierunku meksykańskiej granicy. W miasteczku tuż przed nią oddział jego wiernych siepaczy ma przygotować wszystko, by szef przejechał ku wolności gładko i bezboleśnie. Niestety, ku ich nieszczęściu, w zaspanym miasteczku Sommerton szeryfem jest Ray Owens, a ten nikomu nie popuści… Gangsterzy muszą się zmierzyć ze stróżem prawa i jego kilkoma pomocnikami.


Wiemy, jak się skończy, wiemy, że cedzący słowa przez zęby Owens da komu trzeba wycisk, a jednak film ogląda się z przyjemnością – ma czar i urok kina sprzed epoki CGI, szeryf nie przeskakuje tutaj nad samochodami, nie robi salt w powietrzu, jest zmęczony i wkurzony, woli być efektywny niż efektowny. W USA tego nie kupili, film kariery nie zrobił, zmieniły się widać czasy i superbohaterowie rodem z komiksów wygryźli twardzieli z krwi i kości. A szkoda, to naprawdę porządny kawał kina akcji i przed dwoma dekadami z pewnością były hitem… Starszy fanom Arniego można śmiało polecić.

TV - http://yoy.tv/
Facebook - https://www.facebook.com/yoytv
Google+ - https://plus.google.com/+YoyTv
Youtube - http://www.youtube.com/c/YoyTv

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz